Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor NFZ w Bydgoszczy: Braku lekarza nie "załata" się karą finansową

Rozmawiała Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
Tomasz Pieczka
Tomasz Pieczka archiwum
- Narażenie pacjenta na utratę zdrowia i życia nie daje nam możliwości wzywania do usunięcia usterki w jakimś tam okresie. Jeśli nie ma lekarza, to nie ma i poradni! - mówi w rozmowie z "Pomorską" Tomasz Pieczka, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Bydgoszczy.

Jak już informowaliśmy, w wyniku kontroli przeprowadzonej w 241 placówkach, regionalny oddział NFZ zerwał umowy z 38 poradniami specjalistycznymi.

Tu lekarz już nie przyjmie. Lista poradni zamkniętych po kontroli NFZ

- Dlaczego zdecydował się pan na tak radykalną "operację"?

- Nadrzędnym celem NFZ jest troska o dobro pacjenta. Także poprzez monitorowanie zakontraktowanych świadczeń. To nasz obowiązek. Z analizy comiesięcznych informacji, przekazywanych przez placówki, które podpisały z nami umowy wynikają natomiast znaczące rozbieżności, między złożoną ofertą a jej realizacją. Dlatego postanowiliśmy poznać rzeczywisty obraz usług medycznych.

- Jak poważne były uchybienia, które stwierdzili kontrolerzy?

- Pacjent ma prawo wiedzieć, w jakiej przychodni i w jakich godzinach przyjmie go lekarz specjalista. Ma też prawo oczekiwać, że dana jednostka jest wyposażona w odpowiedni sprzęt. To wszystko reguluje umowa. Jest ona tak skonstruowana, aby zadbać o interes pacjenta, a nie NFZ.

Jeżeli kontrolerzy stwierdzają, że przyjmuje inny lekarz niż wynika to z harmonogramu dyżurów, że obecny w gabinecie specjalista udziela porad odpłatnie, czyli że pacjent musi zapłacić za wizytę z własnej kieszeni, że lekarza po prostu nie ma w poradni, a kilkakrotnie nasza kontrola nie doszła do skutku, bo przychodnia była po prostu zamknięta na głucho - to mamy obraz zastrzeżeń bardzo poważnych

- Kierownik przychodni powie, że kontrakt pozwala mu na przyjęcie określonej liczby pacjentów. Po co lekarz ma tkwić w pustym gabinecie?

- Umowa jasno precyzuje warunki kontraktu. Tam nie ma mowy o liczbie pacjentów. Szef placówki medycznej godzi się na określoną wysokość kontraktu, a warunkiem jego zawarcia jest harmonogram pracy lekarza. To, że w danym dniu medyk przyjął zapisaną liczbę pacjentów, nic nie znaczy. On powinien być w poradni w godzinach pracy, bo gdy się pojawi chory, wymagający natychmiastowej pomoc człowiek jest zobowiązany go przyjąć. Proszę wierzyć, że rozwiązanie umowy było bardzo trudną decyzją, podejmowaną tylko w szczególnie drastycznych przypadkach lekceważenia umowy.

Spotykamy się z zarzutami, że kontrolerzy pojawiali się w poradni pięć minut przed jej zamknięciem. Jest on nierzetelny i bezzasadny: my nie wiemy, czy lekarza nie było od 6 minut, czy może od ponad godziny.

Jeśli zespół wizytujący prosi o przedstawienie dokumentacji potwierdzającej, że danego dnia poradnia była czynna, a placówka nie może jej okazać, to co mamy zrobić? Możemy tylko rozwiązać umowę i to natychmiast!

- Czy można mówić o swoistej "recydywie" niektórych lekarzy - byli już kontrolowani, były zarzuty?

- Takich kontroli w tym oddziale NFZ dotąd nie było. Widząc różnego rodzaju nieprawidłowości systemowe wysyłaliśmy pisma, wzywające do podjęcia określonych czynności naprawczych. Na przykład w Toruniu duża liczba poradni takie pisma otrzymała na przełomie stycznia i lutego. Reakcja była znikoma. I to w zasadzie zdecydowało o podjęciu radykalnych działań.

- Czy w arsenale sankcji nie ma kar finansowych? Dlaczego po taki oręż pan nie sięgnął? Zabolałoby kierowników przychodni, a nie pacjentów?

- Kontrolerzy weryfikowali prace lekarzy cztery miesiące wstecz. Dzięki temu uzyskali informacje o braku lekarza w danej poradni w tym okresie. Takie przewinienie jest na tyle poważnym złamaniem umowy, że naraża bezpieczeństwo pacjenta. I wręcz wymusza zerwanie umowy. Narażenie pacjenta na utratę zdrowia i życia nie daje nam możliwości wzywania do usunięcia usterki w jakimś tam okresie. Jeśli nie ma lekarza, to nie ma i poradni!

W przypadku uchybień o mniejszym ciężarze gatunkowym, gdy np. w placówce nie ma aktualnych informacji o pracy lekarzy, wzywamy do ich usunięcia, wyznaczając termin i wtedy rozważamy ewentualne nałożenie sankcji finansowych.

