Pani Janina mieszka w tej kamienicy od bardzo wielu lat. - Od dwudziestu ośmiu - mówi. - _Najpierw na pierwszym piętrze. Aż mnie trzy lata temu ten nowy właściciel wyrzucił na drugie piętro. Jak o kulach mam zejść? - _pyta.
Grozi amputacją
I co chwila płacze. Bo jak ma zejść na dół, by pojechać na rehabilitację? - A z moją nogą jest coraz gorzej - mówi. - Opuchła jak bania. To zaawansowana choroba zwyrodnieniowa stawów. Blokady mi robią. Grozi amputacja. Lekarze wystawili zaświadczenie: powinna mieszkać na parterze. A on mnie z pierwszego na drugie wyrzucił! Musiałam się zgodzić, bo jak nie, to won! Tak to już jest w tej Kcyni, że starzy, urodzeni tu, są tak traktowani, a ci, co z wiochy przyszli, wszędzie się panoszą.
Wyrzucić nie może
Czynsz przecież płaci, regularnie, więc wyrzucić przecież nie może, prawda? Dokładnie 143 złote i ,40 groszy. Część czynszu płaci gmina. Też regularnie. Ale burmistrz mieszkania dać nie chce. Pisma były, prośby. I nic. Nie ma. Nie ma. I nie ma! Tak skarży się pani Janina.
Właściciel się zmienił
Burmistrz Tomasz Szczepaniak boleje nad losem chorej kobiety. To prawda, że pisma były w sprawie przydziału dla niej mieszkania. Opieka społeczna też pisała. Ale mieszkań naprawdę w Kcyni nie ma. Pani Janina mieszka w kamienicy, która zawsze była prywatna. Nigdy w zasobach komunalnych. Tylko właściciel domu się zmienił. Nic więcej.
Czy gdyby zostawił ją na pierwszym piętrze, byłoby lepiej? Przecież też za wysoko, bo wózkiem inwalidzkim i tak nie zjedzie. - Zawsze to niżej - mówi na to pani Janina.
Nie przesadza się starych drzew...
Może więc rozwiązaniem byłoby umieszczenie chorej kobiety w ośrodku pomocy społecznej, na przykład w Nakle? Ładnie tam, pokoiki na parterze, ciekawie urządzone. - Nigdy! Przecież tu się urodziłam i tu chcę umrzeć! - prawie krzyczy pani Janina. I trudno się z nią nie zgodzić. Przecież nie przesadza się starych drzew.
Za rok, może dwa?
- Ale jest rozwiązanie - mówi burmistrz Tomasz Szczepaniak. - W przyszłym roku w rejonie ulicy Młyńskiej rozpoczniemy budowę domu komunalnego. Na pewno znajdzie się tam mieszkanko na parterze dla pani Janiny. Niech poczeka.
Nie powinna
Jednak rok, dwa w życiu starej i samotnej kobiety to bardzo długo. Prawie wieczność. Pani Janina z zaawansowaną chorobą stawów, inwalidka I grupy, która o kulach porusza się od siedmiu lat, czekać nie może. A w każdym razie - nie powinna.
W kamienicy
W kamienicy widać rękę właściciela. Jest czysto. Stara się wydobyć każdy stary element architektury wnętrze. Drzwi, schodów. Na drugim piętrze mieszka pani Janina. Czysto i schludnie. Pokój. Kuchenka. Łazienka. Tylko pozazdrościć widoku na rynek, na ratusz, na kościół.- Odgrodził mnie od strychu! - skarży się kobieta. Przyznaje jednak, że kiedy mieszkała piętro niżej, zajmowała podobną przestrzeń. -_ No, nie okroił mnie - _mówi.
- A czy powiedziała, że kuchnię miała w korytarzu? Że łazienki takiej nie miała? Że stare okna wymieniłem na nowe, plastykowe? - pyta właściciel.
Nie. Pewnie zapomniała.
- Nikt nie chce tej pani skrzywdzić - mówi. - I wystawiać się na złe języki w miasteczku, w którym przecież wszyscy się znają. Zgodziła się zamieszkać piętro wyżej, w lepszych warunkach i jakiś czas było dobrze. Nie mam dla niej mieszkania na parterze. Z ratusza, opieki społecznej nikt ze mną o tej pani nie rozmawiał. A chyba powinien, prawda?
Jest rozwiązanie?
Na parterze mieszkania właściciel kamienicy zapewnia, że nie ma. Ale jest rozwiązanie. Jest wolny pokój do remontu, na pierwszym piętrze. Przecież gmina, opieka społeczna mogą pomóc w adaptacji wnętrza, w jego urządzeniu dla potrzeb schorowanej kobiety.
Ale czy inwalidkę I grupy, której - jak mówi - grozi amputacja nogi - zadowoli mieszkanie na piętrze?
Jedno jest pewne: trzeba jej pomóc. I to szybko. Czas goni.