https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdy może wykopać dołek?

Łukasz Fijałkowski
Rozładunek towarów tuż pod oknami  państwa Smolińskich.
Rozładunek towarów tuż pod oknami państwa Smolińskich. archiwum
Gdy 10 lat temu Zofia i Zbigniew Smolińscy kupowali działkę, by wybudować wymarzony dom, myśleli, że złapali Pana Boga za nogi. Od kilku lat przeżywają koszmar z najbliższym sąsiadem.

Do wspólnego domu państwo Smolińscy wprowadzili się w sierpniu 2002 roku. Codziennie od godziny 6.00 rano budzeni są rykiem silników. Wszystko dlatego, że na sąsiedniej posesji Stanisław Rybacki prowadzi działalność gospodarczą. Teoretycznie robi to zgodnie z prawem. W końcu jest u siebie. Ale tylko teoretycznie.

Zmiana planu

Gdy w lipcu 1996 roku państwo Smolińscy kupowali działkę w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego gminy Wielka Nieszawka była ona przeznaczona pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną. W październiku 1996 roku ówczesna rada zatwierdziła zmianę w tym planie. Na terenach zabudowy, na których mieszkają pokrzywdzeni, Rada Gminy uchwaliła, że m.in.: "ustala się funkcję podstawową mieszkaniową oraz funkcję dodatkową, czyli możliwość prowadzenia działalności gospodarczej nieuciążliwej".

Tymczasem zdaniem państwa Smolińskich, hałas jest nie do zniesienia. - Nie ma mowy o spaniu, czy też otwarciu okien ze względu na spaliny i rozruch samochodów - mówi Zofia Smolińska. - Codziennie do późnych godzin wieczornych odbywa się naprawa samochodów, a także przeładunek towarów.

Ponadto, jak twierdzi, w kabinach samochodów często na cały regulator gra włączone radio. Na działce wybudowany został również siedmiometrowy kanał do naprawy samochodów.

- Przed podjęciem decyzji o kupnie naszej działki budowlanej sprawdzaliśmy miejscowy plan zagospodarowania - _podkreśla Zofia Smolińska. - _Jasno z niego wynikało, że teren jest objęty zabudową mieszkalną, w tym również działka sąsiadująca z naszą.__Wybudowaliśmy dom w przeświadczeniu, że będziemy mogli odpoczywać w ciszy, jak również korzystać z nieskażonego spalinami powietrza i czystego środowiska - mówi rozżalona mieszkanka. - Ponadto leczę się w Poradni Alergologicznej i każda dawka spalin, jaką codziennie serwuje nam sąsiad pogarsza, mój stan zdrowia.

Groźby karalne

Wszystko dosłownie dzieje się pod oknami państwa Smolińskich. Kilkakrotne rozmowy z sąsiadem na temat tych uciążliwości nie przyniosły żadnego rezultatu.

- Gdy mąż próbował spokojnie porozmawiać i dojść do porozumienia, skończyło się to wyzwiskami i groźbami pracowników sąsiada - opowiada pani Zofia.

Obawiając się o swoje bezpieczeństwo, państwo Smolińscy wezwali policję. - Czasem boję się wracać wieczorem do domu - mówi pani Zofia. - Nie mam pewności na ile groźby, które usłyszałam, były poważnie.

W sierpniu ubiegłego roku wójt gminy Wielkiej Nieszawki Kazimierz Kaczmarek obiecał, że zwróci się do Stanisława Rybackiego o zaprzestanie tak uciążliwych dla sąsiadów działań. Niestety, prośby nic nie dały.

Wójt chciał pomóc

- Widziałem się zarówno z jedną i drugą stroną - powiedział przedwczoraj "Pomorskiej"wójt gminy. - Chciałem załagodzić spór między sąsiadami. To czy tak się jednak stanie, nie zależy już ode mnie. Poza tym na terenie gminy jest około dwudziestu innych działek, na których prowadzona jest działalność gospodarcza i nigdzie nie ma takich problemów - kończy Kazimierz Kaczmarek.

- Od wójta usłyszeliśmy, że każdy może wykopać sobie dołek na swoim terenie - mówi Zofia Smolińska.

W związku z tym rozgoryczeni właściciele działki zwrócili się o pomoc do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Toruniu. Chodziło o sprawdzenie czy prowadzona przez pana Rybackiego działalność gospodarcza w tym miejscu jest zgodna z prawem.

"Państwo Elżbieta i Stanisław Rybaccy potwierdzili, że utwardzenie terenu działki 51 szt. płyt prefabrykowanymi typu mon oraz wybudowanie na działce kanału do przeglądu samochodów nastąpiło bez wymaganego zezwolenia budowlanego" - czytamy w oficjalnym, pokontrolnym, piśmie Inspektoratu.

Sprawa w sądzie

- Jeśli do końca roku właściciele nie załatwią pozwolenia na posiadanie kanału do napraw samochodów, wówczas zarządzimy jego rozbiórkę - mówi Tadeusz Julke, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Toruniu.

- Inna rzecz, że tego rodzaju sprawami od początku do końca powinien zajmować się wójt - podsumowuje.

Mimo wszystko państwo Smolińscy zdecydowali się wystąpić na drogę sądową. 7 grudnia odbędzie się pierwsze posiedzenie w tej sprawie.

Niestety, ze Stanisławem Rybackim, mimo kilkudniowych starań nie udało nam się skontaktować. Do sprawy wrócimy.


Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska