Pytanie przekazaliśmy Romanowi Wittowi, komendantowi Straży Miejskiej w Świeciu.
- Oczywiście, że monitorujemy problem. Schwytanie sprawców takich aktów wandalizmu jest jednak bardzo trudne, gdyż unikają oni patroli policji czy straży miejskiej. Działają też w miejscach, gdzie nie sięga monitoring miejski - odpowiada Witt, który przyznaje, że w tym roku żaden z grafficiarzy nie wpadł w ręce strażników miejskich ze Świecia.
Witt ma jednak ciekawy pomysł na walkę z gryzmołami na ścianach.
- Planujemy organizację akcji, w ramach której chcemy nawiązać współpracę z grafficiarzami. Próbowaliśmy zrobić to cztery lub pięć lat temu, lecz nasza propozycja nie wzbudziła ich zainteresowania. Może dlatego, że ideą tych ludzi jest robienie czegoś wbrew prawu - przypuszcza Witt.
Ponadto komendant podkreśla, że drugim czynnikiem, który mógł mieć wpływ na brak zainteresowania akcją, był sportowy upadek Zawiszy Bydgoszcz. - Klub ten ma w Świeciu sporą rzeszę fanów, którzy malują jego znaki - „Zetki” - na świeckich ulicach - wyjaśnia Roman Witt.
Na czym miałaby polegać współpraca na linii grafficiarze-strażnicy miejscy? Witt wyjaśnia:- Chcielibyśmy pozwolić młodym ludziom w realizacji ich pasji. Pokrylibyśmy część kosztów związanych z zakupem farb i znaleźlibyśmy miejsca, w których graffiti mogłoby być namalowane i nie rzucałoby się aż tak w oczy mieszkańcom - mówi komendant.
Co jednak, gdy grafficiarze zdecydują się umieścić na takim graffiti niecenzuralne słowa, czy elementy antysemickie bądź nazistowskie? Witt odpowiada: - Warunkiem powstania malowidła byłaby uprzednia akceptacja jego wyglądu przez przedstawicieli straży miejskiej - wyjaśnia.
Mam Pytanie - rozmowa z mecenasem Michałem Bukowińskim.