Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden cios fryzjerki z Grudziądza. Adwokat: - Działała w obronie koniecznej

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Joanna F., fryzjerka z Grudziądza, zadała kochankowi jeden cios nożem kuchennym. Mężczyzna zmarł, a ona ma odsiedzieć 6,5 roku więzienia. Jej obrończyni już zapowiada apelację. Przekonuje, że kobieta działała w obronie koniecznej.
Joanna F., fryzjerka z Grudziądza, zadała kochankowi jeden cios nożem kuchennym. Mężczyzna zmarł, a ona ma odsiedzieć 6,5 roku więzienia. Jej obrończyni już zapowiada apelację. Przekonuje, że kobieta działała w obronie koniecznej. archiwum / Facebook.com
Sześć i pół roku więzienia - taki wyrok właśnie usłyszała Joanna F. z Grudziądza. To kara za jeden cios nożem kuchennym, który fryzjerka zadała podczas kłótni młodszemu o 7 lat kochankowi. Radek zmarł. -Działała w obronie koniecznej - przekonuje jej adwokatka i zapowiada apelację.

To była bardzo głośna w Grudziądzu sprawa. Po tragedii miasto podzieliło się na pół. Jedni współczuli 42-letniej Joannie F. W obronę brali tę 42-letnią dziś kobietę nie tylko najbliżsi, ale i liczne klientki tej wziętej fryzjerki. Inni stawali po stronie zmarłego Radosława W. Miał tylko 34 lata i całe życie przed sobą. Aniołem nie był, ale z pewnością nie czas mu jeszcze było odchodzić...

Do tragedii doszło późnym wieczorem 19 grudnia 2020 roku, w mieszkaniu w centrum Grudziądza, przy Alei 23 Stycznia. Kilka dni przed pandemicznym Bożym Narodzeniem odbywało się tu zakrapiane alkoholem towarzyskie spotkanie. Zresztą, nie tylko nim uatrakcyjnione- ustalono, że Joanna wzięła amfetaminę, a innym "udzieliła" narkotyku.

Między fryzjerką a jej młodszym o siedem lat kochankiem doszło do kłótni i szarpaniny. Nawet prokuratura nie neguje tego, że Radosław W. atakował kobietę. Ta w pewnym momencie chwyciła za kuchenny nóż i zadała mężczyźnie jeden cios. Celowała w ramię. Potem sama mężczyźnie opatrywała rany i wezwała pogotowie. 20 grudnia Radek jednak zmarł w szpitalu...

Prokuratura i sąd. "Zabić nie chciała, ale ranić tak. Mogła przewidzieć skutki"

-Joanna F. nie chciała zabić - te słowa prokurator Magdalena Chodyna z Grudziądza akcentowała już przed rokiem, gdy śledczy kończyli swoją pracę aktem oskarżenia. Zaznaczała, że cios nie nożem nie był zadany ani z taką siłą, ani w takie miejsce, które świadczyłyby o chęci pozbawienia życia.

Prokuratura Rejonowa w Grudziądzu przyjęła jednak, że fryzjerka musiała się liczyć ze skutkami zadania ciosu. Oskarżyła kobietę o spowodowanie ciężkich obrażeń ciała, które skutkowały zgonem (art. 156 par. 3 kodeksu karnego). To nie klasyczne zabójstwo, ale i tak przestępstwo zagrożone surowa karą - nawet dożywocia.

Za taki też czyn Joanna odpowiadała przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Jej proces ruszył we wrześniu 2021 roku, a zakończył się ogłoszenie wyroku 19 września 2022 roku. Kobieta na rozprawy doprowadzana była z aresztu, w którym przebywa od śmierci Radosława i przyjazdu do jej mieszkania policji. Składała obszerne wyjaśnienia, nie unikała odpowiedzi na większość pytań.

Sąd nie tylko przesłuchał świadków i biegłych, ale i dużo uwagi poświęcił samemu ciosowi. Co ustalono? Joanna zadała go nożem kuchennym, którego ostrze miało 20 centymetrów długości. Celowała w ramię. Tak się jednak stało, że ostrze uszkodziło nie tylko tę część ciała, ale i dotarło do lewego płuca.

Cios "spowodował ranę kłutą ramienia lewego długości kanału około 20 cm, penetrującą przez mięśnie ramienia i mięśnie klatki piersiowej do lewej jamy opłucnowej, uszkadzającą tętnicę ramienną lewą i miąższ płuca lewego, z obecnością płynnej krwi i skrzepów w lewej jamie opłucnowej" i spowodował "ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci uszkodzenia naczyń ramienia i ściany klatki piersiowej z obecnością krwi w jamie opłucnej i obfitymi wylewami krwi w przebiegu kanału rany oraz wykrwawienie, które to obrażenia spowodowały chorobę realnie zagrażającą życiu pokrzywdzonego, w następstwie której pokrzywdzony zmarł" - tak brzmi ostateczny opis ciosu, odnotowany w sądowym wyroku.

Toruński sąd przyjął, że Joanna F. chwytając za nóż godziła się na skutki, które może to spowodować - naraziła życie ofiary na niebezpieczeństwo. Za to przestępstwo oraz udzielenie innym amfetaminy skazał grudziądzankę na 6 lat i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia. Dodatkowo orzekł, że przejść ma terapię uzależnień i zapłacić najbliższej krewnej zmarłego 10 tysięcy zł tytułem częściowego zadośćuczynienia.

Joanna wyrok usłyszała kilka dni przed swoimi urodzinami. Już dziś wiadomo, że nikt się z tym orzeczeniem w pełni nie zgadza. O pisemne uzasadnienie orzeczenia na piśmie, co zapowiada plan apelacji, wystąpiły wszystkie strony procesowe: prokuratura, obrońca fryzjerki i krewna Radosława W., która była oskarżycielką posiłkową w procesie.

Obrończyni Joanny: "To była obrona konieczna!"

Apelować od wyroku na pewno będzie adwokat Katarzyna Bórawska, obrończyni fryzjerki. To znana toruńska prawniczka, która nie boi się najtrudniejszych karnych spraw. Podejmowała się już m.in. obrony zabójcy Kristiny z Mrowin (głośna w kraju zbrodnia) czy oprawcy psa Fijo z Chełmży. Teraz w imieniu swojej mandantki zamierza walczyć twardo do samego końca.

- Moja klientka działała w warunkach obrony koniecznej - podkreśla adwokatka. -Krytycznego dnia Radosław W. krzyczał na nią, wyrywał jej telefon, a potem odepchnął ją otwartą dłonią w klatkę piersiową, co spowodowało, że upadła do brodzika od prysznica. To oskarżona próbowała uspokoić swojego partnera, jednak bezskutecznie. Ten stawał się coraz bardziej wulgarny, ponownie popchnął ją na łóżko tak, że upadła na skrzynkę. Wyzywał oskarżoną, że ją "zaj...e", "zapier..i".

Według Katarzyny Bórawskiej, wbrew twierdzeniom prokuratury, Joanna nie przewidywała możliwości ciężkiego zranienia pokrzywdzonego. Nie godziła się ona także na spowodowanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty jego życia, a chciała tylko odepchnąć atak. Prawniczka wylicza, co jej zdaniem na to jednoznacznie wskazuje.

-Joanna F. celowanie w ramię sprawcy, a nie w jego serce czy szyję. Nie miała możliwości wyboru narzędzia do odparcia ataku (to był wybór po omacku tego co akurat leżało na blacie kuchennym). Uderzyła z lekką, ewentualnie średnią siłą, a zrobiła to dlatego, że postawiona była w konieczności odparcia zamachu. Ugodziła tylko raz, a nie więcej. Gdyby naprawdę chciała zrobić mężczyźnie krzywdę, to cios zostałby powtórzony - podkreśla prawniczka.

Obrończyni wskazuje też na to, co wydarzyło się już po zadaniu ciosu nożem. -To oskarżona opatrzyła rany pokrzywdzonego - przypomina. - Potem położyła się z powrotem do łóżka. Gdyby przewidywała ciężkie zranienie partnera to zapewne panikowałaby, pojechałaby z nim do szpitala, martwiłaby się o niego itp. Tymczasem nic nie wskazywało na to, że pokrzywdzony ma ciężkie obrażenia. Po skaleczeniu go nożem on sam odmawiał udzielenia sobie pomocy i nie zgadzał się na przyjazd karetki.

"Wyrok zapadły w tej sprawie jako adwokat muszę szanować, jednak uważam go za rażąco wysoki i zbyt surowy. Będę apelować" - tymi słowami prawniczka kończy wywód.

Grudziądz podzielony na pół. Czy pandemia miała tutaj znaczenie?

Jak wspomnieliśmy, Joanna od grudnia 2020 roku tkwi w areszcie. Czy i na jak długo pójdzie do więzienia, okaże się dopiero po prawomocnym wyroku. Nie jest tajemnicą, że rodzina Radosława W. oczekiwała surowszej kary. Przed Sądem apelacyjnym w Gdańsku najprawdopodobniej znów zatem ścierać się będą zatem argumenty stron.

W Grudziądzu o sprawie nie zapomniano. Zaraz po dramacie wybuchła burza w internecie. Przez kilka miesięcy internauci gorąco o niej dyskutowali. Znajomi, sąsiedzi, klientki salonu fryzjerskiego, w którym pracowała Joanna, ale i setki zupełnie innych osób - oni wszyscy byli poruszeni dramatem. W sieci pojawiły się dosłownie setki komentarzy. Jak to w podobnych sytuacjach bywa, jedni szybko ferowali wyroki, inni zdradzali szczegóły z życia uczestników tragedii. Zmarłemu wypominano, że w przeszłości sam wchodził w poważne konflikty z prawem. Fryzjerce, że prowadziła rzekomo zbyt lekki tryb życia. Czasem tylko odezwał się ktoś, kto prosił o spokój i "zrozumienie, bo to tragedia dla obu rodzin".

Z facebookowego konta Joanna F. nadal się uśmiecha. Atrakcyjna blondynka o zielonych oczach, zadbana, towarzyska. Ale też - dobra mama, która ma serdeczną relację z nastoletnią córką. Zawodowo natomiast - bez wątpienia utalentowana fryzjerka, z pasją do swojego fachu, popularna wśród klientek, których fryzury regularnie pokazywała w sieci.

Jakimś zaskoczeniem dla opinii publicznej może być fakt, że Joanna F. skazana została za czyn popełniony pod wpływem amfetaminy i że według ustaleń sądu to ona częstowała narkotykiem innych. A także to, że na mocy wyroku ma przejść terapię uzależnień. Od tej mrocznej strony kobiety raczej nikt nie znał. Czy w problemy z używkami wpadła w pandemii, gdy zakłady fryzjerskie zamykano, a mistrzowie nożyczek tracili dochody? Być może.

-Dla nas ta sprawa też jeszcze nie jest zamknięta. Tego, czy i w jakim zakresie będziemy apelować od wyroku, dziś nie przesądzamy. Poczekamy na pisemne uzasadnienie orzeczenia sądu, dokładnie je przeanalizujemy i wówczas podejmiemy decyzję - kończy prokurator Magdalena Chodyna, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu. I słowa te wypowiada wyjątkowo spokojnie.

Nawet dla oskarżycieli i nawet po trwającym rok procesie sprawa Joanny F. nie jest czarno-biała.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska