W całej sprawie kryje się nie tylko tragedia, ale i rodzinna tajemnica. - Nasz tata był w homoseksualnym związku, przez wiele lat. Z szemranym człowiekiem, młodszym o kilkanaście lat - mówi młodszy syn.
- I była to absolutnie chora symbioza - dodaje syn starszy.
To właśnie z Karolem, tym partnerem, ich ojciec spędził krytyczny wieczór 11 października 2022 roku. Z nim także, już zakrwawiony i z obrażeniami, dotarł taksówką do hotelu, w którym mężczyźni chcieli zanocować. I to jego synowie podejrzewają o pobicie.
Reprezentująca synów adwokat Patrycja Pułkownik-Wyżykowska również ma swoje podejrzenia. Jako prawniczka jednak waży słowa. Nikt przecież dotąd żadnych zarzutów prokuratorskich nie usłyszał. Jedno chce jednak podkreślić z całą mocą. - Ten człowiek to kluczowy świadek. O tym, co się naprawdę wydarzyło wie wszystko albo przynajmniej - najwięcej ze wszystkich. Porażająca jest bezrefleksyjność prokuratury, przechodzącej do porządku dziennego nad absurdalnością i niespójnością jego zeznań, co zresztą wypunktował już sąd - mówi.
Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód dwa razy już umarzała śledztwo w sprawie spowodowania śmierci 65-latka. Za każdym razem prawniczka i synowie skutecznie te decyzje zaskarżali. Obecnie nowy wyznaczony do tej sprawy prokurator bada ją po raz trzeci. Czy wreszcie uda się ją wyjaśnić?
Do "Domu Pielgrzyma" ojciec dotarł już we krwi i z obrażeniami
Kim był ich ojciec? -Dobrym człowiekiem, choć pogubionym - mówi młodszy syn. - Przez wiele lat pełnił kierownicze stanowisko w znanym toruńskim przedsiębiorstwie. Po kłótniach i rozwodzie z mamą wszystko się pokomplikowało. Stracił stanowisko, zaczął pić. W tym chorym związku z Karolem był przez lata. Chorym, bo ten człowiek wyrządzał mu krzywdy, siedział w więzieniu. Towarzyszył mu też w piciu.
Krytyczna data w tej historii to 11 października 2022 roku. Tego dnia wieczorem ojciec i Karol byli razem w pubie "Pamela" przy ul. Legionów w Toruniu. Pili. Podobno w samym lokalu nic złego się nie wydarzyło.
Z pubu mężczyźni taksówką pojechali do "Domu Pielgrzyma" przy ul. św. Józefa. Obaj pijani. 65-latek był też jednak zakrwawiony i z obrażeniami. - Recepcjonistka odmówiła im noclegu. Wezwała pogotowie i policję - mówi adwokat Patrycja Pułkownik-Wyżykowska.
Ojciec trafił do pobliskiego szpitala wojewódzkiego na Bielanach. Po kilku dniach wypisany został do domu. 28 października zmarł w swoim mieszkaniu. Opinia biegłego medycyny sądowej Przemysława Sopla wykonana w trakcie śledztwa kończy się taką konstatacją: bezpośrednią przyczyną zgonu była niewydolność krążeniowo -oddechowa, do której doszło wskutek obrażeń wewnątrzczaszkowych.
Obrażenia wskazujące na pobicie. Ale prokuratura go nie dostrzega...
-W opinii biegły Sopel wymienił takie obrażenia: krwiak podtwardówkowy, obrzęk mózgu wraz z jego przemieszczeniem, złamanie żeber, otarcia naskórka głowy i ust, otarcia lewego kolana i uda, zasinienia śluzówki obu warg - odczytuje starszy syn.
Obaj synowie i ich prawniczka są przekonani, że obrażenia jasno wskazują na to, iż 65-latek został pobity. I że to właśnie doprowadziło do jego zgonu. Pytanie brzmi: kto był sprawcą, gdzie i w jakich okolicznościach do tego doszło? - Źródła tragedii trzeba szukać przy ulicy Legionów. W taksówce mężczyzna pobity nie został. Do "Domu Pielgrzyma" dotarł już jednak z obrażeniami - podkreśla prawniczka.
Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód takiego związku przyczynowo skutkowego jak dotąd nie dostrzegła. Śledztwo prowadziła w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Pierwszy raz umorzyła je 8 marca 2023 roku. Powód: brak znamion czynu zabronionego. Prościej mówiąc: brak dowodów, że doszło do przestępstwa.
