Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duże problemy w URSUS-ie w Chełmnie! Prezes liczy na miliony od państwa

Monika Smól
Monika Smól
Krzysztof Szczucki, z radnymi: Barbarą Konieczną i Piotrem Sięborem,  zapoznał się z aktualną sytuacją URSUS-a w Chełmnie. Przedstawił ja prezes firmy Piotr Mittelstaedt
Krzysztof Szczucki, z radnymi: Barbarą Konieczną i Piotrem Sięborem, zapoznał się z aktualną sytuacją URSUS-a w Chełmnie. Przedstawił ja prezes firmy Piotr Mittelstaedt Facebook Krzysztof Szczucki
W chełmińskim URSUS-ie nie dzieje się dobrze. - Nie wykorzystujemy potencjału firmy - przyznaje prezes Piotr Mittelstaedt. - Produkujemy na poziomie 20-30 proc. naszych możliwości, bo nie mamy pieniędzy na zakup materiałów. Pracownicy otrzymują wynagrodzenia czasem z 3-tygodniowym opóźnieniem. A moglibyśmy produkować pełną parą, bo rynki zbytu mamy duże. Prezes, szukając pomocy, dotarł do ministra Krzysztofa Szczuckiego, który przyjechał do Chełmna i od razu poczynił pierwsze kroki w celu wsparcia firmy.

Zobacz wideo: Takie są skutki wprowadzenia programu 500 plus

od 16 lat

Zakład Sprzętu Mechanicznego URSUS Sp. z o.o. w Chełmnie to firma ze 160-letnią tradycją. Zakład od 1863 roku znajduje się w tym samym miejscu - przy ul. Słowackiego. Dla wszystkich chełmnian firma, która zawsze była i jest. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, jaka walka toczy się od dawna w murach zakładu o to, czy będzie - o przyszłość, by nie zniknęła z mapy Chełmna, a pracownicy nie stracili źródła utrzymania.

Aby zrozumieć, co dzieje się obecnie z zakładem URSUS trzeba poznać historię. Tę przedstawia Piotr Mittelsatedt, prezes ZSM URSUS w Chełmnie.

Od 160 lat URSUS działa w tej samej lokalizacji w Chełmnie. Firmę powołał do życia Niemiec. Dobrą stroną tego było to, że wówczas - w czasie zaborów - wiązało się to z ułatwieniami. Firma rozwijała się dynamicznie, a produkowała zawsze na potrzeby rolnictwa. W okresie międzywojennym stała się na moment częścią składową Unii Grudziądz. Zakład funkcjonował też podczas okupacji częściowo zaopatrując m.in. w różne elementy przemysł zbrojeniowy. Wówczas zarząd firmy stanowili Niemcy, a pracownikami byli Polacy. Gdy Niemcy uciekali w 1945 nie zniszczyli firmy, jak to działo się w wielu przypadkach, więc od razu po wojnie firma mogła nadal produkować. Przyjęła wówczas nazwę Techniczna Obsługa Rolnictwa (TOR). Bardzo ważnym momentem był 1959 rok, gdy decyzją władz centralnych i ministra przemysłu zakład włączono do Zakładu Mechanicznego URSUS w Warszawie. Zakład stał się jednym z wielu, które kooperowały z warszawskim URSUS-em i dostarczał asortyment do budowy ciągników. Cały czas produkujemy te elementy: sprzęgła do różnych ciągników, głowice silnikowe, tarcze sprzęgłowe i hamulcowe, pompy.

Wkładem w zakład od początku była myśl technologiczna lokalnych pracowników URSUS-a w Chełmnie. Firma ma ogrom dokumentacji, która wyszła spod ręki technologów i konstruktorów z Chełmna.

Lata 1959-1998 to dla URSUS-a Chełmno okres, gdy zakład na przemian był jednostką samodzielną i częścią URSUS-a Warszawa.
W 1998 roku, w okresie przemian politycznych i gospodarczych, URSUS w stolicy był przygotowany na produkcję 100 tys. ciągników, ale ogromna struktura nie odpowiadała ilości produkcji, która kształtowała się na poziomie nawet mniej niż 10 tys., aż doszła do około 2 tys. URSUS stał się ofiarą szybkiego rozwoju zachodniej konkurencji. URSUS nie wytrzymał tej konkurencji. Wyodrębniono z jego struktury samodzielne zakłady, w tym chełmiński, które przekształcono w spółki z o.o., które rzucono na wolny rynek, ale które też nadal dostarczały komponenty do warszawskiej firmy - matki. Chełmiński zakład otrzymał ogromny majątek, a załoga przewyższała możliwości produkcyjne i zbyt na rynek. Zakład generował straty na poziomie 40 proc., czyli 3-4 mln zł rocznie, przy sprzedaży na poziomie 14-16 mln zł.

