Artego Bydgoszcz - Ślęza Wrocław 58:66 (24:15, 7:19, 17:18, 10:14)
ARTEGO: Stanković 22, 8 zb., Morrison 13, 7 zb., Hornbuckle 12 (1), McBride 3 (1), Międzik 2 oraz Radocaj 4, Poboży 2.
ŚLĘZA: Burdick 11, 12 zb., Kastanek 4, Szybała 3 (1), Urodenko 3, Colson 0 oraz Dikeoulakou 21 (3), Marciniak 12 (2), Palenikova 10 (2), Miletić 2, Dobowolska 0.
- Wygraliśmy deskę, mieliśmy więcej asyst, mniej strat i przegraliśmy. Zawiodła nas skuteczność, 61 punktów to za mało, żeby wygrywać mecz - powiedział Tomasz Herkt po porażce we wtorek.
Mecz numer 2 to bydgoszczanki zaczęły lepiej i agresywniej w defensywie. W ataku rozgrywały akcje cierpliwie i precyzyjnie (7:0 w 3. minucie). Zwłaszcza dogrania pod kosz rozbijały obrony Ślęzy. Bardzo aktywna była bardzo słaba w pierwszym meczu Alexis Hornbuckle. Rekordowa przewaga w 1. kwarcie wynosiła 13 punktów, a wrocławianki miały 41 procent z gry.
Nie do zatrzymania była Dragana Stanković, która bardzo chciała odkuć się za nieudany występ dzień wcześniej. W 2. kwarcie skuteczność Artego jednak spadała, wraz z przewagą. Ślęza odcięła akcje pod kosz i w 18. minucie mieliśmy już remis 29:29. Wrocławianki znowu broniły tak dobrze jak dzień wcześniej i jeszcze przed przerwą pierwszy raz prowadziły.
W 3. kwarcie swoje prowadzenie stopniowo powiększały (35:44). Wtedy Artego się poderwała, seria 8 punktów z rzędu przyniosła nowe nadzieje. Odbierała je Dikeoulakou (11 pkt w tej kwarcie).
W połowie ostatniej kwarty był remis 52:52, ale od razu za 3 trafiły Szybała i Palenikova (Artego miało z dystansu 2/12). Po tych ciosach bydgoszczanki już się nie podniosły.
Gdzie szukać nadziei? To był dziewiąty wyjazdowy sukces w ostatnich jedenastu meczach drużyn. Artego ma na koncie cztery zwycięstwa z rzędu we Wrocławiu. Mecz numer 3 w sobotę we Wrocławiu.
