Dziki Warszawa - Anwil Włocławek 67:95
Kwarty: 11:17, 22:24, 12:24, 22:30
Dziki: Green 14 (1), Coleman 14, Mcglynn 12, Aleksandrowicz 2, Czujkowski 0 - Sanni 14 (1), Crawley 7 (1), Pamuła 2, Nojszewski 2, Grochowski 0, Kopycki 0, Mokros 0.
Anwil: Sanders 18 (3), Garbacz 12 (2), Petrasek 12 (1), Łączyński 6 (2), Dimec 6 - Kyzlink 17 (4), Joesaar 12 (2), Kostrzewski 9, Bell 3 (1), Wadowski 0, Bojanowski 0.
Włocławianie zaczęli z niezwykle mocną defensywą. Przez ponad sześć minut pozwolili rywalom zdobyć tylko dwa punkty! Wypracowana kilkupunktowa przewaga pozwoliła podopiecznym Frasunkiewicza kontrolować przebieg wydarzeń. Anwilowcy grali spokojnie i cierpliwie w ataku, przygotowując akcje do czystych pozycji rzutowych.
Niestety, końcówka drugiej kwarty była słabsza w wykonaniu zawodników z Włocławka. Już tak szczelnie nie bronili i nie byli skuteczni w ataku. W ostatniej minucie przed przerwą prowadzili tylko 35:33, ale trójki trafili Janari Joessar i Victor Sanders.
Drugą połowę dla Anwilu otworzył za trzy Jakub Garbacz. Potem zaczął się koncert Sandersa, który trafiał raz za razem i głównie dzięki jego rzutom włocławianie prowadzili 56:39 w 25. minucie. Włocławianie już nie pozwolili rywalom wrócić do gry. Przewaga tylko rosła, bo praktycznie każdy z koszykarzy Anwilu trafiał. Z bardzo dobrej strony pokazał się rezerwowy Tomáš Kyzlink.
Już w środę Anwil czeka zaległy mecz ze Śląskiem Wrocław. Początek o godz. 20.
