W artykule pojawiło się takie oto zdanie: "Podstawowym prawem, a także obowiązkiem opozycji i osób wydolnych intelektualnie jest krytyka poczynań władz lokalnych". Autorem tych słów był radny Marek Słabiński. Ona jednak błędnie przypisała je również radnemu Andrzejowie Kierajowi. Dlatego na sesji "dostało się" obu panom.
Więcej wiadomości z Inowrocławia na www.pomorska.pl/inowroclaw.
Radna poczuła się obrażona druga częścią zacytowanego zdania. - Czy to znaczy, że jeżeli ciągle nie krytykuję władzy lokalnej, to jestem niewydolna intelektualnie? Bo to wprost wynika z tej wypowiedzi. Stawiając taką tezę obraziliście mnie, wszystkich radnych, pracowników urzędu oraz rzeszę wyborców, którzy w demokratycznych wyborach na nas oddali swoje głosy. Niedawno pan Kieraj i pan Słabiński podpisali się pod wnioskiem o odwołanie jednego z radnych, bo obraził mieszkankę naszego miasta. Powiedzcie nam dzisiaj, do kogo mamy się zwrócić, abyście ponieśli konsekwencje świadomego obrażania setek ludzi myślących inaczej niż wy? Może teraz zgłosicie wniosek odnoszący się do waszych działań - wyznała.
Poruszyła również inne zdanie, w którym Marek Słabiński oceniał przedsiębiorców krytykujących opozycję: "Żyjemy w jakiejś formie demokracji, która pozwala wam wygłaszać tezy, które nie mają potwierdzenia w otaczającej nas rzeczywistości."
- Jacy to wszyscy dookoła są niewydolni intelektualnie, bo ośmielają się myśleć samodzielnie i na dodatek mieć własną wizję otaczającej nas rzeczywistości. A ja się pytam w imieniu tych niewydolnych: kto dał panom prawo do ubliżania innym? Kto dał wam prawo do oceniania nas i stanu naszej wydolności umysłowej tylko dlatego, że ośmielamy się myśleć inaczej niż wy? - pytała radna.
Radny Andrzej Kieraj stwierdził, żeby artykuły w gazecie radna czytała dokładnie i ze zrozumieniem. - Pani mnie obraża przypisując mi coś, czego nie powiedziałem. Nie mogę odpowiadać za słowa, które wypowiedział pan Słabiński - stwierdził.
Radny Marek Słabiński nie uczestniczył w tej części sesji. Poprosiliśmy go o komentarz. Przypomina, że zdanie to było skierowane do jego adwersarzy, a nie do radnych i ich wyborców. Twierdzi, że "niewydolność umysłowa nie ma nic wspólnego z ułomnością", a radna źle zinterpretowała jego słowa.
O co mu więc chodziło? - Jeżeli ktoś jest dobrze rozwinięty intelektualnie i ma krytyczne podejście do sprawujących władzę, to ma obowiązek mówić o tym głośno - tłumaczy nam Słabiński. Dodaje, że osoby "wydolne intelektualnie" nie powinny bać się oceniać rzeczywistości, w której żyją. - Najgorsza jest obojętność, z którą spotykamy się na co dzień - przekonuje.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje