Anwil Włocławek - MHP Riesen Ludwigsburg 74:87 (25:22, 22:16, 17:26, 10:23)
ANWIL: Marković 11 (1), 6 zb., Simon 10 (2), Sobin 6, Michalak 5 (1), Broussard 2 oraz Lichodiej 19 (3), Mihailović 9 (1), Zyskowski 7, Kostrzewski 2, Łączyński 1, 8 as..
MHP RIESEN: Knight 27 (1), Klassen 17, 18 zb., von Fintel 5 (1), Waleskowski 2 oraz Martin 18 (1), Best 6, Sabeckis 5 (1), McCray 3 (1), Emanga 0, Hukporti 0, Klein 0.
Nie udało się w Niżnym Nowogrodzie, nie udało się u siebie w Avellino, więc w tym meczu Anwil mógł uchylić znowu furtkę do fazy play off Ligi Mistrzów. Po raz drugi - wcześniej w starciu z łotewskim Venstplis - mistrzowie Polski byli wyraźnym faworytem bukmacherów.
Anwil w ostatnim meczu w Ostrowie pokazał wysoką formę: wraca do siebie Kamil Łączyński, najlepszy mecz w sezonie rozegrał Nikola Marković. Podobnie mądrej, wyrachowanej i egzekwującej własne atuty koszykówki oczekiwaliśmy w środę.
MHP Riesen to jednak już inny zespół niż trzy miesiące temu, gdy przegrywał z Anwilem u siebie. W Lidze Mistrzów już co prawda bez szans na wyjście z grupie, ale w swojej lidze gra ostatnio świetnie. We Włocławku debiutował strzelec Marco Knight, pozyskany z ligi tureckiej. W pierwszym meczu tych dwóch drużyn nie grał także Kelan Martin, skrzydłowi i obecnie najlepszy strzelec niemieckiej drużyny.
Świetnie zaczął Chase Simon, który w ostatnich tygodniach miał duże problemy ze skutecznością. Tym razem zdobył 8 z 11 pierwszych punktów Anwilu, zmuszając trenera gości do wzięcia czasu. W połowie kwarty swobodnie grający gospodarze prowadzili 17:9. Obie drużyny zaczęły popełniać straty, spadła skuteczność z gry. Po faulu niesportowym Kamila Łączyńskiego przewaga Anwilu stopniała do 2 pkt (23:20). Po zejściu Simona brakowało kogoś, kto przejmie jego rolę w ofensywie, ostatnie 3,5 minuty kwarty to tylko punkty z wolnych.
Po przerwie trwała niemoc Anwilu w akcjach pod koszem, ale z dystansu trafił Vladimir Mihailović, a potem Walerij Lichodiej. W MHP Riesen rozrzucał się Martin, ale był osamotniony. Co ważne, włocławianie lepiej bronili (35 proc. z gry MHP Riesen do przerwy). W 17. minucie ich przewaga po raz pierwszy przekroczyła 10 pkt (42:31). Znowu jednak gospodarzy dopadła dziwna dekoncentracja: kilkadziesiąt sekund, proste błędy i 42:36.
Druga połowa rozpoczęła się do akcji Markovicia, ale niemiecki zespół się nie poddawał. Udanie debiutował w LM Knight, po jego akcjach było zaledwie 52:51. W grę Anwilu wdało się zbyt wiele chaosu, brakowało ruchu, dynamiki, w tej zapaści Simon zmarnował nawet dwa wolne, a rywale punktowali po szybkich kontrakt. Rósł licznik strat (16 przez trzy kwarty), na szczęście rywale nie do końca potrafili wykorzystać wszystkie szanse. Było już -3, ale Anwil w grze utrzymał Jarosław Zyskowski. Przed ostatnią kwartą mieliśmy remis 64:64.
Anwil wciąż spał w obronie, pozwalał rywalom zbierać w ataku, a w ataku grał bez głowy. W połowie 4. kwarty był 66:71, ale za 3 trafili Marković i Lichodiej. Obudziły się trybuny Hali Mistrzów, obudził się mistrz Polski. Prowadzenie w ostatnich minutach przechodziło z rąk do rąk. Włocławianie uparli się na rzuty z dystansu, ale te nie wpadały.
Na 80 sekund przed końcem było 74:80. Kolejną akcję MHP Riesen rozegrał do ostatniej sekundy i za 3 trafił Knight (12/14 z gry!). Ostatni fragment meczu rywale wygrali 16:0, nie tylko zdobyli Halę Mistrzów, ale odrobili straty z przegranego meczu u siebie i mają teraz lepszy bilans bezpośredni.