Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Sulowski: Potrzebna pomoc rezerwowych

ROZMAWIAŁ MATEUSZ STĘPIEŃ, [email protected]
- Pomoc z ławki by się przydała - twierdzi Sulowski .
- Pomoc z ławki by się przydała - twierdzi Sulowski . fot. Dominik Fijałkowski
Rozmowa z JACKIEM SULOWSKIM, rzucającym obrońcą Sportino Inowrocław.

- Sportino przegrało ostatnie dwa mecze z rywalami z czołówki pierwszej ligi. Należy z tego wyciągnąć jakieś wnioski?
- Na pewno tak, bo były to dwa ważne spotkania. Zwłaszcza potyczka z Sokołem nam nie wyszła. O porażce zadecydował przełom pierwszej i drugiej kwarty, kiedy straciliśmy 24 punkty z rzędu. Wówczas, przy kombinowanej obronie strefowej, jaką zastosował przeciwnik, nie funkcjonował nasz atak. Później zabrakło sił, żeby odrobić wszystkie straty. W sezonie zasadniczym pozostało do rozegrania jeszcze kilka meczów, po nich czeka nas faza play off. Wtedy zacznie się prawdziwe granie.

- Tyle tylko, że w play offach, a zwłaszcza w drugiej rundzie, nie będzie łatwiejszych rywali od Politechniki Warszawskiej i Sokoła Łańcut, którym ostatnio ulegliście.
- Lepiej przegrać teraz, niż w ćwierćfinałach czy półfinałach. Z własnego doświadczenia wiem, że żaden zespół nie gra równo przez całe rozgrywki. W ich trakcie zdarzają się dołki. A lepiej, żeby pojawiły się one wcześniej, a nie w decydujących momentach. Play offy pokażą, kto, jak grał w danym sezonie i na co tak naprawdę go stać.

- W ciągu ośmiu dni graliście trzy razy, a do tego doszła długa podróż do Wałbrzycha. Zmęczenie mogło mieć wpływ na waszą formę podczas ostatnich dwóch spotkań we własnej hali?
- W pewnym stopniu tak. Zresztą w ostatnich dniach nie wszyscy zawodnicy, zwłaszcza ci z pierwszej piątki, byli w pełni zdrowi. Może to zaburzyło nasz rytm treningowy. To są jednak tylko przypuszczenia. Nie możemy się tym usprawiedliwiać. Na przykład Sokół Łańcut w tym samym czasie zagrał tyle samo spotkań, co my, a ich wyjazdy też nie należą do najkrótszych.

- Często w obecnym sezonie zdarza się, że zawodnicy pierwszej piątki Sportino nie otrzymują dużej pomocy od rezerwowych. W meczach z warszawską Politechniką wnieśli odpowiednio 7 i 5 punktów, a z Sokołem Łańcut 3 i 7.
- Ja wiem, że oni bardzo chcą. Ale powinni nas wspomóc, może nie samymi punktami, ale też dobrą grą. Nie można tylko patrzeć na podstawowych graczy. Wśród czołowych zespołów gra opiera się na 7-8 zawodnikach, u nas często na 4-5, czasami nawet tylko na 3. Tak jest w przypadku, gdy jeden z wiodących koszykarzy ma słabszy dzień. Czegoś wtedy brakuje. A wtedy pomoc z ławki by się przydała. Każdy powinien tak się skoncentrować i nastawić, że jak wyjdzie na parkiet, na te 10 czy 15 minut, musi dać z siebie wszystko. Żeby maksymalnie pomóc zespołowi. Jak wykona swoją pracę dobrze, być może w kolejnym spotkaniu zagra jeszcze więcej, może 20 minut, a nie jest powiedziane, że już w następnym wygryzie kogoś z pierwszego składu.

- Przed sezonem głośniej o awansie mówili zawodnicy, niż zarząd klubu. Jak jest teraz? Podtrzymujecie swoje zdanie?
- Powiem tak: nie przyszedłem do Inowrocławia po to, żeby nie grać o awans. Bo jeśli ktoś powiedziałby mi latem zeszłego roku, że nie chce walczyć o ekstraklasę, zwłaszcza z takimi zawodnikami, jakich mamy, to ja się pytam, po co w ogóle grać? Po to, żeby sobie pograć? Nie byłoby w tym sportowej ambicji. Ja od samego początku mówiłem, i będę pozostawał przy tym do końca, że chcę, żebyśmy walczyli o ten najwyższy cel. Nie wiem, jak podchodzą do tego władze klubu. Ich oficjalna wersja była taka, że jeśli uda się awansować, będzie fajnie, ale nic na siłę. Może takie nastawnie jest dobre.

- Waszym kolejnym przeciwnikiem będzie Rosa Radom. To trzecia drużyna z rzędu, plasująca się w pierwszej trójce ligi, z którą się zmierzycie.
- We własnej hali wygraliśmy z tymi rywalami (82:79), ale na nasze własne życzenie doszło do bardzo nerwowej końcówki. W Radomiu czeka nas kolejny trudny mecz. Jeśli zagramy konsekwentnie i poprawnie w defensywie, mimo że będzie to spotkanie wyjazdowe, możemy pokusić się o zwycięstwo.

W sobotę w Radomiu

- Rosa to bardzo trudny przeciwnik. Liczę, że zagramy dużo lepiej niż w ostatnim spotkaniu z Sokołem Łańcut - mówi Aleksander Krutikow przed sobotnią potyczką w Radomiu (godz. 18).

Zawodnicy Sportino po sześciu zwycięstwach z rzędu, doznali dwóch bolesnych porażek z drużynami z Warszawy i Łańcuta. Walczą nadal o drugie miejsce po rundzie zasadniczej. Do tego jednak potrzebne jest sobotnie zwycięstwo.

Radomianie (bilans 19-6) mają trzy punkty więcej od Sportino (17-7). Triumfowali w ostatnich pięciu meczach. Kujawskich koszykarzy czeka jednak zaległe spotkanie z MKSw Dąbrowie Górniczej (16 marca). - Stracone punkty postaramy się odrobić w meczu z Rosą, choć będzie o to trudno - podkreśla Sasza Krutikow.

Trener Piotr Ignatowicz dysponuje silnym i bardzo wyrównanym zespołem. W świątecznej przerwie do Rosy dołączył Hubert Radke (31, 208). Środkowy znany świetnie w naszym regionie zdobywa średnio 10 punktów i zbiera ponad 5 piłek z tablic. Pod koszem wspierają go Michał Nikiel (28, 205) i Paweł Wiekiera (33, 208). Radomianie mają także wielu dobrych zawodników obwodowych. W rotacji na parkiecie pojawiają się: Piotr Kardaś (33, 182), Artur Donigiewicz (27, 185), Jakub Zalewski (25, 183), Michał Przybylski (27, 194), Emil Podkowiński (23, 194) czy Alan Urbaniak (26 183).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska