- To jakaś paranoja - denerwuje się Zbigniew Domagalski, ojciec obu oskarżanych chłopaków. - Najpierw podejrzanym był mój starszy, osiemnastoletni syn. Kiedy sąd go uniewinnił, policja zainteresowała się jego młodszym bratem. A mężczyzna, któremu któryś z moich chłopaków rzekomo porysował auto, był taki pewny swego! Zaraz po tym incydencie zrobił nawet zdjęcia i udowadniał, że sprawca szkody jest na tej totografii drugi z lewej.
Emocje w czasie meczu
- To było w maju - wspomina Dariusz Kaczkowski z Dobrzynia nad Wisłą. - Pojechałem na stadion w Popowie razem z synem, który sędziował ten mecz. Chciałem zrobić mu parę zdjęć, więc wziąłem z sobą aparat fotograficzny. Auto zaparkowałem poza boiskiem, za taką skarpą. Stałem po jednej stronie boiska, po drugiej, na ławce, siedziało kilku chłopaków. Jeden z nich nagle wstał i poszedł za skarpę. Obszedł moje auto i wrócił. Sprawdziłem, co tam robił i okazało się, że tylne drzwi i maska zostały porysowane. Zrobiłem tym chłopakom zdjęcie, później wskazałem policji, że sprawcą jest ten drugi z lewej.
Nazwisko się zgadza
Drugim z lewej był Mariusz Domagalski, przed sądem stanął jednak jego brat, Bartłomiej. Dlaczego? Na to pytanie nikt odpowiedzieć nie potrafi. W listopadzie ub. roku sąd uniewinnił Bartka. Miesiąc później wezwanie do lipnowskiej komendy policji otrzymał jego młodszy brat.
- Sąd podczas rozprawy wytknął i nam i prokuraturze pewne niedociągnięcia, nakazując przesłuchanie nieletniego wówczas Mariusza Domagalskiego w charakterze sprawcy tego czynu - przyznaje Anna Kozłowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lipnie.
Polecenie zostało wykonane
Niewykluczone, że wkrótce przed sądem za to samo przewinienie stanie drugi z braci Domagalskich. Ich rodzice, Mario-la i Zbigniew, nie mogą się z tym pogodzić. - Gdybym wierzył, że któryś z moich chłopaków porysował to auto, zapłaciłbym te sześćset złotych i byłoby po sprawie - mówi pan Zbigniew. - Ale istotne dla sprawy kwestie nie zostały wyjaśnione. Pokrzywdzony zeznał na przykład, że pod ławką, na której podczas meczu siedzieli moi synowie, stała skrzynka z piwem. Tam nie zmieściłaby się nawet jedna butelka! Trudno mi też uwierzyć, że z drugiej strony boiska ten pan dokładnie widział swój samochód, stojący za porośniętą zielskiem skarpą...
Bartek i Mariusz przekonują, że nie są winni. A policja gromadzi teraz dowody przeciwko młodszemu bratu.
Jak nie jeden brat zawinił, to może drugi?
Barbara Szmejter

W tej sprawie chodzi o 600 złotych. Na tyle pokrzywdzony, właściciel opla astry, oszacował swoje straty. Jeden z podejrzanych już stanął przed sądem, lecz został uniewinniony. Teraz zarzuty popełnienia tego czynu przedstawiono jego bratu.