Przy zakładzie mączki rybnej zebrała się gromada ludzi, mieszkańców Jarużyna, którzy nie tylko mieszkają tuż przy przetwórni, ale i dużo dalej. Bo smród dociera wszędzie.
- Czuć go w każdym kącie Jarużyna, nawet w Osielsku, Strzelcach i w Fordonie. Nawet do Bydgoszczy dojdzie. Ludzie myślą, że to merkaptany ze Świecia, ale tam założono odpowiednie filtry i już nie cuchnie. To smrodzi jarużyński zakład DAN.
Dziesięć lat wojny
- Nie chcemy żyć w fetorze padliny rybnej - mówią mieszkańcy Jarużyna
(fot. Fot. Bożenna Szymańska )
Problem istnieje od 10 lat, od chwili kiedy właściciele zakładu przenieśli się z produkcją z miejscowości Pauliny w gminie Dobrcz do Jarużyna. Jak mówią ludzie z Paulin wyrzucono ich, ze względu na uciążliwe zapachy.
- Teraz od jarużyńskiej RSP dzierżawią pomieszczenia i smrodzą nam. Latem najgorzej cuchnie. Była telewizja, Sanepid przyjeżdża, do wójta listy piszemy i ciągle nam “jedzie" - mówi Jarosław Bielarz.
A Aneta Suchomska dodaje: - Ciągle gadamy o tym na wiejskich zebraniach, nasz radny też walczy i bez rezultatu.
Halina Madej mieszka w najbliższym domu, tuż obok RSP, gdzie widać kolejny cuchnący widoczek. - I jeszcze na dodatek śmierdzą nam kupy gnoju świńskiego pod oknami. Prezes RSP ma za nic nasze prośby - mówi.
A pozostali "buntownicy" opowiadają, że smród w okolicy stał się taki, że można go w słoiki pakować. Gęsty, tłusty, namacalny.
Ludzie mówią
- Śmierdzą nam tapczany i wykładziny. Śmierdzą włosy i ciało. Zmyć tego smrodu z siebie nie można.
- Dziecko szło do komunii świętej i całe ubranko prześmierdło. Prania wywiesić nie można, bo potem jakby z rybami się spało.
- Karpia na święta wstrętnie brać do ust, jak się widzi te ciężarówki ze śmierdząca galaretą rybną.
- To są straszliwie cuchnące odpadki, które składują na świeżym powietrzu. Mieli założyć filtry, wyciągnąć wyżej komin. Nie wiadomo, czy to zrobili, bo cuchnie dalej, a komin to jeszcze zmniejszyli. I gdzie jest jakaś chłodnia na te rybie odpadki?!
- Dlaczego Sanepid nie zbada stężenia trujących dioksyn, dlaczego toleruje się ten fetor?
- Pod oknami mamy wylęgarnię much i robactwa. Ale oni nikogo na swój teren nie wpuszczają. Gdy idziemy z pretensjami, to nigdy właściciela nie ma i nie ma z kim rozmawiać. Telefonów też nie odbierają.
- Jesteśmy prawdziwie ubezwłasnowolnieni i bezradni.
Przekupstwo i ugoda
Przez jakiś czas było cicho o przetwórni DAN. Mieszkańcy opowiadają, jak to właścicielka próbowała ich przekupić obiadkami w restauracjach, budową boiska. - I niektórzy poszli na to - dodaje jedna z kobiet. - Podobno nawet sam wójt chodził na te obiadki. - I chyba ze dwa razy wieśniakom kredki do świetlicy kupili i ogłupili ich. Przez jakiś czas była więc cisza, ale przecież z tym smrodem nie da się żyć - dodaje ktoś inny.
Żryć wam daję
Gdy tak wysłuchuję skarg jarużynian, przez bramę wiodącą do zakładu przejeżdża jeep. - Właściciel przyjechał - krzyczą zebrani i jak jeden mąż ruszamy tłumnie w jego stronę.
Wbity w wąskie spodnie szczupły mężczyzna chwieje się na nogach, ale pewnie z upału i od tego smrodu z własnego zakładu. - Mam filtry, mam chłodnie i żryć daje dwunastu rodzinom, więc nie podskakujcie - wrzeszczy do kobiet i mężczyzn, którzy otoczyli go gęstym kołem.
Zaczyna się słowna przepychanka, z której jednak nic nie wynika.
Protest 170
Protest przeciwko fetorowi podpisało 170 mieszkańców Jarużyna i okolic. Mówią, że mieszkają w parku krajobrazowym, że nieopodal jest piękne uroczysko Prodnia, które teraz też śmierdzi. I jak nastawiać się na turystykę, skoro cały ich świat taki cuchnący.
Sołtys Danuta Rzepka pokazuje odpis pisma od wójta gminy Osielsko do właścicieli przetwórni. Pismo ostrzegawcze!
Pora zatem porozmawiać z wójtem Osielska Wojciechem Sypniewskim.
Nie byłem na obiedzie. To pomówienie!
Wójt Wojciech Sypniewski potwierdza: - Cuchnie strasznie, ale nic nie możemy zrobić wbrew prawu. Mieszkańcy bezustannie telefonują, więc zdaję sobie sprawę jak im jest trudno wytrzymać. I dodam jeszcze, że nigdy nie byłem na proszonym obiedzie z właścicielami firmy DAN. To pomówienie.
Mój rozmówca informuje, że w odpowiedzi na te skargi wysłał straż gminną do zakładu już 24 lipca, jeszcze przed oficjalną interwencją sołtysa i radnego. Właściciel otrzymał 500 zł mandatu i zalecenie usunięcia przyczyny fetoru. - A 31 lipca wysłaliśmy do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pismo, że społeczność protestuje i przekroczono standardy.
Odbyła się już pierwsza kontrola zakładu, jest w zapowiedzi kolejna. Będą na pewno jakieś konkluzje, a jak twierdzi wójt, jeśli te kontrole wykażą przekroczenie emisji toksyn, to dopiero wtedy mogą zacząć "urzędowo" działać. - I na pewno uporamy się z tym problemem.
Straż gminna kazała także prezesowi Rejonowej Spółdzielni Produkcyjnej uprzątnąć góry gnojowicy zalegającej tuż pod oknami domów stojących w pobliżu RSP. Podobno sam prezes osobiście popsikał na te zwały środkiem przeciwko muchom. I to by było na tyle.
Niemoc i bezsilność mieszkańców Jarużyna jest ogromna. Od dziesięciu lat walczą z zakładem, który produkuje przede wszystkim koszmarny smród. I co niebagatelne, dociera on także do niczego nieświadomych mieszkańców Bydgoszczy. Pora z tym skończyć.