https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Franz Astoria Bydgoszcz dzielnie, ale bez punktów

Paweł Lewandowski i Dorian Szyttenholm nie znaleźli sposobu na pokonanie AZS w Kutnie.
Paweł Lewandowski i Dorian Szyttenholm nie znaleźli sposobu na pokonanie AZS w Kutnie. Andrzej Muszyński
Mimo braku najlepszego strzelca w składzie koszykarze Franz Astorii Bydgoszcz zagrali niezły mecz w Kutnie z wiceliderem.

AZS Kutno - Franz Astoria Bydgoszcz 93:84 (21:11, 23:30, 17:24, 32:19)

AZS: Bręk 29 (5), 6 as., Glabas 18 (2), 9 zb., Dłuski 15, 16 zb., Rduch 13 (3), 6 zb., 4 as., Jakóbczyk 12 (2), 3 as., 3 prz. oraz Małecki 4, Kobus 2, Szwed 0.
FRANZ ASTORIA: Szyttenholm 19, Robak 19 (1), 3 prz., Małgorzaciak 12 (1), Laydych 7 (1), Lewandowski 7 (1), 3 as. oraz Fraś 12, 6 zb., 2 bl., Barszczyk 8, 5 zb., Andryańczyk 0, Szafranek 0, Rąpalski 0.

Niestety, za wrażenia artystyczne punktów się nie przyznaje. - Zebraliśmy wiele pochwał, bo zagraliśmy dobry mecz, może z wyjątkiem 1. kwarty. Na pewno zabrakło Mateusza Bierwagena (pauza po 5. faulu technicznym - red.) i trochę spokoju w ostatnich dwóch minutach - ocenia trener Jarosław Zawadka.

Miejscowi świetnie weszli w mecz. Straty rywali zamieniali szybko na punkty i prowadzili 7:2 i 21:8. W "Aście" swoje grali tylko Fraś i Robak. W 2. odsłonie do świetnej dyspozycji tego drugiego dostosował się Barszczyk, punkty dorzucali pozostali i gra się wyrównała: od 25:11 do 41:41.
Prawdziwy koncert zespołowej gry bydgoszczanie dali w 3. odsłonie. W 24. min. po "3" Laydycha objęli prowadzenie 49:48, a w 27. po rzucie Lewandowskiego nawet 55:50. Jeszcze pod koniec kwarty było 61:65. Wynik na dobrą sprawę trzymał Dłuski, który słabiej trafiał (5/14 z gry), ale zbierał piłki (16, w tym 6 w ataku). Zesztą w tym elemencie miejscowi dominowali (43-29, 18-4 w ataku!).

Na początku 4. kwarty wraz z upływem sił nasi koszykarze nie bronili już tak ściśle i gospodarze zaczęli mieć pozycje do rzutów z dystansu. I co gorsza zaczęli trafiać. W ostatnich 10 minutach aż 6 razy z 8 prób (!). Walczył jak lew Szyttenholm, ale powoli AZS odskakiwał: 78:75, 81:78 i 87:84 na 50 sekund przed końcem.

- Niestety, nie graliśmy tego co sobie planowaliśmy na przerwie. Po wolnych Bręka Małgorzaciak miał rzucać za 3, ale zaczął kombinować i stracił piłkę, choć twierdził, że był faulowany. Potem Lewandowski też miał rzucać, a skończyło się stratą. Szkoda tych głupich błędów, bo one oraz te "trójki" przesądziły - podsumowuje trener.

Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Pomorskiej". Zapraszamy!

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska