Wczoraj rozpoczął się proces w głośnej sprawie hodowców, którzy w podbydgoskim Dobrczu prowadzili hodowlę zwierząt. Izabela C.-G. i Roman G. w skandalicznych warunkach przetrzymywali aż 170 psów i kotów. Dodatkowo małżeństwo jest oskarżone o oszustwo przez wprowadzenie w błąd, co do stanu zdrowia sprzedawanych zwierząt.
>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<
Sędzia Joanna Jucewicz przychyliła się do wniosku obrony i hodowcy opuścili wczoraj areszt. - Sąd uznał, że na tym etapie postępowania nie jest to konieczne - mówi prokurator Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ. - Sprawa toczy się dalej i kolejne osoby będą przesłuchiwane.
Małżeństwo w areszcie spędziło siedem miesięcy. Izabela C.-G. i Roman G. nie przyznają się do winy. - Starałam się robić wszystko co w mojej mocy, by zwierzęta były w jak najlepszym stanie - tłumaczyła kobieta. - W hodowli sprzedaż szła coraz gorzej. Mąż, kiedy zmarł jego ojciec, popadł w depresję, przestał mi pomagać przy hodowli, stał się smutny, załamał się. Było mi ciężko.
G. hodowali buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Małżeństwo G. zamieszczało ogłoszenia o sprzedaży zwierząt w internecie. Większość z nich wymagała pilnej pomocy weterynaryjnej.
O sprawie czytaj też na plus.pomorska.pl: Małżeństwo z Dobrcza nie czuje się winne tragedii psów i kotów