Kontrowersje wokół inwestycji po raz pierwszy opisaliśmy 6 czerwca 2008 r. ("Kłopotliwe mieszkania").
Osoby, które kupiły lokale od Dolcanu skarżyły się na opóźnienia, usterki, złe zarządzanie. Warszawski deweloper zapewniał, że kłopoty zostaną rozwiązane, a winę zrzucał na wykonawcę. Mieszkańców to nie przekonało i zastanawiają się nad wystąpieniem na drogę sądową.
Może to być tylko część pozwów, jakie zasypią Dolcan, bo ze współpracy z firmą niezadowoleni są też bydgoscy podwykonawcy inwestycji. Zastrzegają publikację nazwisk, ale otwarcie mówią, że zostali oszukani.
Czekają na półtora miliona
Pan Ryszard na budowie zajmował się m.in. szpachlowaniem i malowaniem. Prace wycenił na ponad 100 tys. zł, z czego miał dostać 61 tys. zł.
- Kiedy się upominam, za każdym razem słyszę od szefa Instal-Systemu (generalny wykonawca wyznaczony przez Dolcan - przyp. red.), że pieniądze już idą - mówi budowlaniec, który czeka na nie już blisko rok.
Do sądu jednak iść nie planuje.
- Co z tego, że wygram, skoro skończy się na satysfakcji, bo pieniędzy i tak nie odzyskam - tłumaczy.
- Jeżeli dłużnicy nie zapłacą, to wejdzie komornik - przekonuje pan Tadeusz, który z kolei o swoje walczy. - Instal-System i Dolcan dostały sądowe nakazy spłaty moich należności i teraz czekam.
Kwoty nie zdradza, ale może chodzić o kilkaset tysięcy złotych.
Około 350 tys. zł Dolcan i Instal-System mają być winni kolejnemu z podwykonawców.
- W pierwszej instancji dostali nakaz zapłaty, teraz trwa apelacja - informuje pan Kazimierz, reprezentujący jego interesy.
Wskazuje, że w podobnej sytuacji jest kilkanaście firm.
- Długi wobec wszystkich przekraczają półtora miliona złotych - przekonuje.
Znowu winni są inni, a Dolcan czysty?
- Nie ma żadnych podwykonawców, którym bylibyśmy coś winni - odpiera zarzuty Jarosław Oszczak, dyrektor finansowy Dolcanu.
Przekonuje, że ze wszystkimi zatrudnianymi firmami się rozliczono, a ewentualne roszczenia są kierowane do Instal-Systemu.
- To był główny wykonawca, któremu zleciliśmy inwestycję i to on zatrudniał podwykonawców - tłumaczy Jarosław Oszczak, wskazując, że wielu z nich miało podjąć współpracę z wykonawcą bez poinformowania o tym fakcie inwestora (przed autoryzacją swoich wypowiedzi Jarosław Oszczak twierdził, że część nie miała w ogóle umów z Instal-Systemem).
Dyrektor zaznacza, że z tego punktu widzenia dewelopera nie obowiązuje przepis o solidarnej odpowiedzialności inwestora i wykonawcy.
- Solidarni czujemy się tylko wobec wykonawców, którzy byli zgłoszeni, pozostali powinni dochodzić roszczeń od Instal-System - powtarza Jarosław Oszczak.
Sam Dolcan też narzeka na głównego wykonawcę swojej bydgoskiej inwestycji.
- Wybraliśmy tę firmę w przetargu, bo mieliśmy z nią dobre doświadczenia przy innych inwestycjach, a tymczasem straciliśmy przez zaistniałą sytuację prestiż i zaufanie w Bydgoszczy - żali się dyrektor Dolcanu, zapewniając, że firma robi wszystko, aby podwykonawcy, którzy zawarli umowy z Instal Systemem odzyskali uzasadnione wierzytelności.
Instal-System gubi się w tłumaczeniach...
Prezes generalnego wykonawcy do zarzutów inwestora nie chce się odnosić, bo oficjalnie ich nie słyszał. Skargi podwykonawców odpiera za to własnymi.
- Nie dostali wszystkich pieniędzy, bo jakość prac oraz terminy wykonania pozostawiają wiele do życzenia, a wezwania do usunięcia usterek pozostają bez odzewu - mówi Piotr Baran.
Zaprzecza przy tym, jakoby sąd nakazał, aby Instal-System zapłacił kilku firmom zaległe pieniądze. Dopiero kiedy wymieniamy ich nazwy przyznaje, że dwa takie nakazy są.
Podtrzymuje jednocześnie opinię o nierzetelności podwykonawców.
- Część nie zrobiła tego, co było zapisane w umowie, inni zrobili to źle, a jeszcze inni próbowali zawyżać koszty - oskarża Piotr Baran. - Do tego podwykonawcy nawzajem psuli własną pracę, potem domagając się pieniędzy od nas.
Przedstawiciel Instal-Systemu odpiera także zarzuty, jakoby część firm była zatrudniona nielegalnie.
- Ze wszystkimi podwykonawcami mieliśmy umowy i jeżeli ktoś pracował "na czarno", to byli to pracownicy lub podwykonawcy tych firm - przekonuje
...i narzeka na bydgoszczan
Piotr Baran za większość kłopotów obwinia głównie bydgoskie firmy.
- Projektant, inspektor nadzoru i podwykonawcy są stąd i wzajemnie się wspierali, wiedząc, że jesteśmy na nich zdani. Było kilka uczciwych firm, ale gdybyśmy ludzi ściągnęli z Warszawy nie byłoby żadnych problemów - pozostaje w dobrym samopoczuciu szef Instal-Systemu.
Opisana sytuacja zaniepokoiła za to Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
- Na razie nie byliśmy na tej budowie, bo inwestor nie złożył wniosku na wydanie decyzji o użytkowanie, ale sprawdzimy co się tam dzieje - zapowiada Marek Jaworski, szef PINB w Bydgoszczy.
Franciszek Szypliński, doradca w Izbie Inżynierów Budownictwa w Bydgoszczy
Solidarną odpowiedzialność inwestora i wykonawcy zapisano w prawie budowlanym. Inwestor odpowiada za to, co dzieje się na budowie. Nie może być tak, że nie wie o posunięciach wykonawcy czy uchybieniach. Od tego jest inspektor nadzoru właścicielskiego i on, z ramienia inwestora, powinien wszystkiego dopilnować. Jeśli przy inwestycji dojdzie do nieprawidłowości, to w pierwszej kolejności odpowiada inwestor, następnie projektant, kierownik budowy (ze strony wykonawcy - przyp. red.) i inspektor nadzoru właścicielskiego.