https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze nigdy nie kupiliśmy bezpośrednio w Chinach tylu towarów, co w te święta

Adam Willma
Chińskie firmy produkują ponad 96 proc. kontenerów transportowych. Są też właścicielami ponad 80 proc. dźwigów przeładunkowych, a 7 na 10 największych portów znajduje się w Chinach
Chińskie firmy produkują ponad 96 proc. kontenerów transportowych. Są też właścicielami ponad 80 proc. dźwigów przeładunkowych, a 7 na 10 największych portów znajduje się w Chinach PRZEMYSLAW SWIDERSKI
Jeszcze nigdy nie kupiliśmy bezpośrednio w Chinach tylu towarów, co w te święta. I wszystko wskazuje na to, że będziemy powtarzać tę informację każdego roku.

Moja tegoroczna lista zakupów (tylko zachowajcie to dla siebie). Uprzedzając komentarze – kupowałem wyłącznie przedmioty sprawdzone, z bardzo dobrymi opiniami użytkowników.

Dla żony: nadzwyczaj wygodne, wyprofilowane specjalnie z myślą o kobietach, siodełko rowerowe. Kupione na chińskiej platformie. Do tego pomysłowy zestaw oświetleniowym na rower, z wewnętrznymi akumulatorkami, na magnes. Kupione w duńskiej sieciówce, wyprodukowane w Chinach.

Dla córki: szczoteczka elektryczna globalnej marki, wyprodukowana w Chinach. Do tego wygodne etui rowerowe na smartfon i szpargały. Kupione w Chinach.

Dla ojca (osiemdziesięcioletni gadżeciarz, ciągle ciekawy świata): endoskop, pistoletowy miernik temperatury i zimowa czapka z latarką. Zakup z chińskiej platformy. Ale najlepszy prezent ojciec i tak kupił sobie sam – składany skuterek elektryczny. Skuter oczywiście chiński, ale sprzedawany przez słowacką firmę na najpopularniejszym polskim serwisie aukcyjnym.

Prezent od żony na zamówienie: adapter do aparatu fotograficznego. Kupiony na amerykańskiej platformie sprzedażowej. Niestety z Chin przyjedzie dopiero po świętach.

I wreszcie prezent dla samego siebie. Ponieważ wpadłem w nałóg majsterkowania, uwiodła mnie zgrabna chińska spawarka na polskim portalu.

A więc do kasy. Przywykłem do chińskich cen, ale cena trzech pozycji ścięła mnie z nóg. Za endoskop w najbogatszej wersji (wzmocniony, wodoodporny kabel, chwytak na drobne przedmioty zapłaciłem): 17 złotych. O złotówkę mniej kosztował miernik temperatury. Cena spawarki (w komplecie z kablami, przyłbicą oraz młoteczkiem i szczotką) – 76 złotych (nie, nie ma pomyłki).

Między Chinami a Słowenią

No dobra, spawarki i tak nie kupiłem. Pech chciał, że tuż przed kliknięcie, kliknęło coś w szczęce. Za naprawę ułamanego zęba zostawiłem u dentysty równowartość siedmiu spawarek. I na jakiś czas odechciało mi się majsterkować.

To jednak nie koniec wydatków świątecznych. Paczkę z paroma świątecznymi drobiazgami trzeba było przygotować dla znajomych ze Słowenii. Koszt wysyłki priorytetowej – 115 złotych (zwykła, za 95 złotych mogła nie dojść przed świętami).

W przypadku towarów z Chin koszty wysyłki wliczone były w cenę.

No właśnie. Ale dlaczego właściwie przesyłki z Chin są darmowe lub śmiesznie tanie? Jeszcze przed paroma laty można było zamówić na Aliexpress wentyl do roweru za 3,50 z przesyłką wliczona w cenę. Dziś również jest tanio (lub „darmowo”), jednak zwykle platformy ustalają zwykle minimalny pułap zakupów (na ogół 40 zł). Nadal oznacza to jednak warunki lepsze niż w przypadku polskich sprzedawców.

Paczka z Trzeciego Świata

Jak to możliwe? Wszystko za sprawą umów międzynarodowych podejmowanych uchwalanych przez kraje członkowskie Międzynarodowej Unii Pocztowej. Państwa kwalifikowane są do kilku kategorii, od których zależy wysokość opłat za dostawę przesyłki i zasady rozliczeń między pocztami krajowymi.

Pomysł był szczytny i sprawiedliwy w zamyśle. Chodziło o to, aby brać pod uwagę sytuację w kraju nadawcy - mieszkańcy krajów uboższych mieli płacić przesyłkę stosownie do swoich możliwości finansowych. W przypadku Chin, stawki ustalono na niskim poziomie, podobnie jak przesyłki z Bangladeszu czy Wybrzeża Kości Słoniowej. Zatem przez lata państwa zachodnie (w tym Polska) subsydiowały chińskich producentów dopłacając do ich przesyłek.

