Stan tak zwanej starej substancji mieszkaniowej we Włocławku pogarsza się z roku na rok. Nie ma właściwie miesiąca, aby Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nie nakazał wyłączenia jakiejś kamienicy w mieście z użytkowania ze względu na zagrożenie katastrofą budowlaną. To wiąże się z koniecznością wykwaterowania lokatorów. Obecnie we Włocławku
zagrożonych katastrofą
budowlaną jest 12 kamienic, będących własnością miasta. Do tego dochodzą domy, mające właścicieli prywatnych. Miasto w miarę pozyskiwania mieszkań, na przykład po zmarłych lokatorach, wyprowadza rodziny z budynków, zagrożonych katastrofą. Ale mieszkań komunalnych jest za mało.
Obecnie jeszcze 21 rodzin mieszka w zrujnowanych budynkach, które w każdej chwili mogą zawalić się. Do takich Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zaliczył kamienicę przy ul. Cichej 11. Lokatorzy tego domu, mimo zagrożenia, nie chcą jednak opuścić swoich mieszkań, w których przeżyli po kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.
- Miasto proponuje nam ciasne klitki, a nam na Cichej jest dobrze i nie chcemy się wyprowadzić - twierdzi jedna z lokatorek. Józef Mazierski, zastępca prezydenta Włocławka tłumaczy:
- Jeśli ktoś odmawia
przyjęcia zaproponowanego lokalu, to na własne ryzyko. W przypadku wyłączenia budynku komunalnego z użytkowania, na Urzędzie Miasta ciąży jednak obo- wiązek wykwaterowania. Uchylanie się od tego obowiązku jest zagrożone karą.
Z powodu konieczności wykwaterowań z walących się domów miasto nie jest w stanie zapewniać mieszkań oczekującym na przydział w kolejce. - Codziennie do ratusza przychodzi po kilkunastu mieszkańców z prośbą o przyspieszenie przydziału, ale nic nie możemy pomóc, bo potrzebujemy lokali dla czekających na wykwaterowanie - mówi Józef Mazierski.
Jeśli stare kamienice nie będą remontowane i ratowane w porę, nie ma co liczyć na poprawę sytuacji mieszkaniowej. Chyba że Urząd Miasta przystąpi do budowy kolejnych bloków komunalnych.