Gniewkowo. Milion złotych kary za wycięcie drzew

W lutym 2005 roku ktoś wyciął 56 drzew. Na pana M. ratusz nałożył karę w wysokości ponad miliona złotych mimo, iż w tym czasie nie był on jeszcze właścicielem gruntów, na których te drzewa rosły. Na dodatek gminna komisja powołana do zbadania tej sprawy popełniła mnóstwo błędów, które do dziś utrudniają burmistrzowi wydanie decyzji zgodnej z prawem.

Poprzedni wiceburmistrz Tomasz Sołtys odroczył wykonanie kary. Pan M. przekonywał bowiem, że odtworzy zadrzewienie. Minęły trzy lata. Zmieniły się władze. Burmistrz Adam Roszak wrócił do sprawy.

- Nie mogliśmy jej zostawić w szufladzie. Trzeba było działać. W innym przypadku RIO i NIK oskarżyłyby nas o naruszenie dyscypliny finansów publicznych - tłumaczy dziś burmistrz Adam Roszak. Przyznaje, że przez błędy popełnione przez poprzedników trudno jest sprawę doprowadzić do końca.

Tymczasem Maria Batkowska, pełnomocnik pana M., dodaje, że i burmistrz Adam Roszak popełnił w tej sprawie błędy. Wykazuje, że włodarz posiadał opinię biegłego, który jednoznacznie stwierdził, że przycięte drzewa odzyskały swoją żywotność. Mimo wszystko powołał drugiego biegłego, który przedstawił skrajnie odmienną opinię. Podejmując decyzję dał wiarę tylko drugiemu biegłemu. - Powinien powołać trzeciego biegłego dla rozwikłania tej sprawy. Tego jednak nie zrobił - mówi Maria Batkowska.

SKO sprawę umorzyło. Burmistrz nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie się odwoływał. Przekonuje, że nawet gdyby doprowadził do pomyślnego (dla gminy) finału, nie byłby surowy dla pana M. Zapewnia, że skłonny byłby część kary umorzyć lub rozłożyć płatności na raty.