- Wygląda na to, że u nas anomalia pogodowa była najbardziej intensywna - mówi Krzysztof Chodubski, burmistrz Radzynia Chełmińskiego. - Szacujemy, że rolnicy mogli stracić łącznie około 6 mln zł.
Szkody zostały wyrządzone na ogromnej powierzchni 2 tys. hektarów. Wśród poszkodowanych są zarówno duże gospodarstwa jak i te całkiem malutkie, o powierzchni kilku hektarów.
- Nie macie już tytoniu - mówili sąsiedzi
Jedną z osób, której uprawy najbardziej ucierpiały jest Bogusława Witkowska, sołtyska w Kneblowie.
- Gradobicie trwało tylko chwilę. Najpierw zaczął padać deszcz. To były takie duże krople. A potem spadł lód - wspomina z trudem pani Bogusława, która uprawia tytoń. - Jego siłę potęgował intensywny wiatr. Po chwili trochę się uspokoiło i znowu poprawiło gradem. Nasza plantacja jest oddalona od domu. Sąsiad nas poinformował o stratach. Zapytał czy wiemy, że już nie mamy tytoniu?
Pole Witkowskiej wygląda jak jedne wielkie pobojowisko. Połamane są łodygi roślin i porwane liście. Stracili 100 proc. upraw i nie mają środków do życia na cały rok.
- Inni też nie są w lepszej sytuacji. Nasz sąsiad utracił 20 hektarów rzepaku - dodaje sołtyska.
To właśnie te uprawy ucierpiały najbardziej.
- Tam gdzie przeszło gradobicie, rolnicy stracili cały rzepak - mówi burmistrz Chodubski. - Najbardziej ucierpieli gospodarze z miejscowości: Dębieniec, Zielnowo, Kneblowo, Nowy Dwór i Zakrzewo.
Do drzwi rolników puka teraz specjalna gminna komisja, która szacuje i spisuje straty. Kiedy zakończy prace prześle raport do wojewody z prośbą o pomoc dla rolników. A rząd poprzez wojewodę zdecyduje czy udzielić wsparcia finansowego lub materialnego gospodarzom.