Siden Toruń - PWiK Piaseczno
Spodziewaliśmy się trudnych spotkań z PWiK Piaseczno, ale chyba nie aż tak. W obu toruńskich meczach rywale mogli przy odrobinie szczęścia zwyciężyć i postawić pod ścianą głównego faworyta w wyścigu do I ligi.
- Dokonaliśmy trudnej sztuki i pokonaliśmy własne problemy. Nie mamy doświadczenia w grze w play off. Jak pokazują wyniki w innych grupach obronić przewagę własnego parkietu, to nie jest taka prosta sprawa - przyznaje trener Grzegorz Sowiński. I ma rację.
W grupie B po jednej wpadce zaliczyły wyżej rozstawione Open Florentyna Pleszew i Doral Nysa Kłodzko, w grupie C taka przykrość spotkała Znicz Jarosław. Jedynie w naszej grupie na razie wszystko przebiega zgodnie z planem i po dwie wygrane mają faworyci z Torunia i Kutna.
O ile jednak AZS gładko ogrywał SMS Władysławowo (bez Przemysława Karnowskiego), o tyle torunianie każde zwycięstwo z czwartym po rundzie zasadniczej PWiK Piaseczno musieli wyszarpać.
W sobotę goście w ostatniej akcji mieli rzut na dogrywkę i trafili w obręcz. Niedzielny mecz miał jeszcze ciekawszy przebieg. Po pierwszej kwarcie przewaga gospodarzy przekroczyła 20 punktów, a po trzeciej stopniała do zaledwie dwóch.
Rywali nie złamała nawet kontuzja w pierwszym meczu Patryka Andresa. Jeden z najskuteczniejszych graczy PWiK (9,9 pkt i 5 zbiórek) w sobotę uszkodził więzadła w barku podczas walki o piłkę z Kamilem Michalskim i zapewne w play off już nie zagra. Kapitalnie jednak zagrał z kolei Dominik Majewski (23 pkt). Udało się natomiast zatrzymać jednego z najlepszych rozgrywających II ligi Andrzeja Paszkiewicza - w dwumeczu 12 pkt (4/14 z gry), 5 asysty i aż 15 strat.
- Prowadziliśmy z dużą przewagą, ale z takim zespołem, z takimi strzelcami, to żadna przewaga. Seria punktów zawsze podbudowuje drużynę i dodaje jej nowych sił - przyznaje Sowiński.
Koniec w trzecim meczu?
Koszykarze z Piaseczna imają się wszelkich sposobów na pognębienie przeciwnika. Nie tylko zagrywkami na parkiecie, ale także nieustannym pokrzykiwaniem i prowokacjami z ławki rezerwowych. Jednym z ich głównych celów był Dawid Przybyszewski. - Staram się uspokajać chłopaków. Trener uprzedzał nas, jakich sztuczek używają, trzeba nerwy trzymać na wodzy - przyznał środkowy SIDEn Polski Cukier.
Dwa zwycięstwa torunianie zawdzięczają przede wszystkim trzem graczom. W sobotę Przemysławowi Lewandowskiemu, którego stać na nieszablonowe akcje w najtrudniejszym momencie, w niedzielę Tomaszowi Lipińskiemu, który imponował doświadczeniem. Obu spotkań nie udałoby się wygrać bez rekonwalescenta Kamila Michalskiego. Rozgrywający w niedzielę zaliczył 8 asyst, a w sobotę po jego kapitalnym podaniu decydujące punkty w meczu zdobył Lipiński.
- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Play off to specyficzne mecze, a rywal jest bardzo wymagający. I tak nas jednak zaskoczył skutecznością. To była jednak dobra lekcja i wiemy, czego możemy się spodziewać w trzecim meczu - podkreśla Przybyszewski.
Kolejne półfinałowe starcie w sobotę w Piasecznie.
Czytaj e-wydanie »