Trefl Sopot - Anwil Włocławek 82:92 (22:22, 18:31, 17:23, 25:16)
TREFL: Leończyk 17, Baker 17 (3), 7 as., Taylor 16 (3), Kulka 12 (1), 8 zb., Śmigielski 6 oraz Kolenda 9, Jeszke 5, Motylewski 0, Walda 0, Rompa 0.
ANWIL: Lichodiej 16 (4), 6 zb., Michalak 14 (1), Simon 11 (1), Sobin 10, Łączyński 5, 13 as. oraz Zyskowski 15 (1), Kostrzewski 10, 5 zb., Szewczyk 5, Wadowski 3, Komenda 2, Parzeński 1.
Anwil (wciąż bez kontuzjowanych Mihailovicia i Markovicia) objął prowadzenie po 7 kolejnych punktach Michała Michalaka (5:9), który w 1. kwarcie zdobył ich aż 11. Wtedy jednak w kilku akcjach pokazał się Leończyk, z dystansu trafił Vernon Taylor.
Defensywa Anwilu początkowo popełniała sporo błędów, ale z czasem zaczęła lepiej funkcjonować. Inna sprawa, że gospodarze zaczęli pudłować na potęgę także z dobrych pozycji (14:21)
Trefl odrobił straty "trójkami" Iana Bakera, a w 2. kwarcie po akcji Łukasza Kolendy gospodarze prowadzili nawet 25:22. Anwil w tym meczu zyskiwał przewagę nie atakiem, ale defensywą. Włocławianie pod swoim koszem od początku koncentrowali się na Pawle Leończyku. Mistrz Polski z Anwilem dwóch pierwszych meczach zaliczył 30 punktów i 20 zbiórek. Przed przerwą jednak kilka razy odbił się od podwojeń, w sumie oddał jedynie 3 rzuty z gry.
Takie akcje Trefla często kończyły się stratą lub rzutem z nieprzygotowanej pozycji (4/16 za 3 do przerwy), co Anwil doskonale zamieniał na kontry (16:4 w punktach z szybkich ataków). Po trzech kolejnych trafieniach Zyskowskiego było 27:34. Mistrzowie Polski zaczęli umiejętnie wykorzystywać przewagę fizyczną na pozycjach 2 i 3, co przyniosło serię 12:0. Ta kwarta należała dla odmiany do Zyskowskiego (13 pkt w tej kwarcie).
Do przerwy najwyższa przewaga wynosiła 14 punktów. Anwil grał swobodnie, skuteczność z gry przekraczała 60 procent.
Ten poziom mistrzowie Polski utrzymali w 2. połowie, a w defensywie zagrali nawet jeszcze lepiej. To była pełna kontrola na parkiecie. W połowie 3. kwarty z dystansu trafili Simon i Lichodiej, a Anwil prowadził aż 47:70. I choć w ostatniej minucie przewaga stopniała do 7 punktów, to zwycięstwo mistrzów Polski ani przez chwilę nie było zagrożone.
Ciekawy pojedynek oglądaliśmy na obwodzie: Kamil Łączyński - aktualnie jedynka kadry kontra Łukasz Kolenda, do którego ma należeć przyszłość tej pozycji w reprezentacji. Tym razem doświadczenie górą. Kapitan Anwilu zakończył mecz z 13 asystami (na razie rekord sezonu), Kolenda miał 1/9 z gry i 4 asysty.