Pani rzecznik nie wdawała się w szczegóły. W momencie, gdy wręczała oświadczenie przedstawicielom mediów, prezydent Brejza opuszczał salę.
Chwile później udało się nam jednak spotkać z włodarzem. Nie chciał ujawniać szczegółów, bo sprawą zajmuje się prokuratura. Powiedział, że pismo z pogróżkami dotarło do urzędu.
- Jest to głupi żart albo dzieło szaleńca - skomentował Ryszard Brejza.
Więcej informacji w jutrzejszym (29 października) wydaniu Gazety Pomorskiej.
Czytaj e-wydanie »