Z nieoficjalnej informacji, do której dotarliśmy wynika, iż nagranie, na którym widać sylwetkę mężczyzny podbiegającego do budynku Fabryki Lloyda przy ulicy Fordońskiej, pochodzi z pobliskiej stacji paliw. Wideo zostało zarejestrowane na krótko przed wybuchem pożaru w zabytkowych zabudowaniach.
Wizerunek podpalacza
- Widać na nim mężczyznę, jakoby lekko kulejącego, utykającego. To dość charakterystyczna sylwetka. Wydawałoby się, że ustalenie, kto to, nie powinno być wielkim problemem dla policji i prokuratury - słyszymy od naszego informatora.
A jednak, mimo że przeanalizowano kilkadziesiąt innych nagrań z kamer zainstalowanych, między innymi po sąsiedzku, na terenie firmy Sklejka Multi SA, czy w sklepie z odzieżą roboczą po drugiej stronie ulicy, w końcu też przy mieszczącej się obok siłowni, śledczym nie udało się ustalić kim był podpalacz.
Przypomnijmy, postępowanie w sprawie pożaru, który w nocy 26 stycznia tego roku strawił niemal doszczętnie wnętrze i dach Fabryki Lloyda, zostało umorzone w lipcu. Powód to niemożność ustalenia sprawcy. Po tygodniach od zamknięcia śledztwa, ze strony prokuratury pada potwierdzenie, że wspomniane wideo istnieje i stanowiło część materiału dowodowego.
Gdy będą nowe dowody
- Faktycznie, nagranie, na którym widać sylwetkę mężczyzny, było analizowane. Widać na nim postać, ale twarzy już nie - mówi prok. Adrianna Bojarska-Majchrzak, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. - Postępowanie zostało umorzone, ale to nie oznacza, że ustały czynności operacyjne prowadzone przez policję. Gdy pojawi się nowy dowód w tej sprawie, postępowanie może zostać podjęte.
W kulminacyjnym momencie w akcję gaszenia popularnego bydgoskiego klubu zaangażowanych było 11 zastępów straży pożarnej. Nie było osób poszkodowanych, ale budynek mocno ucierpiał. Jeszcze tego samego dnia, około południa, na miejscu odbyły się oględziny z udziałem biegłego. Chwilę po zdarzeniu nikt nie pokusił się o wskazanie choćby wstępnej przyczyny pożaru Fabryki Lloyda. Dopiero po kilku tygodniach wiadomo, że mógł to nie być przypadek. Jak można przypuszczać, wtedy jeszcze policja nie dotarła do wspomnianego nagrania.
- Z ekspertyzy wynikało, że przyczyną pożaru było podpalenie - przyznaje prok. Bojarska-Majchrzak.
Ustalono, że ogień rozprzestrzenił się w budynku po tym, kiedy podpalono rozlaną ciecz. Na nagraniu - jak wynika z naszych informacji - ma być widoczny moment, w którym nieustalony mężczyzna wrzuca coś przez okno budynku.
Sala koncertowa, w której organizowane były występy artystów, konferencje i inne imprezy, od roku 2020 zdążyła wpisać się w świadomość mieszkańców Bydgoszczy. Fabryka Lloyda stała się jednym z najbardziej prężnych ośrodków rozrywkowych w mieście. Mieściła się w budynku z XIX wieku, który przez wiele lat pełnił funkcję hali produkcyjnej bydgoskiej stoczni.
Zanim Fabryka Lloyda stała się obiektem z funkcją rozrywkową konieczne było przeprowadzenie długoletniego remontu. Jesienią 2016 roku zakończono tam pierwszy etap prac konserwatorskich. Wymieniono konstrukcję dachu, poszycia, odtworzono świetliki oraz wzmocniono mury. Dwa lata później zakończono roboty związane z remontem elewacji. Wszystkie prace renowacyjne w Lloydzie prowadzone były pod nadzorem miejskiego konserwatora zabytków. Budynek wpisany jest do rejestru zabytków.
Informacja o pożarze wywołała duże poruszenie. Z wielu stron płynęły słowa wsparcia i zapewnień, że obiekt trzeba odbudować. Na zbiórkę na ten cel zebrano do tej pory blisko 90 tys. zł. Zespołowi prowadzącemu Fabrykę udało się przenieść większość zaplanowanych wydarzeń do innych lokali w Bydgoszczy.
Nieznane motywy sprawcy podpalenia
- Jestem bardzo wdzięczny za tak wiele gestów i za pomoc ludzi, którzy dopingują nas, by fabrykę odbudować. Zbiórkę założyła Malwina Sypniewska. To naprawdę nas wzmacnia i pozwala wierzyć, że to miejsce było i jest miejsce ważne dla wielu bydgoszczan i nie tylko - przyznaje Łukasz Gliński, właściciel Fabryki Lloyda. - Za zebrane pieniądze udało się częściowo przywrócić funkcjonalność zaplecza gastronomicznego. Przecież w pożarze straciliśmy wszystkie urządzenia kuchenne. Te pieniądze przeznaczyłem też na organizowanie bieżącej działalności koncertowej.
- Odbudowa będzie kosztowała grube miliony. Chcielibyśmy zacząć działać już teraz, ale z jednej strony czekam wciąż na decyzję ubezpieczalni, z drugiej na decyzję Generalnego Konserwatora Zabytków, któremu już w kwietniu przekazaliśmy pełną dokumentację - mówi Gliński. - Bez tej ostatniej decyzji wszystkie do tej pory uzyskane przez nas opinie i dokumenty z Wydziału Administracji Budowlanej w ratuszu nie dają podstawy nawet do rozpoczęcia sprzątania terenu.
Mówi też o poczuciu niepewności i zagrożenia: - Skoro człowiek, który podpalił Fabrykę, jest na wolności, to nie wiem, jakie miał motywy. Co nim kierowało? Czy nie będzie chciał tego powtórzyć w przyszłości, kiedy klub zostanie odbudowany?
Od kilku tygodni koncerty odbywają się również na scenie plenerowej, na tyłach spalonych zabudowań. Na początku sierpnia informowaliśmy o skargach mieszkańców na hałas podczas występów. Po tej publikacji odezwały się podobne głosy osób mieszkających... po drugiej stronie Brdy.
- Zdaję sobie sprawę, że dźwięk niesie się po wodzie - przyznaje Gliński. - Spełniamy jednak wszelkie normy natężenia dźwięku. Mieliśmy tu kontrolę policji. Fakt, że "słychać nas" nie oznacza jeszcze, że jest to hałas. Mieliśmy tu jedną, dosłownie jedną imprezę z muzyką elektroniczną.