Dopiero niedawno, za sprawą nacisków Stanów Zjednoczonych, udało się nakłonić Chiny do niewielkiego podniesienia stawek. To gorzki paradoks zważywszy na fakt, że Chiny już dziś są drugą gospodarką świata, a około 2035 roku przegonią Stany Zjednoczone. Do tego na badania i rozwój przeznaczają niemal tyle samo, co Stany Zjednoczone (i dwukrotnie więcej na głowę niż Polska). Mowa o największym producencie samochodów na świecie, z ponad 300 producentami samochodów elektrycznych.

Podróże szklanych baniek

Ale koszt przesyłki to tylko jedna z zębatek machiny zbudowanej przez Chiny. Za sprawą tej machiny opłaca się ściągnąć samolotem (7,5 tys. km) lub statkiem (15-20 tys. km) niemal dowolny towar: od domu w elementach, przez oczyszczalnię ścieków po bombki choinkowe. Właśnie – bombki, czyli przez dekady polski hit eksportowy!

Większość pozostałych ozdób choinkowych, łącznie z szopkami, przyjedzie do nas z Chin. Polscy producenci sztucznych drzewek jeszcze się trzymają, jakość jest na ogół lepsza niż dalekowschodnia. Ale Chińczycy są przecież mistrzami zbijania cen. Zamiast ładniejszego polietylenu stosują PVC, mniej wymagającemu klientowi wystarczy, zwłaszcza, że w kieszeni może pozostać kilkaset złotych.

Gdy już ubierzemy choinkę, wystarczy rozsiąść się wygodnie w fotelu z chińską tapicerką (największy eksporter tkanin na świecie), obejrzeć Kevina w telewizorze obowiązkowo wyprodukowanym w chińskiej fabryce, dopchać się barszczykiem ugotowanym w chińskim garnku albo sałatką podana w chińskiej zastawie. I rozesłać życzenia z telefonu, który przyszedł na świat w Shenzhen, a na koniec dnia - zrelaksować się filmikami z chińskiego TikToka.

50 tys. pensji dla naukowca

- Problem Polski polega na tym, że nie braliśmy chińskiego wyzwania na poważnie i nie mieliśmy wyobrażenia o rzeczywistym potencjale Chin – mówi Radosław Pyffel, analityk i znawca Chin.

Jak wygląda ściana? Przede wszystkim koszty energii 3-4 razy niższe niż w Europie. Wciąż rosnące zużycie węgla, ale jednocześnie ogromny wzrost procentowy energii pozyskiwanej z OZE. Produkcja w Chinach odbywa się w zaprojektowanych ekosystemach. To spójne klastry, w których montownie znajdują się w tym samym regionie, co ich dostawcy. Powszechna jest specjalizacja – firmy koncentrują się na ograniczonym asortymencie produktów, co pozwala im kupować surowce w niższych cenach. Duże obłożenie zamówieniami pozwala skutecznie obniżać ceny. Są jednocześnie w stanie produkować ten sam asortyment w różnej jakości (i cenie), w zależności od potrzeb klienta.

Ponieważ produkują dużo, mogą sobie pozwolić na minimalne marże, a czasem nawet zerowe, tylko po to, aby pozyskiwać nowych klientów. Do tego dochodzi coraz większa automatyzacja, która pozwala radzić sobie ze wzrostem kosztów pracy. Najniższa płaca to co prawda nadal (w przeliczeniu) 1450 zł ale średnia – 5,6 tys. zł powoli zbliża się do polskiego 8,3 tys. zł. Do tego koszty życia w Chinach są nadal niższe niż w Polsce a towary kupowane na TaoBao (krajowej wersji Aliexpressu) o 20-30 proc. tańsze niż w serwisie dla obcokrajowców. Naukowcy z chodliwych branż bez trudu znajdą pracę za kilkanaście tysięcy złotych. Talenty z zagranicy to po doktoracie mogą liczyć na 50 tys. zł, czyli więcej niż w USA.

Prosimy o lojalność

Nie można oczywiście pominąć bezkarnego kopiowania – fundamentu chińskich technologii, a na które Zachód przez lata przymykał oko. Kilka lat temu jeden z chińskich gigantów elektronicznych (co ciekawe – tajwański, ale produkujący w Szanghaju) wyprodukował wierne kopie produktów amerykańskiego Sound Devices. Za ułamek ceny. Chodzi o wysokiej klasy sprzęt dźwiękowy, używany głównie przez filmowców. Klienci zachodzili w głowę w czym rzecz, aż do sprawy odniósł się jeden z inżynierów SD, prosząc użytkowników o lojalność, ponieważ butikowej amerykańskiej firmy nie stać na kosztowne procesy potężnym dalekowschodnim producentem.

