Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety upijają się coraz częściej

Joanna Grzegorzewska
- Najpierw wypiłam jednego drinka, następnego dnia drugiego - bo tak fajnie się czułam
- Najpierw wypiłam jednego drinka, następnego dnia drugiego - bo tak fajnie się czułam fot. sxc
Mężczyźni piją dużo. W minionym roku 4,5 razy częściej niż kobiety. Ale i tak to kobiety wypadają dużo marniej w takich statystykach.

To może wydawać się niewiarygodne, ale liczba pań nadużywających alkoholu wzrosła w ostatnich latach wyjątkowo gwałtownie, bo aż dwuipółkrotnie.

Nie było tu tylko zakonnic

- Kobiety chcą we wszystkim dorównać mężczyznom. Pracują jak mężczyźni, bawią się jak mężczyźni, więc i piją jak mężczyźni - mówi Wojciech Kosmowski, psychiatra i ordynator Oddziału Krótkoterminowej Terapii Odwykowej i Detoksykacji dla Kobiet w Szpitalu Miejskim w Bydgoszczy. - Kobiety zapominają tylko o swojej odmiennej fizjologii, która sprawia, że inaczej niż mężczyźni reagują na alkohol. By się uzależnić, kobieta nie musi wypijać dziennie pół litra wódki, wystarczy zacząć od regularnego picia jednego kieliszka wina co wieczór.
I nie ma tu bardziej i mniej odpornych. Piją lekarki, prawniczki, nauczycielki, dziennikarki, sprzątaczki; kobiety samotne, mężatki, bezdzietne i te, które są matkami .
- Na naszym oddziale nie było tylko sióstr zakonnych - mówi całkiem serio doktor Kosmowski.
- Alkoholizm może dopaść każdego - zauważa z przekąsem Katarzyna, trzydziestolatka.
Ale co taka młoda osoba może wiedzieć... Może. Katarzyna właśnie jest na odwyku. I to już kolejny raz. Dzisiaj mija równo tydzień, od czasu, gdy stanęła w drzwiach oddziału, na którym właśnie jesteśmy, a czwarty od czasu, gdy ostatni raz trzymała kieliszek w ręku.
Przede mną siedzi szczupła brunetka. Mówi spokojnie, uważnie dobierając słowa; w oczach widać smutek.

W domu czeka na nią córka.
Dwuletnia.

I ojciec - kiedyś nie wylewający za kołnierz, teraz członek grupy AA. Oraz matka, która twierdzi, że te koktajle, które wypija codziennie, nie są problemem.

Depresja podlewana whisky

Więc było tak: Kaśka pierwszy raz upiła się, gdy miała 15 lat. Zrobiła to z koleżanką dla zabawy: skręciły jakąś flaszkę, poszły do parku i wypiły. A później padły - wprost na ulicy. Policja, karetka, szpital i, ze względu na sąsiadów, tuszowanie sprawy.

Później było raz lepiej, raz gorzej, grunt, że już w liceum żadna impreza nie odbyła się na sucho. A że ciężko Kaśce było dogadać się z rodzicami, wyfrunęła z domu: i tam też regularnie imprezowała. Studia? Rodzicom zależało, więc sobie odpuściła. Pracowała w biurze, poznała chłopaka, zakochała się, a on ją zostawił. Łyknęła fiolkę tabletek, popiła kolorowym drinkiem. Kiedy trafiła do świeckiego "psychiatryka," w karcie lekarskiej znalazł się zapis - próba samobójcza, rozpoznanie: depresja. Później, żeby stanąć na nogi, zmienić środowisko, wyjechała do Niemiec.

Problem w tym, że tam było jej jeszcze gorzej.

Od rana do nocy w pracy przy komputerze, duże pieniądze w dniu wypłaty wpływały na konto, a w weekendy - pustka. Więc znowu sięgnęła po butelkę. I już jej nie wypuściła. Gdy poznała kolejnego chłopaka, a ten jej powiedział: Kasiu, masz problem, Katarzyna zaśmiała mu się w nos i piła dalej. Zaszła w ciążę - na chwilę przestała, ale później piła znowu. Chłopak zostawił ją. Katarzyna wpadła w ciąg, do Niemiec przyjechała matka, by zająć się dzieckiem.

Aż pewnego dnia...

Pewnego dnia po kilku głębszych Kaśka usiadła za kierownicą, zapakowała córkę do fotelika i ruszyła. Przejechała tylko parę kilometrów, tylko parę przecznic i... wjechała w inny samochód. Albo inny samochód wjechał w nią. Nie pamięta, choć kiedy już do tego doszło, otrzeźwiała w kilka sekund: dziecko! Nic się nie stało, ale Kaśka poszła do specjalisty. Dostała dwa miesiące zwolnienia. Na leczenie.

Katarzyna:- I tak tu się znalazłam. I wiem, że będzie ciężko.

Wielu to się udało, naprawdę

Redakcja. Przed sobą mam raport "Diagnoza społeczna 2009", opracowany przez naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego. Przeglądam dokument i nie wierzę. Z danych statystycznych wynika bowiem, że - oprócz tego, że grupa pań nadużywających alkoholu wzrosła w ostatnich latach dwuipółkrotnie - to odsetek osób nadużywających alkoholu "wzrósł w porównaniu z rokiem 2003 w stopniu istotnym statystycznie i jest najwyższy od pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych".

Szpital Miejski w Bydgoszczy. Oddział Krótkoterminowej Terapii Odwykowej i Detoksykacji dla Kobiet, jedyny w województwie kujawsko-pomorskim oddział o profilu detoksykacyjno-terapeutycznym, leczącym wyłącznie kobiety. Dziesięć łóżek, kilka stolików, sala przeznaczona na spotkania terapii grupowej i rozplanowany co do minuty plan dnia: pobudka - 6 rano, a później: gimnastyka; poranna toaleta; sprzątanie sal (pacjentki same zamiatają podłogi i ścierają kurze); śniadanie; wydawanie leków; terapia grupowa; obiad; terapia indywidualna; kolacja, leki; relaks oraz czas na tzw. pracę własną, w trakcie którego pacjentki wypełniają - nazwijmy go oględnie - pamiętnik alkoholiczki; i o godz. 22 cisza nocna.

Doktor Kosmowski: - O tym, że problem jest, i to coraz większy, świadczy choćby fakt, że zainteresowanie leczeniem na naszym oddziale rośnie. Jest ono na tyle duże - pacjentki na miejsce czekają czasami miesiąc, dwa - że planujemy oddział powiększyć. Tym bardziej że zgłaszają się do nas kobiety z całej Polski. Czasami łatwiej jest podjąć leczenie daleko od domu...

Grażyna Wenda, pielęgniarka oddziałowa i terapeutka: - Picie kobiet było kiedyś tematem tabu. I choć dalej towarzyszy mu wstyd, dzisiaj jest już trochę inaczej: większa świadomość, większa presja rodziny, więc i większa chęć podjęcia leczenia. I wielu osobom to się udało, naprawdę.

Dziecko? Miałam je w nosie

Oddział terapii odwykowej. Gabinet lekarski, który ordynator oddziału udostępnia pacjentce i mnie na czas rozmowy.

- Jestem tu już czwarty tydzień, niedługo wychodzę - mówi Ewa, 29 lat, żona, matka (jasne włosy, iskierki w oczach, energiczna, no i ładna). - Będzie dobrze, obiecałam mężowi - dorzuca pewnie.
- To wystarczy?
- Zagroził, że odejdzie, zabierze dziecko, więc... Wojtek jest przystojny, dwa metry wzrostu, wysportowany, mógłby mieć każdą, znajomi mówili mu, po co się bawisz w wyciąganie tej żulicy z gówna, a on - i tak, i mimo wszystko - nie odszedł, jest przy mnie, choć teraz - gdy patrzę na to wszystko na trzeźwo - sama się dziwię, że wytrzymał tyle, że ma jeszcze siłę, że się mnie nie brzydzi, bo ja...
- Tak?
- Ja zawsze mówię, co myślę, ale po alkoholu byłam jeszcze większą jędzą: bluzgałam, wyzywałam go, rzucałam się pięściami na niego, a on nic - stoicki spokój, odstawiał mnie tylko, choć następnego dnia chodził z podbitym okiem. Więc chyba zależy mu, choć tyle razy wystawiałam go do wiatru: szłam do sklepu, kupowałam setkę, zalegałam. Nie chciałam wracać do domu, żeby nie było awantury, więc szłam do kumpla i zostawałam, na pięć, trzy dni. Chlałam. Kumpel próbował doprowadzić mnie do ładu, prosił, gotował obiady, a ja chlałam. Wojtek dzwonił, prosił, wróć, nic się nie stało, więc ja mówiłam, dobrze przyjedź po mnie na róg ulicy tej i tej, będę o godzinie 17, i przed wyjściem znowu setka, żeby dodać sobie odwagi. A jak już wypiłam setkę, to była druga, trzecia i następna, więc nie szłam, a on czekał...
- Dziecko?
- Nic mnie nie obchodziło. Kiedy leżałam u znajomych, po którejś tam z kolei imprezie, zadzwoniła teściowa, prosiła: wróć, Zuzka jest chora; a ja to miałam w nosie.
- A jak byłaś w domu?
- Dziecko nie chodziło głodne, brudne, nic jej na szczęście nigdy nie zrobiłam, ale... Czasami, kiedy Wojtek wracał z pracy, pytał Zuzkę i co tam, a ona na to, że mama schowała setkę w szafie, że mama na spacerze wyrzuciła pustą butelkę w krzaki.
- Jak to?
- Szłam w krzaki, piłam, myślałam, że mała nie widzi...
- Ile Zuzka ma lat?
- Cztery i parę miesięcy.

Nuda topiona w drinku

Ewa zaczęła pić właśnie wtedy, cztery lata temu, kiedy przestała karmić. Była na urlopie macierzyńskim, Wojtek pracował, koleżanki wpadały rzadko, znajomi prawie wcale, a ona tylko z dzieckiem i z dzieckiem. Brakowało jej pracy, piątkowych wyjść na imprezę. Zaczęła snuć się po domu w powyciąganych lumpach, bez makijażu, a kiedyś była: solarka, siłownia, basen...
Ewa: - Najpierw wypiłam jednego drinka, następnego dnia drugiego - bo tak fajnie się czułam.
Potem były następne i następne. Skończyło się na tym, że kiedy wróciła do pracy, przed wyjściem musiała wypijać setkę, żeby szef nie zauważył, że ręce jej się trzęsą.
Ewa: - No i wyleciałam dyscyplinarnie. Sześć razy.
- Szefowie zauważali?
- Nie, zapijałam po wypłacie i nie przychodziłam w poniedziałek do pracy.
Co więc się stało, że w końcu stanęła tu, przed drzwiami oddziału doktora Kosmowskiego? Wojtek powiedział jej, że już nie wierzy w jej obietnice, że ona - Ewka jest już w takim stanie, że gdyby poszła na odwyk, nie wytrzymałaby tam czterech dni, a co dopiero tygodni. Wytrzymała.
- Jaki masz plan? - pytam.
- Znajdę pracę. Jestem kosmetyczką, więc nie powinno być problemów. Muszę odrobić zaległości związane z Zuzką i Wojtkiem. Muszę iść do fryzjera, zrzucić parę kilogramów. Nie mogę tknąć nawet kropelki alkoholu.
- Dla rodziny.
- Też, ale przede wszystkim muszę zrobić to dla siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska