...A chętnych brakuje. Co się dzieje?
Brodnickie targowisko - na jednym ze straganów trzy skrzynki ogórków wystawione od rana.
Nie ubywa.
- Może trzy kilogramy poszły? - zastanawia się sprzedawczyni.
Stragan drugi. Kolejka spora, ale po inne warzywa, owoce. Ogórki zielenieją ze złości.
Targowisko w Nowym Mieście Lubawskim. - Skrzynka poszła w całości, ale przez tydzień - mówi straganiarz.
O co chodzi? Nie lubimy kiszonych, marynowanych, w occie?
Oczywiście, lubimy,
ale mamy ogórki własne, na działce. A jak nie my, to sąsiedzi. Jest wysyp, więc nawet działkowicze chcą się pozbyć. Nawet zapraszają na działkę sąsiadów, krewnych, znajomych: pozbierajcie sobie sami.
Popyt na ogórki ma charakter - domyślamy się - lokalny. Na pewno inaczej sytuacja wygląda w Toruniu, czy Grudziądzu. W Brodnicy, Nowym Mieście Lubawskim na plonach działkowych wielu mieszkańców buduje plany kulinarne, konsumpcyjne.
- Dlatego jest jak jest - mówi tonem nieco zrezygnowanym handlarka z Brodnicy. - mi wyrzucić, bo się zakiszą na słońcu.
* * *
OGÓREK
pochodzi z Indii, od dzikich jednorocznych roślin o owocach wielkości śliwki, po raz pierwszy udomowiono w rejonach śródziemnomorskich w pierwszym tysiącleciu p.n.e., mniej więcej w czasach starożytnej Grecji.
W Anglii uprawiano ogórki już w czasach Henryka VII, a Kolumb zabrał je ze sobą na swoją wyprawę. Na nasze ziemie ogórek trafił w VIII w. z Bizancjum, potem trafił do Niemiec i do Zachodniej Europy.