Kierowcy jadący trasą krajową nr 15 obserwują jak zmienia się ona w okolicach tamy Brodzkiej. Widzą i czują.
Podmokłe tereny od strony jeziora Bachotek są czymś naturalnym. Tam ziemia pracuje nieustannie, o czym projektanci dróg muszą wiedzieć. I to doskonale. Mimo to, gdy kilka lat temu modernizowano spory odcinek trasy właśnie między Tamą Brodzką a Wielkim Głęboczkiem nie zastosowano specjalnych środków, które mogłyby spowodować jazdę drogą równą, drogą gładką.
Owszem, jeździło się bez przeszkód przez jakiś czas, ale w tym krótkim okresie teren bagienny nadal pracował. Uznano zatem - w dyrekcji dróg krajowych i autostrad (oddział w Bydgoszczy) - że trzeba coś jednak z tym zrobić. Zamknięto dla ruchu pewien fragment, puszczając samochody jedną nitką (światła na zmianę).
W ten sposób zadziałano już dwukrotnie, przystosowując jezdnię do jazdy bardziej komfortowej.
Aktualnie ograniczono tam prędkość, nie można wyprzedzać, bo znów jest dół...
Inżynierowie od budownictwa drogowego wiedzą jedno - teren trzeba umocnić betonowymi palami, dopiero potem tłuczeń i nawierzchnia asfaltowa. Tylko jakoś nikt głośno tej rady nie chce wypowiedzieć.
Co więc nas, kierowców czeka w najbliższym czasie? Prawdopodobnie kolejne topienie ton asfaltu, żeby jezdnię wyrównać. I tak do następnego przesilenia, bo teren nadal pracuje.
Czekamy na radykalne zajęcie się tym problemem. Lepiej raz, a dobrze, a nie co kilka lat.
Tekst i fot.