Koszmar, który ją spotkał grudziądzanka wspomina dziś już ze spokojem. Ponad rok temu rozwiodła się, a mąż się wyprowadził. Zanim jednak to nastąpiło, zarówno dzieci jak i matka żyły w nieustającym strachu.
Przeczytaj również: Bita, gwałcona, poniżana... Z miłości godziła się na zbyt wiele.
- Wiedziałam, że jak mąż wróci do domu pijany, to będzie się awanturował i znęcał nad nami - wspomina Katarzyna. Jak twierdzi, najpierw mężczyzna stosował wobec niej przemoc psychiczną. - Był chorobliwe zazdrosny, nie mogłam pójść do pracy, bo bym się przecież spotykała z innymi mężczyznami. Cały czas podejrzewał mnie o zdradę.
"Luźna ręka" małżonka
Z czasem obok opresji psychicznej pojawiła się fizyczna. Mężczyzna coraz więcej pił i miał "luźniejszą rękę".
- Wiele razy uderzył mnie w twarz, kopał też po brzuchu. Doprowadził mnie na skraj rozpaczy - wspomina kobieta. Na szczęście, z tego skraju nie spadła. Opowiedziała pracownikom socjalnym o swoim dramacie. Wspólnymi siłami udało się uwolnić Katarzynę od sadysty.
- Zaczęłam wierzyć w siebie i w to, że mogę normalnie żyć. Odzyskałam nadzieję - cieszy się grudziądzanka.
Niestety, wciąż w beznadziejnej sytuacji jest Hanna. - Żyję z mężem tyranem od 20 lat pod jednym dachem - mówi matka kilkorga dzieci.
Jednym z najgorszych wspomnień jakie ją dotknęły była próba samobójcza najstarszego syna.
- W pewnym momencie chciał przejąć rolę ojca rodziny, stać się opiekunem młodszych dzieci. Ja wtedy byłam w ciąży. Niestety przerosła go sytuacja i postanowił odebrać sobie życie.
Jak długo można tak żyć?
Maltretowana grudziądzanka, uczestniczyła już w jednym z programów skierowanych do osób dotkniętych przemocą w rodzinie.
- Dzięki dzieciom zdecydowałam się wziąć w nim udział. To one przychodziły do mnie i prosiły bym przerwała ten koszmar. Chciały tego dla mnie i dla siebie. Jak długo można żyć pod dyktando drugiej osoby?
"Nie jesteś sama - wspólnie przeciw przemocy" to nowy program skierowany do osób z takimi problemami jak pani Katarzyna i Hanna. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie ruszają z nim, bo domowa przemoc w naszym mieście to duży problem.
- Dotyka on bardzo wiele rodzin. Pomagamy im jak tylko możemy, ale to wciąż okazuje się za mało, dlatego uruchamiamy cykl spotkań - mówi Anna Majorkiewicz, pracownik socjalny.
Pierwsze odbyło się 20 września. Przyszło na nie 9 kobiet. O swoich problemach opowiedziały one pracownikom socjalnych. Poza tym spotkają się one jeszcze z psychologiem, dzielnicowymi oraz specjalistą ds. leczenia współuzależnień.
Jeśli program się powiedzie, będzie kolejna edycja.
W 2010 roku policjanci założyli 312 "niebieskich kart", każdą dla kobiety skarżącej się na przemoc w rodzinie.
Czytaj e-wydanie »