Wprowadzenie opłat za długotrwałe parkowanie przed marketami miało być w założeniu ułatwieniem dla klientów, który miejsca zajmowali „parkujący „na gapę”. Z czasem kolejne sieci oddały swoje parkingi w administrowanie (lub dzierżawę) firmom, które miały strzec porządku i pobierać opłaty od osób, które nie są klientami sklepu. Zwykle czas darmowego parkowania ustala się na 60 do 90 minut. Z czasem okazało się jednak, że coraz częściej ofiarami wysokich „kar” padają prawdziwi klienci, którzy zapomnieli pobrać kwitka z parkomatu albo zagubili go przez przypadek.
Drukarka ze sklepu z drukarkami
Sprawą zajęła się kancelaria radcy prawnego Karola Hojdy we Wrocławiu, która udziela praktycznych porad, jak radzić sobie z wezwaniami do zapłaty „kar” za parkowanie pod supermarketami. Kancelaria że „mandaty” w rzeczywistości nie są mandatami, lecz zwykłymi wezwaniami do zapłaty, za którymi stoją firmy parkingowe, twierdzące, że zarządzają danym terenem.
Jak wyjaśnia Karol Hojda, umieszczenie kartki za wycieraczką z numerem konta bankowego nie jest aktem prawnym. Takie wezwania może wystawiać każdy właściciel przenośnej drukarki. Nie mają one mocy prawnej i nie nakładają obowiązku zapłaty.
Bez monitoringu? Bez szans
Jak tłumaczy prawnik, jeśli firma parkingowa faktycznie chciałaby dochodzić roszczeń z tytułu opłaty za postój, konieczne jest spełnienie kilku wymogów formalnych. Na parkingu powinien znaleźć się wyraźny regulamin i cennik, opisujący, kto z kim i na jakich zasadach zawiera umowę. Według Karola Hojdy, rzadko zdarza się, by regulaminy spełniały te kryteria. Dodatkowo, jeśli administrator parkingu zamierza pozwać kierowcę, musi dowieść, że osoba pozwana rzeczywiście zaparkowała pojazd bez opłaty, co w praktyce jest niemal niemożliwe bez dokładnego monitoringu.
Firmy próbują różnych sposobów na pozyskanie danych właściciela pojazdu, co – zdaniem Karola Hojdy jest kontrowersyjną praktyką. Zdarza się, że zarządcy parkingów składają wnioski o udostępnienie danych do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPIK), chociaż podstawy prawne takiego działania są wątpliwe. Niektóre firmy posuwają się nawet do zgłoszeń na policję, a ta badając rzekome wykroczenie, uzyskuje dane właściciela, które firma może później wykorzystać do wezwania do zapłaty. Paradoks polega na tym, że w takich przypadkach policja często umarza się postępowanie, jednak dane właściciela pojazdu zostają przekazane firmie.
Dowody, dowody, dowody...
Kancelaria Karola Hojdy zwraca uwagę, że właściciel pojazdu nie ma obowiązku wskazywania, kto prowadził samochód w czasie postoju. Jak podkreśla prawnik, tylko uprawnione organy, jak policja czy inspekcja transportu drogowego, mogą nakładać taki obowiązek. Firma parkingowa może co najwyżej poprosić o te informacje, ale nie ma prawa ich wymagać ani egzekwować.
A co z wezwaniami do zapłaty? Kancelaria sugeruje, by na takie wezwania odpowiadać, jasno odmawiając uznania roszczenia i domagając się dowodów. Karol Hojda wskazuje, że najlepiej nadać odpowiedź listem poleconym, by mieć dowód korespondencji w razie dalszego sporu.
W sytuacji, gdy firma parkingowa składa pozew do sądu, kluczową kwestią staje się ciężar dowodu, który spoczywa na firmie domagającej się zapłaty. Zarządca musi udowodnić, że to właściciel pojazdu zaparkował na terenie bez opłaty. Według prawnika, w praktyce firmy często nie są w stanie dostarczyć wystarczających dowodów, a ich pozwy kończą się oddaleniem.