Trop specjalistycznego sprzętu jest zresztą intrygujący, o czym sam miałem okazję się przekonać, szukając schematu do wysokiej klasy japońskiego recordera, który odmówił posłuszeństwa. Niestety, wsparcie serwisowe zakończyło się, ale Japończycy pilnie strzegą tego typu tajemnic. Na szczęście wyszukiwanie w języku chińskim przyniosło efekty. Na jednym z forów elektronicznych znalazłem ponad setkę szczegółowych zdjęć bebechów urządzenia – ścieżka po ścieżce z fachowym, technicznym opisem. „Życzliwy”, który umieścił zdjęcia, wyszczególnił nawet elementy, które do tej pory Japończycy rezerwowali dla produkcji wojskowej.

China grają na dwie strony, Europa – na jedną

- Kierunki rozwoju wyznaczane są oficjalnie, więc każdy chiński przedsiębiorca wie, w jakie branże warto będzie wchodzić. – mówi Radosław Pyffel - Ale dopiero po latach dostrzegamy jak poszczególne ruchy układają się w całość. Tak było m.in. z elektrycznymi samochodami. Do tej ekspansji Chiny przygotowywały się z co najmniej 10-letnim wyprzedzeniem. Chiny wynegocjowały też sobie korzystne normy emisji CO2 do 2030 roku. Do tego czasu mogą jeszcze zwiększać emisję. Grają więc na dwie strony, bo równocześnie we wszystkich ekologicznych branżach energetycznych są w czołówce. Tymczasem Europa postawiła sobie wyśrubowane cele klimatyczne.

Jak długo wystarczy Chinom „paliwa” taką dynamikę rozwoju?

- Zaczyna brakować ludzi w fabrykach i robi się drożej – przyznaje ekspert. - Zaczyna w tych fabrykach brakować ludzi i robi się drożej. Wciąż jednak Chińczykom chce się pracować, rośnie ich rynek wewnętrzny i uzależnienie świata od chińskiego eksportu. Ale Chiny już szykują odpowiedź na te zagrożenia. Rozpoczyna się też kolejna faza rozwoju – przejmowanie rynku wysokich technologii z dużym udziałem robotyzacji, automatyzacji i sztucznej inteligencji. Do tego Chińczycy są już obecni na całym świecie, zarówno w salonach z wysokiej jakości sprzętem elektronicznym, jak i w sklepach z tanimi towarami, które chińskie rodziny prowadzą już niemal w każdym mieście. Z kolei europejskim firmom jest niezwykle trudno funkcjonować na chińskim rynku.

Już za 150 lat się otrząśniemy

Jakie kroki podjąłby Radosław Pyffel na miejscu szefowej Komisji Europejskiej?

- Na pewno nie zgodziłbym się na to, aby stanąć na jej miejscu. Po pierwsze dlatego, że w systemie demokratycznym spotkałbym się z powszechnym hejtem. Społeczeństwo europejskie musi dojrzeć do zmian, a na razie tej dojrzałości nie widzę. Spójrzmy na sprawę realnie. Społeczeństwa Europy chciałyby, żeby Chińczycy z własnej woli ustąpili nam miejsca, ale absolutnie nie są gotowe na ponoszenie kosztów realnej rywalizacji z Chinami. Nie ma takiego komisarza w Unii Europejskiej, który byłby w stanie w bezbolesny sposób odwrócić te procesy. Chińczycy nie przestaną dominować na światowych rynkach tylko dlatego, że wydamy jakąś rezolucję. Będzie to bolesny proces dla Polski, bo przecież Zachód był dla nas wielkim marzeniem, którego nie zdążyliśmy jeszcze zrealizować, a już musimy ścigać innego potentata. Czy mamy na to szansę? Trzeba zadać sobie kluczowe pytanie – czy Europejczykom będzie się chciało pracować. Niestety, otrząśnięcie się z tego szoku potrwa raczej długo, bo bardzo już przywykliśmy do naszych praw i przywilejów. Jeśli nie odbieramy impulsów, które wyraźnie do nas docierają, powinniśmy się przygotować na ciekawe czasy. Nie jest to zresztą nic niezwykłego w historii, ponieważ Chiny również to przeżyły. I wychodziły na prostą 150-200 lat.

Kasowanie błędu

Ale nie martwmy się w święta. Cieszmy się prezentami, póki nas na nie stać.

W chwili gdy pisałem ten tekst, zadzwonił kurier. Przywiózł z Chin komputerek do diagnozy i kasowania błędów w samochodzie. Sorry, ale nie byłem w stanie strawić dwóch stówek za podłączenie do komputera z serwisie. Urządzenie z Chin kosztowało 20,60 zł. Przede mną kupiły je setki ludzi z całego świata. Prawie 100 proc. pozytywnych ocen. „Uratowałeś mnie! Dziękuję ci bracie Chińczyku!” – zachwyca się klient z Brazylii. Jeszcze nie wie, że pisał do Wielkiego Brata.   

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska