Plany przygotowań do sezonu zostały zrealizowane w stu procentach?
Chcieliśmy, aby zawodnicy powoli zapoznali się z tym torem, potestowali motocykle, rozciągnęli ramy. Pogoda nam sprzyjała i wszystkie plany udało się zrealizować bez większych przeszkód. Od pierwszych treningów dopracowywaliśmy nasz tor, uważnie wysłuchiwaliśmy wszystkich uwag zawodników. Dość szybko udało się rozpocząć starty spod taśmy, więc okazji do testów sprzętu nie zabrakło. Jesienią dosypaliśmy trochę materiału, bo cały czas jest go za mało i szybko dokopujemy się do kamieni. Przez to jest problem z utrzymaniem wilgoci w czasie meczów ligowych. To była jednak bardziej kosmetyka niż zmiana toru.
Zgrupowanie w Hiszpanii to była przede wszystkim integracja? Pan jako zawodnik najczęściej jeździł w góry na narty.
Kiedyś faktycznie jeździło się częściej w góry, ale teraz w lutym jest tam ciepło i szybciej pojawia się uśmiech na twarzy. Ważniejszy od nart dla żużlowców jest kontakt z motocyklem, a w Hiszpanii nie brakuje miejsc, w których można poszaleć na crossie. Bardzo ważna jest integracja i jak najlepsze poznanie zawodników. Jeśli mają wyjść jakieś mankamenty, to właśnie wtedy można to skorygować. Zgrupowanie wypadło bardzo pozytywnie, cieszę się, że wszyscy zawodnicy wzięli w nim udział, mieliśmy okazję się zintegrować, poćwiczyć. Mieliśmy na miejscu fizjoterapeutę, który przyjrzał się wszystkim i ocenił co jeszcze można poprawić.
Mikkel Michelsen sezon kończył z poważną kontuzją. W jego wypadku także nie było żadnych opóźnień?
Już po pierwszych okrążeniach na Motoarenie widać było, że czuje się pewnie na motocyklu i nie odczuwa żadnych dolegliwości. Nasz fizjoterapeuta dokładnie go przebadał i z jego strony także nie było większych zastrzeżeń. Wiadomo, że regeneracja takich urazów trwa długo i Mikkel cały czas na własną rękę pilnuje tego tematu. To profesjonalista i już jest przygotowany do rywalizacji z najlepszymi zawodnikami spod taśmy.
Ma pan cztery indywidualności w składzie. Jest pomysł, jak ich ustawić w drużynie?
Myślę, że to wcale nie będzie wielki problem. Znamy tych zawodników, oni nawzajem się znają, to fajni, otwarci chłopcy. Podział numerów zależy od wielu czynników. Na pewno będziemy rozmawiać z samymi żużlowcami, ale także analizować ich preferencje, styl jazdy. Niektórzy wolą jeździć na bardziej suchym torze, innym woda przeszkadza mniej. To są informacje, z których będziemy wyciągać wnioski, a zawodnicy zazwyczaj się z nimi godzą. Myślę, że wielu roszad w składzie nie należy się spodziewać w porównaniu do ubiegłego roku i raczej żużlowcy zostaną przy tych samych numerach na plastronie.
W kadrze ekstraligowej drużyny pojawił się Mikołaj Duchiński. Ma szanse na miejsce w ekstraligowym składzie?
Na pewno w lidze pojadą zawodnicy, którzy zasłużą na to dyspozycją na treningach i sparingach, na dziś Antoni Kawczyński ma takie same szanse jak Mikołaj czy Oskar Rumiński. Wszyscy będą obserwowani i analizowani na bieżąco. Jeżeli zobaczę, że ktoś panuje nad motocyklem i daje radę w rywalizacji na torze, to droga do ligowego składu jest otwarta.
Po brązowym medalu w sezonie 2024, kolejnych wzmocnieniach zimą, teraz planem minimum jest finał?
Nie wyznaczamy takich planów przed sezonem. To mocna liga z ośmioma drużynami, z których każda ma swoje aspiracje i możliwości. Przed pierwszymi meczami jestem przekonany, że każda drużyna marzy nie o celach minimum, ale o tych najwyższych, my także.
Wraca pan czasami myślami do meczu w Lublinie w półfinale w poprzednim sezonie?
Tak, z takich porażek trzeba wyciągać wnioski. Moje są takie, że myśmy kompletnie nie trafili z dopasowaniem motocykli do pól startowych. Przygotowywaliśmy się do tego meczu na przyczepnym torze, a być może trzeba to było zrobić na bardziej twardym. To był w ogóle trudny sezon i tych ważnych lekcji było znacznie więcej. Tamten rok poświęciliśmy też na jeszcze lepsze poznanie się, poznanie toru. To wszystko powinno zaprocentować w sezonie 2025.
Z torem na Motoarenie przegrało już kilku trenerów KS Toruń. Pan już się czuje z nim pewnie?
Może nie tyle ja czuję się pewnie, co mam w sztabie świetnych toromistrzów. Oni radzą sobie z tym torem doskonale. Cały czas analizujemy problem, wyciągamy wnioski i staramy się, żeby nawierzchnia była jeszcze większym atutem drużyny. Myślę, że druga połowa poprzedniego sezonu była już bardzo dobra pod tym względem, po przegranym meczu ze Stalą Gorzów zostały podjęte właściwe decyzje i w tym kierunku nadal będziemy podążać, uważając cały czas, aby samemu się nie przechytrzyć.
