- Gdy w połowie rundy przejmował Pan zespół spodziewał się Pan lepszego zakończenia?
- Powiedzmy sobie jasno: sytuacja drużyny była tragiczna. Nie miałem prawa spodziewać się cudów. Najgorsze jest to, że zgubiliśmy kontrakt z rywalami. Powinniśmy zdobyć kilka punktów więcej.
- Tej drużyny praktycznie już nie ma, klub poinformował o rozstaniu z dziesięcioma piłkarzami. To była Pana decyzja czy została narzucona?
- Przede wszystkim nic nie zostało jeszcze przesądzone. Na razie będziemy z nimi rozmawiać. Klub zaproponuje im nowe warunki i dopiero gdy ich nie przyjmą, to mogą rozwiązać kontrakty. Ale wcale nie jest tak łatwo o pewną i solidną pracę w piłce w tej chwili. Najważniejsze, że skończyły się wirtualne pieniądze i prezes proponuje takie warunki, z których Elana będzie mogła się wywiązać. Na razie więc nikogo nie wyrzucamy i nie jest powiedziane, że ktoś z tej dziesiątki nie zostanie.
- Piłkarze będą musieli uwierzyć w utrzymanie równie mocno, jak Pan. Bez motywacji nie będzie szans na utrzymanie.
- Rozmawiałem o tym z chłopakami. Nie ma w drużynie miejsca dla kogoś, kto nie wierzy w nasz cel. Jesteśmy w sytuacji ekstremalnej i ekstremalne musi być także nasze podejście. Wszyscy muszą pracować na 200 procent, żeby mieć choć cień szansy. Wydaje mi się, że właśnie tacy piłkarze zostali w Elanie. Podczas dwóch ostatnich sparingów musiałem ich nawet hamować, zangażowania nikomu nie brakuje.
Więcej o Elanie w piątkowym wydaniu Gazety Pomorskiej.
Czytaj e-wydanie »