- Chce się panu ponownie kandydować do Sejmu? Po co?
- Jest kilka spraw, które chciałbym dokończyć. Dotyczą m.in. turystyki, bo przecież nie skończyło się wszystko na porcie jachtowym w Charzykowach. To tylko wstęp. Szlak żeglarski powinien być aż do Drzewicza, a potem jeszcze dalej, a to jest zadanie na następnych kilka lat. Nie możemy się zamykać we własnym sosie, trzeba się otworzyć. Chciałbym też w Sejmie wspierać te inwestycje, które są ważne dla regionu chojnickiego.
- W sondażach PSL raczej ma kiepskie szanse ...
- Mam nadzieję, że ludzie się zastanowią, docenią nasze umiarkowanie. Społeczeństwo na nas patrzy, widzi naszą pracę. Myślę, że weźmie to pod uwagę.
- A jaka pozycja na liście?
- Jestem trzeci. Oprócz mnie kandydują też z naszej listy Jerzy Chlebowicz, Leszek Zawadzki i Józef Januszewski.
- Więc jak oceniacie szanse?
- Gdyby nie było optymizmu, to nie byłoby kandydowania.
- Co pana ostatnio zdenerwowało w naszym życiu politycznym?
- Odpis z podatku na dzieci. To kompletna bzdura, bo takie rozwiązanie jest krzywdzące dla nie dość zamożnych grup społecznych. I zupełnie nie uwzględnia środowisk wiejskich.
- A zakładając wariant optymistyczny, że PSL jest w Sejmie, to z kim marzyłby pan o współpracy?
- Najchętniej z Platformą Obywatelską, bo mamy już wypróbowane kontakty, przynajmniej w Pomorskiem. Gdybym się dostał do parlamentu, chciałbym działać w komisji sportu, bo ta dziedzina jest mi najbliższa, a kluby LKS i CHKŻ leżą mi na sercu.