Zgłosił się do nas mężczyzna (nazwisko do wiad. red.) poirytowany obsługą w I oddziale PKO BP przy ul. Gdańskiej.
- Jakiś czas temu z dziewięciu kas, zostało pięć - wskazuje. - Jedna obsługuje głównie klientów walutowych, a dwie często są nieczynne, więc praktycznie zostają dwie.
Czytelnik mówi, że - mimo iż kasjerki uwijają się jak w ukropie - kolejki są bardzo długie: - Kilka dni temu spędziłem w banku prawie godzinę.
Zastępca dyrektora I oddziału PKO BP przyznaje, że kolejki się zdarzają, ale zapewnia, że nie nagminnie i nie wynikają z ilości obsługi.
- Rano faktycznie jest mniej kasjerów, ale w miarę upływu dnia uruchamiamy kolejne okienka - twierdzi Dariusz Furmanek i dodaje, że regularnie otwartych jest sześć kas (w tym jedna dla przedsiębiorców).
Przedstawiciel banku zauważa, że kolejki często powstają, bo klienci wypłacają niskie kwoty w okienkach, zamiast w bankomatach.
- Jeśli ktoś ma kłopoty, by sobie z tym poradzić, to na sali cały czas mamy w gotowości dwóch pracowników, którzy pomogą i poinstruują - zachęca.
Naszego Czytelnika to jednak nie przekonuje.
- Nie wszystko da się załatwić dzięki elektronice. Trzeba lepiej zorganizować pracę - uważa.
- Nie możemy cały czas utrzymywać pełnej obsady, bo jesteśmy zobowiązani choćby kodeksem pracy i musimy dawać pracownikom dni wolne i urlopy - tłumaczy Dariusz Furmanek i radzi, by nie stać z każdą sprawą okienku kasowym.
- W banku mamy też obsługę indywidualną. Wystarczy, że klient spyta w informacji i zostanie skierowany do właściwego pokoju - kwituje wicedyrektor.