Dziś Maciej Boinski „zdobędzie” Wisłę

Rozmawiałem z panem Maciejem wczoraj w południe. - Ładna pogoda - mówił. - Do ujścia Wisły mam jeszcze tylko 15 kilometrów. Dziś zamierzam przejść 7-8 km. I po raz ostatni w tej wyprawie rozbiję się nad rzeką. To będzie moja ostatnia noc nad Wisłą - w namiocie. Jutro wstanę skoro świt, zjem śniadanie i rano dotrę do Mikoszewa. Tam będzie kres mojej wędrówki wzdłuż Królowej Polskich Rzek...

W Mikoszewie na Macieja Boinskiego będzie czekać ekipa gdańskiej telewizji i radia, oraz transport - do domu! - Przyjedzie po mnie samochodem kolega - mówi pan Maciej. Nie ukrywa, że tęskni za domem. Wszak spędził samotnie nad Wisłą ponad 50 dni. Od 2 stycznia, kiedy to wyruszył od źródeł Wisły - z Baraniej Góry. Do ujścia - wyznaczył sobie jako punkt docelowy Mikoszewo - miał 1047 kilometrów. Do tablic informacyjnych wyznaczających 941 kilometrów żeglownych trzeba zawsze dodać 106 kilometrów...

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

Pan Maciej przeszedł pewnie więcej niż „mapowe” 1047 km. Nie zawsze przecież można było iść wzdłuż brzegu.
- Czy mamy czystą rzekę? Jest piękna, dzika, ale często zaśmiecona. Przykład? Toruń. Wis a vis starówki czyste brzegi. Dalej, gdzie zaczynają się ogrody działkowe, potwornie zaśmiecone... Aż wstyd. Jak w Solcu? Tam śmieci nad Wisłą nie zwróciły mojej uwagi... Największa przykrość spotkała mnie wczoraj w Tczewie. Marzyłem, by zwiedzić tam Muzeum Wisły. Wystawę stałą mogłem zobaczyć. Czasowej - też o Wiśle - już nie, bo choć gotowa, otwarta będzie jutro... Śmiechu warte, prawda?

A jak Nakło powita dziś swego mieszkańca?