- Na Kujawach są takie gospodarstwa, na teren których boję się wchodzić - mówi pani Joanna, przedstawicielka towarzystwa sprzedającego ubezpieczenia w rolnictwie. - I nie chodzi o psy, ale o bałagan. Bo łatwo się tam przewrócić np. o rowki odprowadzające wodę, głębokie koleiny, dziury, albo narzędzia pozostawione gdzie popadnie. Nie dziwię się, że wypadków w rolnictwie wciąż jest dużo.
Przez dziurawe podwórka
W pierwszych trzech kwartałach tego roku do Oddziału Regionalnego Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Bydgoszczy zgłoszono 1224 wypadki przy pracy rolniczej, w tym 2 śmiertelne. Prawie połowa z nich dotyczy upadków.
Przyczyny? - Dziurawe podwórka, za wąskie ciągi komunikacyjne, śliska nawierzchnia - wymienia Jerzy Wojtach z bydgoskiego KRUS-u. - Często rolnicy myślą tak: teraz nie mam czasu na utwardzenie podwórka, albo choćby wyrównanie kolein po ciężkim sprzęcie. Odkładają to na później. No i taka prowizorka pozostaje na długo.
Do wielu wypadków na podwórkach dochodzi jesienią i zimą. Szczególnie wtedy, gdy słupek rtęci spada poniżej zera, a dziury zakrywa śnieg. - Problem polega też na tym, że niektórzy nie noszą obuwia roboczego, ale dawne buty wizytowe - dodaje Wojtach. - Zniszczyły się, więc nakładają je na przykład tylko do obory. To bardzo niebezpieczne, bo obuwie robocze powinno mieć podeszwy antypoślizgowe!
Jerzy Wojtach podkreśla, że do wypadków w rolnictwie dochodzi przez cały rok. Latem częściej do tragedii na polach (np. w czasie żniw), jesienią (w czasie zwożenia wielu plonów do gospodarstwa) na podwórkach.
Na szczęście, ich liczba systematycznie spada. - Gospodarze są coraz bardziej świadomi zagrożeń - dodaje Jerzy Wojtach. - Efekty przynosi też prewencja, spotkania z rolnikami, z ich dziećmi.
Dzieciom KRUS rozdaje broszurki. Takie jak ta nosząca tytuł "Dozwolone od lat 16- stu - czyli niebezpieczne prace w gospodarstwie rolnym". Ilustracje (jedna z nich obok) robią wrażenie, nie tylko na najmłodszych.
Dorosły wie lepiej
- Trudniej pracuje się z dorosłymi - twierdzi Anna Subkowska, starszy radca do spraw prewencji w rolnictwie indywidualnym z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. - Oni częściej są nastawieni sceptycznie. Myślą: znowu ktoś będzie nas pouczać! Dzieci są bardziej otwarte, chętne do współpracy.
I chętniej opowiadają. Na przykład o tym, w jaki sposób pomagają rodzicom. - Niektóre opowieści są przerażające! - twierdzi Anna Subkowska. - Niejednokrotnie dzieci ciężko pracują. Noszą wiadra, karmę dla zwierząt. Niedawno rozmawiałam z uczniami podstawówki, pierwszych trzech klas. I wielu chłopców chwaliło się, że podjeżdżają ciągnikami na polu albo karmią duże zwierzęta. Robią to pod okiem i za przyzwoleniem dorosłych.
Przez dzieci do rodziców
Dodaje, że często to dzieci same chcą pomagać rodzicom. Dlaczego dorośli godzą się na takie niebezpieczne zajęcia?
- Niektórzy są wciąż nieświadomi, szczególnie osoby starsze - uważa Marcin Wasiniewski gospodarz z Kiełpina (gm. Tuchola) laureat niejednego konkursu dotyczącego bezpiecznej pracy w rolnictwie. Ale i on dodaje, że jest coraz lepiej.
- Niektórzy chcą poprzez pracę zaszczepić w dzieciach bakcyla, wychować następców - dodaje Subkowska.
A inspektorzy pracy właśnie poprzez dzieci chcą dotrzeć do rodziców. Proszą je, by w domu zwróciły uwagę na to, czy nie ma takich zagrożeń o jakich była mowa na zajęciach.
Czas na refleksję
Informacje o wypadkach skłaniają do refleksji. Także wśród dzieci. - Jeden z chłopców opowiadał, że jego wujek został pochwycony przez rozrzutnik obornika i zginął - dodaje pani Anna. - Na rówieśnikach zrobiło to duże wrażenie. Zaczęli się zastanawiać nad zagrożeniami, analizować je.
Dorośli, którzy słyszeli o wypadku w swojej okolicy też zaczynają baczniej przyglądać się własnemu gospodarstwu. Niestety czasami kończy się tylko na wykonaniu prowizorycznych zabezpieczeń.