https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Inowrocław. Mija rok od protestu mieszkańców ulicy Pakoskiej, a kładka nadal nie ma właściciela

(FI)
Przed rokiem rozwiązanie problemu kładki wydawało się proste. Teraz końca sprawy nie widać.
Przed rokiem rozwiązanie problemu kładki wydawało się proste. Teraz końca sprawy nie widać. Fot. DOMINIK FIJAŁKOWSKI
Prezydent Inowrocławia chce, by miasto było właścicielem kładki pakoskiej. Wojewoda nie ma nic przeciw temu. Przeszkodzają przepisy, a właściwie ich brak.

Problem kładki wałkowany jest od lat. Wiadukt nad torami, łączący ul. Pakoską z resztą Inowrocławia nie ma właściciela, a co za tym idzie, odpowiedzialnego za jego utrzymanie. Kładkę przypisywano raz powiatowi, a raz miastu.

W końcu, na przełomie sierpnia i września ub. r., z tego powodu, a także ze względu na zły stan techniczny, przejście nad torami zamknął nadzór budowlany. Wywołało to falę oburzenia. Okazało się bowiem, że odcięto w ten sposób inowrocławian z Pakoskiej od reszty miasta. Na szczęście sytuacja kryzysowa została szybko zażegnana, gdy do kładki przyznał się wojewoda, a chęć jej przejęcia wyraził prezydent Inowrocławia.

Patowa sytuacja?

Najprostszym sposobem przekazania wiaduktu miastu miało być uczynienie z niego drogi wewnętrznej. Zgodę na takie działanie wyraził nie tylko prezydent, ale również i inowrocławscy radni.

Minął rok od podjęcia decyzji, a kładka pakoska nadal nie jest miejska. - Sytuacja wydaję się być patową. My chcemy przejąć wiadukt, dla dobra mieszkańców i ich bezpieczeństwa, a Wojewoda chce go nam dać. Nie ma on jednak ku temu przesłanek prawnych. Problemem są względy proceduralne - mówi prezydent Ryszard Brejza.

Choć jest dobra wola

Cały czas trwa wymiana korespondencji pomiędzy inowrocławskim ratuszem a wojewodą. Non stop uzupełniać trzeba dokumentację. Choć jest dobra wola obu stron, końca problemu nie widać.

Tymczasem kładka wymaga inwestycji. - Dopóki nie będzie do nas należeć, nie możemy realizować tam żadnych robót. Ktoś mógłby zarzuć nam samowolę budowlaną lub niegospodarność w zakresie przekazywania pieniędzy na obcy obiekt. Zapewniam, że robimy wszystko, by grupa inowrocławian nie została po raz kolejny odcięta od świata - dodaje prezydent.

Do rozwiązania tej sprawy potrzeba kilku podpisów i notariusza. Tymczasem polskie prawo, nie bacząc na dobro dużej grupy inowrocławian, robi z niej problem, który roztrząsany może być latami

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska