Sprawa Kajetana P., który miał brutalnie zamordować nauczycielkę języka włoskiego, w piątek miała doczekać się końca. Jednak tuż po godz. 11 nastąpił niespodziewany zwrot akcji - proces został wznowiony. Sąd będzie rozpatrywał nowe dowody w sprawie. Kolejna rozprawa w sprawie Kajetana P. została wyznaczona na 4 października. Do tego czasu P. pozostanie w areszcie.
Czytaj całą historię sprawy: Poznański Hannibal Lecter był ścigany przez pół Europy. Za brutalną zbrodnię dostanie dożywocie?
Polski Hannibal Lecter
Sprawa, która wstrząsnęła całą Polską, miała swój początek 3 lutego 2016 r. W jednym z mieszkań na warszawskim Żoliborzu wybuchł pożar. Na miejscu strażacy znaleźli poćwiartowane ciało 30-letniej kobiety. Ciało miało też odciętą głowę. O zbrodnię zostaje oskarżony Kajetan P. W tym czasie wciela on w życie swój plan ucieczki. Ostatecznie jego poszukiwania trwają dwa tygodnie i ciągną się po Europie.
Do zatrzymania doprowadzili policjanci z poznańskiej specgrupy Zespołu Poszukiwań Celowych. Nazywani są "łowcami głów", gdyż udało im się odnaleźć już kilkuset poszukiwanych przestępców. Kajetan P. został zatrzymany na Malcie. Był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania.
Przypomnijmy, że z zamordowaną Katarzyną J. miał on się spotkać w jej mieszkaniu pod pretekstem zajęć z języka włoskiego. P. wiedział już jednak, że zabije kobietę. Jej zwłoki przewiózł do mieszkania na Żoliborz taksówką.
Sprawdź również: Szczyt Bałkanów Zachodnich: W piątek w Poznaniu nazwiska z politycznej "ekstraklasy". To nie pierwsza taka wizyta w stolicy Wielkopolski
Kajetan P. fascynował się kanibalizmem. Po zatrzymaniu stwierdził, że jego planem było "samodoskonalenie i pozbywanie się własnych słabości". Chciał wyzbyć się przekonania, że życie ludzkie jest warte więcej niż życie świni lub komara. Na jego zainteresowanie kanibalizmem wskazują, także publikacje, jakie zaproponował tygodnikowi "Polityka". Z tego powodu był nazywany polskim Hannibalem Lecterem.
Sprawdź też:
Kajetan P. urodził się i wychowywał na Grunwaldzie w Poznaniu. Ukończył gimnazjum św. Urszuli Ledóchowskiej oraz liceum św. Marii Magdaleny. Jego matka pracuje jako prokurator, zaś ojciec prowadzi firmę. Do Warszawy mężczyzna wyjechał dopiero na studia. Pracował tam w jednej z bibliotek i nigdy wcześniej nie był karany.
W areszcie miał status niebezpiecznego więźnia. Atakował policjantów i biegłą psycholog. Kiedy go wyprowadzano, zakładano mu na głowę specjalny kask ochronny, żeby nie mógł zrobić krzywdy zarówno sobie, jak i innym. Prokuratura domagała się dla Kajetana P. dożywotniego więzienia.
Sprawdź też:
Przekazanie Kajetana P. polskiej policji:
