Posłowie PO złożyli wniosek do CBA o sprawdzenie, czy tzw. skup interwencyjny jabłek został przeprowadzony zgodnie z prawem. I czy owoce kupiła „firma zaprzyjaźniona” z ministrem rolnictwa? Związek Sadowników RP uważa, że akcja była potrzebna, ale popełniono błędy.
- W minionym roku, gdy resort rolnictwa ogłosił, że zdejmie z rynku pół miliona ton jabłek, za kilogram tych owoców (przemysłowych) płacono około 10 gr, teraz to średnio 25 gr - mówi Piotr Grochowalski, sadownik z miejscowości Zduny (pow. brodnicki). - Coś to dało, ale na rynku owoców i tak jest kiepsko.
Miało być lepiej
- Koniec okradania chłopów! - powiedział Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa podczas październikowej konferencji na której poinformował, że spółka Eskimos - producent mrożonek z owoców i warzyw - otrzyma państwowe gwarancje na kredyt i pomoże zdjąć nadwyżkę jabłek z rynku.
Problem w tym, że niektóre firmy, które kupowały jabłka w imieniu tej spółki, wciąż czekają na pieniądze.
Dorota Niedziela (poseł PO-KO, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji rolnictwa) uważa, że problem dotyczy 160 firm, które mogą zbankrutować, bo „zaprzyjaźniona” z rządem firma ma problemy z płatnościami. Ona oraz inny poseł PO - Kazimierz Plocke (były wiceminister rolnictwa) wystąpili do Centralnego Biura Antykorupcyjnego z wnioskiem o przeprowadzenie czynności sprawdzających. Chodzi m.in. o zbadanie „charakteru relacji i zależności panujących pomiędzy Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi Janem Krzysztofem Ardanowskim oraz podległymi mu funkcjonariuszami publicznymi a przedstawicielami spółki Eskimos S.A., w szczególności w kontekście publicznych wypowiedzi ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego, w których określał on ww. spółkę jako „zaprzyjaźnioną” i powierzenia jej „interwencyjnego” skupu jabłek”.
Przeczytaj też:Krowa złamała nogę i co dalej? Zasady uboju z konieczności
- To są bezczelne kłamstwa! - powiedział minister Ardanowski. - Przedstawicieli firmy Eskimos poznałem dopiero w październiku. Szukaliśmy porządnej firmy, która nie jest „krzakiem”. Oni się zgłosili, sprawdziliśmy ich i tyle. Opóźnienia w płatnościach są wynikiem późniejszego przyjęcia budżetu państwa.
Czekają na ostatnie transze
- Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu otrzymamy ostatnią transzę pieniędzy, czyli 20 mln zł (ze 100 mln zł kredytu) i będziemy mogli zakończyć ten temat - powiedział Rafał Wójcik, członek zarządu firmy Eskimos SA, która realizuje Program Stabilizacji Cen na Rynku Jabłek.
Wczoraj, w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa, Wójcik brał udział w przygotowaniu dokumentów związanych z uruchomieniem następnej transzy kredytu (w Banku Ochrony Środowiska, KOWR udziela gwarancji).
Czy władze spółki Eskimos znały wcześniej ministra Ardanowskiego? - Nie! - odpowiedział kategorycznie Rafał Wójcik. - Złożyliśmy propozycję realizacji programu, ponieważ śledząc sytuację na rynku uznaliśmy, że jest duża nadprodukcja jabłek i można je zagospodarować.
Jego zdaniem opóźnienia w wypłacie płatności wynoszą maksymalnie niecałe dwa miesiące. Co prawda owoce zakontraktowano w październiku 2018 r. ale ze względu na moce przerobowe spółki, przyjmowano je sukcesywnie. - Sporą część odebraliśmy w lutym - dodaje Rafał Wójcik. - Jesteśmy poważną firmą i nie mogliśmy się zgodzić na to, by cokolwiek się zmarnowało.
Przeczytaj też:Czy emeryturę można pobierać z KRUS i ZUS jednocześnie? Od czego zależy jej wysokość?
O opóźnieniach płatności (niezależnych od spółki) dla podmiotów współpracujących ze spółką, firma informowała już wcześniej. - Podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa była mowa, iż niektóre podmioty płacą sadownikom za owoce nawet po ponad roku! - stwierdził Rafał Wójcik. - Dziwi mnie, że tych problemów sadownicy nie nagłaśniają.
Sadownicy ćwiczą cierpliwość
- Niektóre firmy kupujące jabłka wcześniej płaciły za owoce po miesiącu, teraz to są trzy miesiące, albo i dłużej - uważa jeden z sadowników, który prosił, by nie podawać jego danych, bo sytuacja na rynku wciąż jest dramatyczna.
- Rzeczywiście, niektóre firmy wykorzystują trudną sytuację na rynku i odkładają terminy płatności - przyznał Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP (poseł PSL-UED, wiceprzew. sejmowej komisji rolnictwa).
- Problemem polskich sadowników jest słabe zorganizowanie - twierdzi inny właściciel sadów. - Wiele grup producenckich się rozpadło tylko dlatego, że niektórzy członkowie sprzedawali towar na boku. Za ich pazerność i brak lojalności zapłacili wszyscy.
Uczmy się na błędach
- Opozycja tak krytykuje pomoc dla sadowników, a co ona dla nich zrobiła? - zapytał minister Ardanowski.
Dorota Niedziela uważa, że ich zasługą jest m.in. to, iż problem firm skupujących jabłka został nagłośniony i szybciej odzyskają pieniądze. - Akcja związana ze skupem miała sens, bo stawki za jabłka przemysłowe wzrosły przynajmniej do 25 -30 gr - ocenił Mirosław Maliszewski. - Niestety nie udało się uniknąć błędów, które mogą nas wiele kosztować. Jeśli teraz były opóźnienia w regulowaniu płatności, to kto zechce wziąć udział w kolejnej akcji? A bardzo możliwe, że za kilka miesięcy trzeba będzie zdjąć następne nadwyżki z rynku.
________________
Agro Pomorska odcinek 52, premiera 26.02.2019