Los w loterii życia
W Gąsawie przebywa od poniedziałku kolejna grupa kolonistów - to już czwarty turnus tego lata. - Mamy 88 podopiecznych. Dzieciaki mają od 7 do 17 lat i za sobą przeżycia, których nie powstydziłby się dorosły człowiek... Przyjechali tu z Mazowsza, Podbeskidzia, Śląska, Lubelszczyzny i Podkarpacia. Podzieleni są na grupy po 14 osób, każda z nich ma swojego wychowawcę - opiekuna odpowiedzialnego za utrzymanie porządku i realizację programu terapeutycznego.
Opiekunami są najczęściej studenci Pedagogiki Opiekuńczej oraz specjalnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Uniwersytetu Marii Skłodowskiej - Curie z Lublina, są też studenci z Akademii Bydgoskiej. Praca na koloniach jest częścią praktyk wakacyjnych. - To prawdziwe sito - twierdzi Adam Jaworowski kierownik kolonii, jednocześnie intendent i terapeuta. - Jak na dłoni widać, kto nadaje się do pracy z trudną młodzieżą, kto zaś powinien znaleźć sobie inny pomysł na karierę zawodową. Nie ma taryfy ulgowej - jeśli okaże się, że złamany został choćby jeden z zakazów - na przykład wychowawca pozwoli sobie na zapalenie papierosa w godzinach pracy, czy użycie "grubszych" słów wobec wychowanków - opuszcza kolonię. Praktyki, oczywiście, też nie zalicza. Młodzież się pilnuje - doskonale zdaje sobie sprawę, że wakacje w Gąsawie to los wygrany w loterii życia. Wiedzą, że jeden głupi wybryk grozi powrotem do smutnej rzeczywistości - głodu, biedy, przemocy...
Wakacje bez agresji, radość bez alkoholu...
Turnusy trwają od 10 do 14 dni. Uczestników typują w większości Gminne i Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej, one też finansują pobyt młodych letników. - Pieniądze na ten cel pochodzą z tak zwanego "kapslowego" czyli funduszu gminy tworzonego z wpływów za udzielanie koncesji na sprzedaż alkoholu. Mimo iż dzieciaki mają mnóstwo zajęć, jeżdżą na wycieczki, mogą najeść się do syta cztery razy dziennie - koszt ich pobytu nie jest zbyt wysoki. W zależności od długości turnusu waha się od 450 do 500 złotych.
W Gąsawie koloniści odnajdują spokój. Mogą tu ukoić stargane trudnym życiem nerwy. Przy okazji - często nie wiedząc o tym do końca - uczestniczą w terapii. - Takie zalety mają gry sportowe, zabawy psychoedukacyjne. Przy okazji, całkiem już otwarcie, realizuję moje autorskie programy "Wakacje bez agresji" oraz "Radość bez alkoholu". Staram się w nich ukazać, że życie bez przemocy, bez pijaństwa może być znacznie bardziej atrakcyjne. Mówię: spójrzcie - jestem dorosłym człowiekiem. Czy do dobrego nastroju potrzebny mi jest alkohol? Czy kiedy się denerwuję - zaraz biję mojego adwersarza? Wszystko można robić inaczej - trzeba tylko tego chcieć.
W jednym podkoszulku
Na koloniach przebywa nie tylko młodzież zagrożona przemocą, ale przede wszystkim biedna. Często się zdarza, że pierwszy dzień pobytu upływa na... zakupach. - Ubrania, buty, szczoteczki do zębów, mydło, ręczniki - nierzadko koloniści przyjeżdżają tylko z tym, co mają na sobie. Pamiętam doskonale sytuację sprzed roku - na obóz przyjechała 16-letnia dziewczyna. jedyną bielizną, którą posiadała były dziurawe majtki - poszliśmy więc na targowisko - kupiliśmy bieliznę, dżinsy "wycierusy", buty. Zamieniła się w chodzące szczęście. Przy okazji nasze wychowawczynie podpowiedziały jej, że warto codziennie się myć i w ogóle zadbać o siebie. Myślę, że te życzliwe rady bardzo wzięła sobie do serca i stosuje je do dziś.
Dżentelmeni ze sklepików
Koloniści zjeżdżają do Gąsawy już od kilku lat. Jak to młodzież - w czasie wolnym chodzą po miasteczku, odwiedzają miejscowe sklepiki by wydać drobne kieszonkowe. - Jestem pełen uznania dla gąsawskich sklepikarzy - przyznaje Adam Jaworowski. - Już przy pierwszym pobycie zawarłem z nimi dżentelmeńską umowę: to są dzieci z rodzin dotkniętych alkoholizmem, nikotynizmem - proszę, nie sprzedawajcie im żadnych używek... Umowa nie została złamana do dziś - kupcy mimo że tracą przez to zarobek - nie ulegają prośbom naszych podopiecznych...
Łańcuszek dobrej woli
Wakacje w gąsawskiej szkole to dla wielu uczestników prawdziwe dwa tygodnie w raju. - Już sam wyjazd poza miejsce zamieszkania jest wielkim wydarzeniem w ich życiu. A tu czeka na nie jeszcze wiele innych atrakcji - kąpiele w jeziorze, nauka obsługi komputera i wycieczki! Odwiedzamy Biskupin, Wenecję, jeździmy kolejką. Byliśmy też w Gnieźnie i Żninie czy Lednogórze. Wszędzie spotykamy się z wielką życzliwością - część atrakcji jest nam udostępniana nieodpłatnie, na inne otrzymujemy zniżki - to cieszy, że otrzymujemy takie wsparcie. Wielką radość sprawiła naszym podopiecznym wizyta żnińskich strażaków, którzy opowiedzieli o swej pracy, zaprezentowali sprzęt bojowy. Była to profilaktyka, ale naprawdę podana w bardzo przystępny sposób.
Gąsawa też zyskuje
- Długo zastanawialiśmy się, gdzie najlepiej zorganizować bazę kolonijną. Odwiedziliśmy żniński PTTK, ośrodek w Chomiąży Szlacheckiej. Wszędzie było jakieś "ale". Gdzieś sprzedawano alkohol, gdzie indziej warunki nie spełniały naszych potrzeb. Gąsawska szkoła okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Mamy tu wszystko, co potrzeba. Przy okazji - myślę - że na naszym pobycie zyskuje też gmina. Przez całe dwa miesiące zatrudniamy 8 osób - to pracownice kuchni, sprzątaczki czy wychowawcy. Dzięki nam zarabia też szkoła, ale są to pieniądze bardzo dobrze inwestowane - wystarczy spojrzeć, jak każdego roku zmienia się ta placówka.
Zadowolony ze współpracy z lubelskim stowarzyszeniem jest też dyrektor Zespołu Szkół Rolniczych w Gąsawie - Piotr Sadowski. - Kolonie to dla naszej szkoły 65 tysięcy złotych dochodu. To naprawdę pokaźna kwota, za którą można zrobić wiele. Remonty klas, wyposażenie pracowni - dziś z dumą mogę powiedzieć, że nasza placówka należy do najnowocześniejszych w powiecie.
Za zarobione w ubiegłym roku pieniądze szkoła otworzyła najnowocześniejszą w powiecie żnińskim pracownię multimedialną do nauki języków obcych. Tegoroczny dochód ma być przeznaczony na modernizację świetlicy, gdzie powstanie szkolna kafejka internetowa z dziewięcioma stanowiskami komputerowymi. Przy okazji nowe wyposażenie - głównie w pomoce naukowe - zyska pracownia matematyczna.
