To tylko jeden z coraz częstszych przypadków tego typu, odnotowywanych przez ekspertów Michael Page, firmy specjalizującej się w prowadzeniu rekrutacji na stanowiska kierownicze. Zastanawiające jest, że wiele osób zachowuje się tak, jakby internet był anonimowy. A przecież w najpopularniejszych serwisach społecznościowych funkcjonuje się pod własnym imieniem i nazwiskiem. Może dziwić, że wiele osób w swoich komentarzach posługuje się językiem, który trudno nazwać literacką polszczyzną, a dodatkowo często nawołującym do nienawiści. Nierzadko kandydaci na stanowiska kierownicze pod własnym nazwiskiem publikują i promują treści kontrowersyjne, opinie rasistowskie, krytykują grupy społeczne, naśmiewają się z innych osób. Obrażają je ze względu na wiek, płeć, orientację seksualną, religię. W sieci stają się hejterami.
Przeczytaj też: O hejtach, hejterach i polityce, czyli mem, który wywołał burzę w internecie
- Tymczasem największe firmy i organizacje, znane marki, spółki giełdowe, są szczególnie wyczulone na takie zachowania - przekonuje Paweł Wierzbicki z firmy Michael Page. - Pracownicy muszą realizować ich wewnętrzne kodeksy etyczne. Osoby te reprezentują firmy na zewnątrz, dlatego powinny nie tylko akceptować, ale także swoją postawą popierać wartości przedsiębiorstwa, być ich ambasadorami. A wiarygodność w oczach współpracowników i kontrahentów zyskają tylko wtedy, gdy również prywatnie będą zgadzać się i realizować zasady etyczne pracodawcy.
I dotyczy to coraz szerszej liczby przedsiębiorstw, gdyż kodeksy etyczne stają się coraz bardziej popularne również w polskich firmach. Najczęściej dotykają problemów równego traktowania, uczciwego i sprawiedliwego postępowania, regulują zasady działania w przypadku, gdy pracownik dyskryminuje innych ze względu na: płeć, niepełnosprawność, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną. Za naruszenie obowiązujących w firmie zasad etycznych grożą pracownikom, a także kandydatom do pracy, konkretne konsekwencje. Dlatego osoby, którym zależy na karierze i awansie, powinny zdawać sobie sprawę, że ich internetową tożsamość, w tym profile w sieciach społecznościowych, może przeanalizować każdy, zarówno pracodawca, jak i rekruter.
Czytaj również: Fala hejtu po śmierci Janiny Paradowskiej napiętnowana
- Dokładny research w sieci na temat poglądów kandydata, jego norm etycznych, badanie tożsamości w sieci, odbywa się zazwyczaj pod koniec procesu rekrutacji, gdy pozostaje 2-3 kandydatów do weryfikacji i wyboru - twierdzi Paweł Wierzbicki. - Najtrudniej jest zaakceptować porażkę z powodu własnych wpisów w internecie kandydatowi, któremu do tej pory bardzo dobrze wychodziły starania o nową posadę.
Podczas takiego researchu pod uwagę brane są między innymi sieci społecznościowe, fora internetowe i komentarze pod artykułami.
Pracodawców interesuje, jakie treści kandydaci udostępniają na swoich profilach, jakim słownictwem się posługują, w jakich wydarzeniach biorą udział, w jaki sposób wyrażają swoje poglądy.
Pamiętajmy, że wszelkie niedopuszczalne zachowania w internecie mają realny wpływ na ścieżkę kariery i procesy rekrutacji.