- Jak dotkliwe są to kary?

- Zgodnie z przepisami maksymalnie mogą one wynieść 2 proc. wartości kontraktu. Gdy nie ma lekarza, a być powinien, to takiego uchybienia karą pieniężną się nie załagodzi. Ludzkie zdrowie nie ma ceny.

- Czy kontrole to także skutek skarg od pacjentów na źle działające poradnie i lekarzy?

- One również były dla nas bardzo istotne, ale opieraliśmy się głównie na ustaleniach systemowych.

- NFZ ukarał lekarzy, ale najbardziej ucierpieli pacjenci, bo "wypadli" z kolejki i muszą szukać pomocy gdzie indziej.

- Tak radykalne posunięcie, jak zerwanie kontraktu poddaliśmy bardzo szczegółowej analizie, także w zakresie zapewnienia pacjentom pomocy lekarzy specjalistów. W stosunku do pojawiających się potrzeb błyskawicznie podejmiemy decyzję - to może być konkurs, rokowania czy aneksowanie umów - tak, aby w konsekwencji, możliwie jak najszybciej zapewnić usługi medyczne na danym obszarze.

Musimy jednak odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: czy zrywając umowę z poradnią, która przyjmowała pacjentów za pieniądze naruszyliśmy dostępność do bezpłatnego leczenia? Moim zdaniem nie, bo placówka udzielająca pomocy w ramach NFZ nie działała. Jej faktycznie nie było i - w istocie rzeczy - niewielu posiadaczy publicznego ubezpieczenia mogło z leczenia w niej skorzystać.

W Toruniu, o czym donosiły media, podobno pozbawiliśmy kobiety opieki lekarzy ginekologów. Rzeczywiście: wypowiedzieliśmy umowę dwóm placówkom, jednak dziesięć innych nadal przyjmuje ubezpieczone pacjentki. Co więcej - w czterech poradniach czas oczekiwania jest bardzo krótki. O czy więc mówimy?
W przypadku toruńskiej poradni endokrynologicznej błyskawicznie podejmiemy decyzję o tym, jaki tryb zastosować, by pacjent nie ucierpiał.

- Błyskawicznie, to znaczy kiedy?

- Choćby w poniedziałek (14 maja - przyp. red.). Pracuje zespół roboczy, który się tym tematem zajmuje. I nie robimy tego dla mediów czy też dla siebie. Podkreślam - nie bagatelizujemy problemu dostępności do specjalistów, o których pisze prasa. Każdy sygnał jest traktowany poważnie - np. kolejka do kardiologa dziecięcego w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym. Po informacjach o problemach podjęliśmy natychmiast rozmowy z dyrekcją lecznicy, które jeszcze dziś (11 maja - przyp. red.) się zakończą i dadzą możliwość zwiększenia liczby przyjmowanych pacjentów.
Nie chcemy zakłócać porządku w zakresie udzielanie świadczeń czy - jak chcą tego niektórzy recenzenci naszych działań - wprowadzać chaos. Jesteśmy zdeterminowani uczynić wszystko co w naszej mocy, aby uporządkować system świadczeń zdrowotnych w naszym województwie.

- Czy kierownicy placówek, z którymi NFZ zerwał umowę, mogą liczyć na zmianę decyzji?

- Wpłynęło sporo odwołań. Każde dokładnie przeanalizujemy; jesteśmy do tego dobrze przygotowani. Jednak w tych zażaleniach, które już nadeszły, często natrafiamy na tłumaczenia wprost zdumiewające, w rodzaju "lekarza nie było bo... w tym czasie miał dyżur w innej placówce". Takie wyjaśnienia nie mogą być podstawą do zmiany podjętej już decyzji.

- Poradniom, które leczyły w ramach kontraktu za pieniądze zapewne pan "nie odpuści". Jak wiele było takich przypadków?

- To są jednostkowe sytuacje, co jednak nie zmienia postaci rzeczy.

- Co będzie z pacjentami?

- Podejmując decyzję o rozwiązaniu umów równolegle prowadziliśmy rozmowy z innymi placówkami. Do części mediów już trafił komunikat z informacją o tym, jakie placówki nadal udzielają świadczeń i przyjmują ubezpieczonych pacjentów. Chcemy też, by w tych przychodniach, które utraciły kontrakt pojawiły się rzetelne informacje, gdzie pacjenci mogą szukać pomocy

- Pan mówi - już, zaraz, natychmiast. Tymczasem NFZ zerwał umowy 30 kwietnia, a dziś jest już 11 maja. I dopiero teraz pojawią się pierwsze komunikaty, gdzie zdesperowani chorzy mogą poszukać lekarza.

- Podamy "pewniaki", po dokończeniu rozmów z konkretnymi przychodniami. Nie chcieliśmy kierować pacjentów do tych lecznic, w których musieliby czekać w długich kolejkach. To nie będzie suchy wykaz, więc warto poczekać kilka dni. To będzie dobra informacja.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska