Zawodnicy twierdzą, że mają prawo rozliczać się z podatku, jako przedsiębiorcy i płacić podatek liniowy w wysokości 19 procent dochodów. Z tym nie zgadza się Urząd Skarbowy. Argumentuje, że żużlowcy, zgodnie z ustawą o sporcie kwalifikowanym, jak wszyscy inni polscy sportowcy powinni rozliczać się w oparciu o standardową skalę podatkową. W wypadku zdecydowanej większości stawka wyniosłaby 32 procent całych rocznych dochodów.
Czytaj: Oświadczenie Romana Karkosika w sprawie dalszego finansowania klubu KST Unibax SA
Do sądu poszedł Adam Skórnicki, ale przegrał najpierw w I instancji, a we wtorek jego skargę kasacyjną oddalił Naczelny Sąd Administracyjny. O wyroku poinformowała Gazeta Prawna. Sąd orzekł, że działalność żużlowca jednak różni się od działalności gospodarczej. "NSA uznał stanowisko sądu I instancji za prawidłowe. Sędzia Zbigniew Romała wyjaśnił, że żużlowiec, w przeciwieństwie np. do osoby wykonującej zawód mechanika samochodowego, musi wykonywać swoją działalność osobiście - musi sam reprezentować klub i startować w zawodach. Nikt go w tym nie zastąpi" - czytamy w Gazecie Prawnej.
To bardzo zła informacja dla wszystkich polskich żużlowców. Z takim wyrokiem w ręku urzędnicy fiskusa moga teraz wezwać ich do kontroli za ostatnie pięć lat. Wszyscy zawodnicy, którzy rozliczali się dotąd podatkiem liniowym, zapewne zostaną wezwani do dopłaty według stawki 32 procent. To będą duże pieniądze, według ostrożnych szacunków w przypadku czołowych żużlowców od 0,5 mln zł w górę.
Czytaj e-wydanie »