By ukończyć reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej we Wrocławiu, musiał napisać pracę dyplomową i przygotować przedstawienie, opiekę artystyczną sprawował prof. Jerzy Bielunas.
Pracę poświęcił Szlanga swojej drodze do teatru i mistrzom, których miał szczęście spotkać - Henrykowi Dąbrowskiemu, Ewie Ignaczak i Stanisławowi Miedziewskiemu. Od każdego z nich coś zaczerpnął, ale konsekwentnie idzie własną drogą, wciąż poszukując - jako aktor, reżyser, szef Chojnickiego Studia Rapsodycznego i jako animator życia teatralnego w mieście, bo to przecież jemu zawdzięczamy interesujący projekt Teatru Repertuarowego. Dzięki niemu mamy okazję oglądać ciekawe spektakle z teatrów w całej Polsce. Z racji skromnego budżetu rzadko kiedy mogą to być produkcje wieloobsadowe. Dominują monodramy i małe formy teatralne. Mają tę cechę wspólną, że nigdy nie są letnie, że prowokują do dyskusji, zachęcają do przemyśleń.
Tuż przed wrocławską premierą Szlanga pokazał
chojniczanomswoje dyplomowe przedstawienie pt. "Władca much", w którym - jak pisze - po raz kolejny chciał się zmierzyć z ideą zła. Skąd się ono bierze i do czego prowadzi? Dyplom został obroniony na szóstkę i teraz Szlanga jest już reżyserem pełną gębą.
- Jeszcze powalczę - śmieje się Szlanga. - Otwierają się też przede mną nowe możliwości, ale na pewno zostanę w Chojnicach. To moje miasto, dobrze się tu czuję i chcę tu nadal robić teatr.
Czytaj e-wydanie »