To umorzenie prawniczka w imieniu synów zaskarżyła do Sądu Rejonowego w Toruniu. Ten podzielił jej argumenty, umorzenie uchylił i polecił wykonać śledczym szereg czynności. Np. przesłuchać jeszcze świadków czy sprawdzić billingi logowania telefonów komórkowych 65-latka i jego partnera. Po to, by ustalić, czy krytycznego wieczora cały czas byli razem.
Drugi raz prokuratura śledztwo umorzyła 20 sierpnia 2024 roku. Powód: znów "brak znamion czynu zabronionego". Tym razem, zgodnie z procedurami, prawniczka decyzję zaskarżyła już nie do sądu, tylko do prokuratora nadrzędnego. I ten w styczniu br. także i to umorzenie uchylił. I on także polecił śledczym wykonanie następnych, konkretnych czynności.
- Mamy zatem teraz "trzecie podejście prokuratury". Żywię nadzieję, że tym razem sprawę uda się wreszcie rzetelnie wyjaśnić - podkreśla adwokat.
Obecnie sprawę prowadzi już inny prokurator. - Śledztwo zostało przedłużone do 14 lipca br. Do jego zakończenia niezbędne jest przede wszystkim odebranie zeznań od kolejnych świadków, uzupełnienie dokumentacji medycznej oraz ewentualne zasięgnięcie opinii uzupełniającej z zakresu medycyny - przekazuje nam prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Czy i co ukrywa Karol? "Absurdalne zeznania o walkach MMA"
Synowie mają mnóstwo krytycznych uwag wobec dotychczasowego prowadzenia sprawy przez policję i prokuraturę. Część na pewno jest uzasadniona, o czym świadczą wskazówki wydawane przez sąd i prokuraturę, które uchylały umorzenia i wydawały konkretne zalecenia śledczym.
Fala krytyki i goryczy ze strony rodziny jest jednak szersza. Starszy syn wspomina, jak policja nie mogła doprowadzić do powtórnego przesłuchania Karola i to on go musiał "namierzyć". - Przyznaję, dopuściłem się wtedy przemocy wobec niego i trafił do szpitala. Ale chciałem po prostu doprowadzić do jego przesłuchania - wspomina starszy syn.
Obu synów wzburza brak zabezpieczenia nagrań z jakichkolwiek kamer przy ul. Legionów (podobno było to już niemożliwe), brak poszerzenia opinii biegłego medyka, zbyt wąski zakres przesłuchać świadków. Ale najbardziej - podobnie zresztą jak ich prawniczkę - porusza ich podejście prokuratury do zeznań złożonych przez Karola.
-Ten kluczowy przecież świadek opowiadał podczas przesłuchań rzeczy absurdalne - trudno użyć innego określenia. Np. o tym, że obrażenia 65-latka to wynik jego.... walk w klatkach MMA (sic!). To było w pierwszych zeznaniach. W kolejnych podawane wersje zdarzeń był nielogiczne, wewnętrznie niespójne i niezgodne z zeznaniami innych świadków. Mamy nadzieję, że tym razem prokuratura krytycznie na to spojrzy - mówi adwokat Patrycja Pułkownik-Wyżykowska.
Czekając na finał. "Nie zdążyłem tego ojcu powiedzieć"
Synowie i prawniczka zbroją się zatem teraz w cierpliwość i liczą na wyjaśnienie tragedii. Nagłaśniają sprawę w mediach, bo - tego nie kryją - wierzą, że zmobilizuje to śledczych.
Z bólem, ale i swego rodzajem wstydem pozostają tak naprawdę sami. Abstrahując od karnego aspektu sprawy, pozostaje ona przecież rodzinną traumą.
Starszy syn: - Od śmierci ojca minęły już ponad dwa lata, a dla mnie każda rozmowa kończy się psychicznym i fizycznym cierpieniem. Bezradność wobec poczynań policji i prokuratury tylko to potęguje. Osobiście jestem już tym wszystkim zniszczony...
Młodszy syn: - Długo mógłbym opowiadać, jak wyglądała ta chora relacja taty z Karolem. Widziałem to "od środka". Dziś mi akurat łatwiej zaakceptować orientację ojca i zrozumieć, jak czuł się z nią przez lata. Nie zdążyłem mu tego powiedzieć i bardzo mnie to męczy. Tak samo jak umarzanie śledztwa...
Do tematu na naszych łamach wrócimy.
PS Imię partnera ojca zostało w tekście zmienione. Wszystkie pozostałe dane personalne bohaterów - do wiadomości redakcji.
