www.pomorska.pl/inowroclaw
Więcej aktualnych informacji z Inowrocławia znajdziesz również na stronie www.pomorska.pl/inowroclaw
Jak udało nam się dowiedzieć, mężczyzna był nieuleczalnie chory. Stan jego zdrowia pogarszał się z dnia na dzień. We wtorkowy wieczór, około godz. 20, nie mówiąc nic nikomu opuścił szpital. Na stoliku zostawił list, którego pracownicy nie potrafili odczytać.
Zapis monitoringu
Na szpitalnych korytarzach zamontowane są kamery. Dr Janusz Wieczorek, Lekarz Naczelny Szpitala, dokładnie - minuta po minucie - przejrzał zapis monitoringu. - Widać na nim, jak pacjent wychodzi ze szpitala. Widać również, że cztery minuty później pielęgniarki rozpoczynają poszukiwania - opowiada.
Pielęgniarki i ochroniarze biegali po korytarzach. Później z latarkami przeszukiwali teren wokół szpitala. Ochroniarze przez całą noc szukali pacjenta chodząc wokół budynku. Tak wynika przynajmniej z przedstawionych raportów.
W akcji poszukiwawczej uczestniczyli również policjanci. - Zmobilizowano wszystkie nasze patrole, które przeszukiwały przyległe ulice - relacjonuje Joanna Wrzesińska, rzecznik prasowy inowrocławskiej policji.
Leżał między krzakami
Ciało mężczyzny znalazły w środowy poranek, około godz. 7, te same pielęgniarki, które poszukiwały go przez cały wtorkowy wieczór. Wyszły z pracy z myślą, że może w dzień ślady doprowadzą je do pacjenta. Znalazły go 150 metrów od drzwi wyjściowych ze szpitala.
- Leżał w bardzo słabo widocznym zakątku, w zaspie między krzakami. Teraz wiemy, że ochroniarze przechodzili obok tego miejsca. W nocy było ono jednak zupełnie niewidoczne - tłumaczy Janusz Wieczorek.
Sprawę bada inowrocławska prokuratura. Sekcja zwłok wykaże, co było bezpośrednią przyczyną śmierci pacjenta.
Kamery na szpitalu
Teraz pracownicy szpitala zastanawiają się, czy można było zapobiec tej tragedii. Janusz Wieczorek jednego jest pewny. W szpitalu nie uda się całkowicie zabezpieczyć się przed samowolnymi wyjściami pacjentów z budynku.
- To nie jest więzienie. Pacjent ma prawo przejść do znajomego na innym oddziale. Do tego naszą placówkę odwiedza mnóstwo osób. Wchodzą, wychodzą. Nie sposób wszystko kontrolować - przekonuje.
Przyznaje jednak, że gdyby monitoring był również na zewnątrz szpitala, pacjent zostałby odnaleziony dużo szybciej. Niewykluczone więc, że kamery na budynku się pojawią. To jeden z wniosków po tej strasznej tragedii.
Okazuje się, że pacjenci samowolnie opuszczają szpital stosunkowo często. Wówczas do akcji przystępuje policja. Zdarzało się już, że pacjenci odnajdywali się w swoich domach, w piżamach na przystanku autobusowym albo na balandze u znajomych. Tym razem odnaleziono zwłoki.