Najgorsze jednak dla chełmińskiego zakładu było to, że miał księgę wieczystą z wpisem hipotecznym URSUS-a w Warszawie na kilka milionów złotych! Oznaczało to brak szans na rozwój i normalne funkcjonowanie. Firma nie mogła liczyć na kredyty, ani na pieniądz unijne na zakup maszyn i rozwój parku maszynowego, z których chętnie korzystała konkurencja. Pozbycie się kłopotliwego - a przede wszystkim niezawinionego wpisu w hipotece - trwało 25 lat! Firma w Chełmnie musiała przed sądem udowadniać, że nie odpowiada za zobowiązania warszawskiego URSUS-a. W grudniu 2019 roku zapadł prawomocny wyrok, wykreślono kłopotliwą hipotekę.

Kłopoty się nie kończą

Gdy wydawało się, że w końcu firma złapie oddech, to zaczęła się pandemia. Jesienią 2020 roku w firmie nie było połowy załogi. Firm działa na "pół gwizdka", nie było na nic pieniędzy - łącznie z wynagrodzeniami. Śmiertelność na COVID-19 wśród pracowników spowodowała, że wielu kurierów wycofywało się i nie chciało przyjeżdżać po towar z obawy przed kontaktem z pracownikami. Kiedy sytuacja unormowała się i w pierwszym kwartale 2021 roku udało się spłacić zobowiązania publiczno-prawne z 2020 roku liczyliśmy, że firma zacznie się odbudowywać. Wtedy jednak pojawiły się informacje o planowanym wzroście cen gazu i energii. W styczniu 2022 roku koszty gazu wzrosły o 700 proc. i pochłaniały ponad 10 proc. miesięcznej wartości sprzedaży. Było to takie obciążenie, że praktycznie nie mogliśmy kupować nic, by nie doprowadzić do upadłości firmy. Oszczędzaliśmy, wyłączaliśmy gaz, pracownicy dostawali wynagrodzenia nawet z 3-tygodniowym opóźnieniem. Nie zapłacenie za gaz czy energie oznaczałoby zamknięcie zakładu, więc wybieraliśmy mniejsze zło. Nawarstwienie się problemów wycieńczyło firmę.

Nowa szansa dla URSUS-a

Prezes URSUS-a przyznaje, że rozpoczął starania formalne o pomoc z Agencji Rozwoju Przemysłu. Dostrzegł też wielki nacisk w kampanii PiS i rządu na wspieranie polskich przedsiębiorstw z ugruntowaną historią. Stąd szukał wsparcia dla swoich działań za pośrednictwem chełmińskich działaczy PiS. Ci zainteresowali tematem ministra Krzysztofa Szczuckiego. Ten widząc, że sprawa jest pilna, od razu przyjechał do Chełmna. Spotkał się z prezesem URSUS-a i wspólnie z nim i radnymi Rady Powiatu Chełmińskiego: Barbarą Konieczną i Piotrem Sięborem - rozmawiali o możliwej pomocy i zwiedził zakład.

- Nasz zakład ma ogromny potencjał. To jedyny URSUS na rynku, który przetrwał - mówi Piotr Mittlestaedt, prezes firmy. - Mamy prawa produkcji, dokumenty zawierające wiedzę techniczną, prawo do znaków katalogowych przekazane umową przez URSUS w Warszawie. Możemy produkować oryginale części zamienne. Popyt na nasze produkty jest duży od lat - nie musimy szukać rynków zbytu, bo je mamy. Współpracujemy m.in. z Boshem, ale żeby rozwój ten zwiększyć - a tam jest zainteresowanie - musimy mieć pieniądze na zakup towarów. Obecnie rozstrzygany na co dzień co robimy zależnie od tego, na jakie zakupy nas stać. A od chwili rozpoczęcia wojny podmioty z nami współpracujące oczekują przedpłat i płatności w dniu odbioru. My zwrot mamy po sprzedaży, czyli po miesiącu. Nie mamy gotówki, by wyłożyć, więc musimy rezygnować z intratnych zleceń. Tym bardziej bolesne jest dla nas to, że realizujemy zamówienia na 20-30 proc. naszych możliwości i dzielimy je wśród największych hurtowników w kraju. Ze względu na brak płynności nie możemy bowiem odbudować kapitału, nie mamy środków na zakup materiałów do produkcji. Jestem przekonany, że warto nam pomóc, tym bardziej, że w kraju są takie możliwości za pośrednictwem Agencji Rozwoju Przemysłu. To państwowa spółka akcyjna, która dysponuje ogromnym kapitałem, zarządzająca wieloma firmami.

Co ciekawe, chełmiński URSUS - w przeszłości (do 2011 roku) był spółką należącą do Agencji Rozwoju Przemysłu. Została tam przekazana przez warszawski URSUS. W Agencji jednak, widząc zainteresowanie pracowników chęcią wykupu i założenia spółki pracowniczej, sprzedano firmę.

- ARP posiada produkty pomagające w rozwoju przedsiębiorstwom, ale także w utrzymaniu się firmom mającym kłopot, a zarazem mających szanse na przetrwanie po uzyskaniu wsparcia - dodaje Piotr Mittelstaedt. - Chodzi o Politykę Nowej Szansy, w co się wpisujemy, więc chcielibyśmy skorzystać z finansowej pomocy. Przygotowujemy dokumentacje, plan restrukturyzacji firmy. Znakomicie wpisujemy się również w przedstawianą przez premiera Morawieckiego strategię ratowania firm, miejsc pracy. Stąd zaangażowanie w zdobycie poparcia osób mogących pomóc w szybkim rozpatrzeniu naszego wniosku do ARP. Na moją prośbę odpowiedzieli radni PiS z Chełmna i minister Krzysztof Szczucki.

Kwota, dzięki której uda się uratować chełmińską firmę zatrudniającą niemal sto osób i ważną na mapie Chełmna, to około 5 mln złotych.

- To niewiele więcej niż odprowadzamy do państwa rocznie w różnych opłatach, podatkach - mówi Piotr Mittelstaedt. - Przy rozwoju parku maszynowego, poprawie płynności finansowej i realizacji zamówień na poziomie 80-90 proc. naszych możliwości, te wpływy do państwa też byłyby wyższe i stabilne. Zatem udzielenie nam pomocy byłoby również dla państwa opłacalne. Poza tym, załoga za ogromne poświęcenie, wiele wyrzeczeń na tę pomoc zasłużyła. Cieszy mnie, że minister Szczucki jest tego samego zdania i chce nam pomóc. Jesteśmy rozpoznawalna marką, wiele przedsiębiorstw chciało kupić od nas znak towarowy, by kupować chińskie części i go na nich zaklejać. Nie ulegliśmy tym ofertom mimo wielkich finansowych kłopotów, bo zależy nam na utrzymaniu URSUS-a, miejsc pracy.

Trwa głosowanie...

Czy byłeś/byłaś świadkiem, jak pieszy wchodzi na przejście, nie patrząc, czy jedzie samochód?

Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji, podkreśla, że zaangażował się w pomoc URSUS-owi między innymi dlatego, że dzielnie i z ogromnym zaangażowaniem kadry i załogi, przetrwał różne zawirowania.

To firma i załoga warta pomocy

- Odwiedziłem Chełmno, rozmawiałem o sytuacji z prezesem Mittelstaedtem, spotkałem się z częścią załogi na hali produkcyjnej. Jest to bardzo dobry przykład firmy, która chroni polski potencjał i kapitał. Wiele firm chciałoby przejąć markę URSUS, posługiwać się ich logo, naklejać na chińskie części. Oni się na to nie godzą. Ponadto, zarząd URSUS-a solidaryzuje się z pracownikami, wypłacając sobie niskie wynagrodzenia, aby terminowo regulować zobowiązania firmy - mówi Krzysztof Szczucki. - I dlatego zrobię wszystko, co w moich możliwościach, by tej firmie pomóc, by promować tę markę, aby przetrwała i obecne kłopoty.

Krzysztof Szczucki uważa, że wiele w 160-letniej historii USRUS-a, w której pracują kolejne pokolenia chełmnian, jest ważne i warte docenienia. Jak choćby to, że firma przetrwała zawirowania związane z prywatyzacją w latach 90-tych XX w., że pracownicy kupili zakład od Agencji Rozwoju Przemysłu.

Minister Szczucki spotkał się już z prezesem Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., Cezariuszem Lesiszem. Dyskutował z nim o możliwościach rozwoju potencjału firmy URSUS z Chełmna.

- Wierzę, że jak najszybciej uda się wesprzeć URSUS i że dzięki tej pomocy stanie na własnych nogach - podkreśla Krzysztof Szczucki. - Chodzi jednak o skorzystanie z pieniędzy publicznych, więc wszystkie formalności muszą zostać dopełnione. Eksperci pomogą też URSUS-owi we właściwym skompletowaniu dokumentów, aby nie trzeba było wysyłać pism o uzupełnienie dokumentacji, co opóźniłoby termin uzyskania wsparcia.

Zobaczcie zdjęcia m.in. z wizyty Krzysztofa Szczuckiego w URSUS-ie w Chełmnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska