Burmistrz Adam Roszak nie chce zdradzać, jakie dokładnie treści znajdowały się w tych listach. - Były to pomówienia pisane pod adresem pani sekretarz, wiceburmistrza, sekretarki i skarbnika. Trafiały one na główną skrzynkę urzędu. Dostęp do niej miało wielu naszych pracowników. Dlatego złożyliśmy doniesienie do prokuratury. Policjanci przeprowadzili badania serwerów. Doszli do IP komputerów, z których wysyłane były e-maile. Okazało się, że listy pisał nasz urzędnik. Pewnie myślał, że dojść do IP komputera można tylko w filmach amerykańskich, a nie w Gniewkowie. Mylił się - opowiada burmistrz.
Zarekwirowali komputery
Policja zarekwirowała laptopop należący do podejrzanego oraz komputer jego ojca. Zatrzymała również trzy komputery z gniewkowskiego ratusza, na których miano pisać listy. Burmistrz nie czekał na zakończenie śledztwa. - Podejrzewam, że robił to ze złości. Liczył bowiem na to, że będzie sekretarzem gminy. Zamiast dyscyplinarnego zwolnienia zaproponowałem mu, by złożył rezygnację. Tak też zrobił - mówi Adam Roszak. Tłumaczy, że stara się budować pozytywny wizerunek gminy. Dlatego postanowił poinformować o tym media. - Chcemy pokazać, że z takimi osobami trzeba walczyć - dodaje.
Pan Bóg sprawiedliwy
Próbowaliśmy skontaktować się z ze zwolnionym urzędnikiem. Nie udało nam się. Kilka słów zamieniliśmy jednak z jego ojcem. Jest zażenowany całą tą sytuacją. Wierzy w niewinność swego syna. Jako dowód przedstawia informację, jaką otrzymał z policji. Biegły uznał, że na zarekwirowanych komputerach nie ma ma śladów, które mogłyby posłużyć jako dowód przeciwko podejrzanemu. - Nie chcemy tej sprawy dalej drążyć. Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Kiedyś prawda wyjdzie na wierzch - ucina krótko ojciec.
Okazuje się, że Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu nie dopatrzyła się w tej sprawie przestępstwa i odmówiła wszczęcia postępowania. Burmistrz złożył do sądu zażalenie. Sprawa wróciła do prokuratury. O tym, czy śledczy zmienią swoje pierwotne zdanie, dowiemy się na początku października.