Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Więcbork. W bibliotece wspominali obóz w Karolewie

BARBARA ZYBAJŁO-NERKOWSKA
Na pierwszym planie Kazimierz Buława i Maria Kunicka, którzy opowiadali o Karolewie.
Na pierwszym planie Kazimierz Buława i Maria Kunicka, którzy opowiadali o Karolewie. Barbara Zybajło-Nerkowska
Wczoraj biblioteka stała się miejscem wstrząsających wspomnień i opowieści o obozie w Karolewie. Minęły lata, ale ludzie pamiętają. Na jaw wyszły nieznane wcześniej fakty.

Był u nas taki Cygan, Albert Franz. Znamy go wszyscy, bo grał tu na zabawach - opowiadał wczoraj Kazimierz Buława. - Miał wysoko postawionego brata w Berlinie i jak tylko go wsadzili do obozu, jego siostra zaraz o tym do Berlina napisała. Po wojnie mówił mi: Kaziu, jak widzę te matki i siostry, które czekają na powrót ojców i braci, to mi się łzy z oczu kulają. My tam brodziliśmy po kostki we własnej krwi.

Przeczytaj także:Gmina Kamień. Pan Samochodzik przyjechał do biblioteki

Na spotkanie z prokuratorem IPN Mieczysławem Górą przyszła nie tylko młodzież z ogólniaka. Stawili się też mieszkańcy powiatu, dla których temat do dziś jest żywy. Góra przybliżył najpierw młodzieży temat, bo była to przecież żywa lekcja historii.

Jak podkreślał, skąpy poziom powojennych struktur sprawił, że informacje o zbrodni w Karolewie nie były zbierane tak, jak powinny, a przecież w stosunku do Doliny Śmierci w Chojnicach czy mordów w Rudzkim Moście liczba pochowanych w gminie Więcbork jest nieporównywalnie większa.
- Zadawanie śmierci w Katyniu w porównaniu z tym, co działo się w Karolewie, jest niemal humanitarne - mówił Góra i przypomniał, że w Karolewie sąsiadów mordowali ich sąsiedzi - członkowie Selbstschutzu.

W opuszczonym dworze w Karolewie mieszkali oprawcy. W chlewach i spichrzach na betonowej posadzce skazani na śmierć Polacy - część z nich nago na szkle w piwnicach. Mordowani byli z broni, maczugami, kijami i szprychami od wozów, czasami odcinano im głowy szpadlami i półżywych wrzucano do grobów. Sterowała nimi niemiecka inteligencja.

Góra przybliżył młodzieży problem, ale starsi mieszkańcy przyszli, żeby zweryfikować część wypowiedzi prokuratora, który wyjaśnił, że tak naprawdę zbrodnia w Karolewie, w przeciwieństwie do Rudzkiego Mostu czy Radzimia, nie doczekało się solidnego prokuratorskiego dochodzenia.

Trudno jest też ustalić dokładną listę nazwisk - wiadomo, że odbyły się dwie ekshumacje. Odkryto 3 tys. ciał, ale znane jest tylko 300 nazwisk pomordowanych. - Pozostaje do ustalenia 2 tys. 700 osób? - mówił Góra. - Stąd nasz apel o pomoc.

Przy okazji na jaw wyszły ciekawe fakty. Prokurator zauważył, że nie ma dokumentacji ani protokołów z ekshumacji oraz przedmiotów, jakie wtedy znaleziono i tak naprawdę niewiele o nich wiemy. - Ja byłam świadkiem ekshumacji - powiedziała Maria Kunicka z Sypniewa. - Miałam wtedy wprawdzie osiem lat, ale pamiętam. Przy grobach leżały ławy, na których wystawiono przedmioty. Mało ich było, bo ci ludzie mogli ze sobą mieć?

Mieszkanka Sypniewa opowiedziała, że właśnie wtedy rodzina dowiedziała się, że w Karolewie zginął jej dziadek. - Nosił przy sobie myśliwską tabakierkę z monogramem - opowiadała. - A jeśli chodzi o zdjęcia, to ich wykonanie zlecono fotografowi z Więcborka, panu Kadrowskiemu.

Jak się okazuje, były w domu sypniewianki, ale użyczyła je jednemu z tygodników, zirytowana tekstem o córce byłego właściciela Sypniewa, który, jak podkreślała, miał długie ręce i chciał zatrzeć ślady po swojej zbrodni. - Jego brat miał majątek w Debrznie - mówiła Kunicka. - A połowa Sypniewa pracowała u niego. To jak te dokumenty o Karolewie miały ocaleć? Jeszcze w latach 70-tych przyjeżdżał tu na polowania. Choć wszyscy wiedzieli, jaki miał udział w zbrodni.

Natomiast mieszkanka Pęperzyna opowiedziała o Władysławie Dudzie, który wydostał się z grobu w Karolewie. - Mordowali ich już w drodze, więc groby są w tych krzakach - mówiła. - Później dobijali kolbami, a on był mały i sprytny, padł, zanim były strzały. Poszedł przez las do stogu siana. Był głodny. Babcia mu pomogła, a on powiedział: Marylko, idę dalej, bo jak mnie tu dopadną, to was zatłuką. I poszedł na Puszczę. Zmarł niedawno, ale wszystko doskonale opowiadał.

Jak się okazuje, domy kryją wiele niezwykłych historii i być może dzięki mieszkańcom uda się rzucić więcej światła na obóz w Karolewie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska