Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna odsłona konfliktu w Maktroniku. Użyto granatów hukowych?

Maciej Czerniak
Roszczenia własności i prawo do zarządzania spółką Maktronik w Bydgoszczy bada prokuratura. Policja co kilka dni jest wzywana na miejsce przez jedną, bądź drugą stronę konfliktu.
Roszczenia własności i prawo do zarządzania spółką Maktronik w Bydgoszczy bada prokuratura. Policja co kilka dni jest wzywana na miejsce przez jedną, bądź drugą stronę konfliktu. Dariusz Bloch
Po północy w firmie Maktronik w Bydgoszczy użyto granatu hukowego - informuje jeden ze świadków nocnych zajść na terenie przedsiębiorstwa na bydgoskim Czyżkówku.

Wczoraj rano w firmie było już spokojnie. Teren został ogrodzony, zamknięta była brama wjazdowa, którą we wrześniu usunięto koparką na zlecenie jednego z braci S. - roszczących sobie prawo do rządzenia firmą.

Czytaj: Bydgoski Maktronik okupowany, kłótnia biznesmenów

- W nocy z czwartku na piątek wszedłem na teren przedsiębiorstwa, żeby zmienić firmę ochraniającą obiekt - mówi Jerzy Piskozub. Przedstawia się jako prezes firmy Maktronik S.A. - Nie użyto w tym celu przemocy, nikt nie został ranny. Jako zarządca firmy zdecydowałem o tym, ponieważ na terenie przedsiębiorstwa przebywały osoby mające konflikt z prawem. Około godziny 1 w nocy na miejsce przyjechała policja. Wylegitymowano kilka osób. Na tym zakończyła się interwencja policji - dodaje Piskozub, który został mianowany szefem zarządu na zgromadzeniu pod koniec sierpnia przez Janusza S. (założyciela firmy Maktronik).

Relacja drugiej strony konfliktu jest inna. Jerzy Sulikowski, przedstawiający się jako rzecznik występujący w imieniu zarządu firmy z ramienia Mirosława S. twierdzi, że około północy w biurowcu przedsiębiorstwa doszło do użycia gazu i granatu hukowego. - Tej przemocy dopuściły się osoby związane z Jerzym Piskozubem. Na miejsce została wezwana policja. Mieliśmy nadzieję, że zaprowadzi porządek i zapewni bezpieczeństwo na terenie przedsiębiorstwa. Niestety, tak się nie stało.

Policjanci potwierdzają, że rzeczywiście interweniowali w nocy w firmie przy ulicy Deszczowej 61. - Osoby, które zastano na miejscu, zostały wylegitymowane. Zawiadomienia, które złożono w tej sprawie, dotyczyły uszkodzenia mienia, uszkodzenia ciała i naruszenia miru - mówi nadkom. Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Wyjaśnieniem konfliktu, w którego centrum jest bydgoska firma, zajmują się prokuratury w Bydgoszczy - rejonowa i okręgowa. Osobne śledztwa w tej sprawie prowadzą bezpośrednio policjanci z wydziału ds. zwalczania przestępstw gospodarczych KWP, jak i szef komisariatu policji na bydgoskim Błoniu.

O sprawie pisaliśmy już wcześniej. Wskazywaliśmy, że konflikt między braćmi biznesmenami trwa od dłuższego czasu. A próba przejęcia Maktronika nie jest pierwszym usiłowaniem zawłaszczenia mienia jednej, czy drugiej strony.

W czerwcu miała miejsce okupacja budynku siłowni i klubu fitness przy ulicy Curie-Skłodowskiej. Nieruchomość przez kilka tygodni okupowali mężczyźni pod dowodzeniem - zatrzymanego później do innej sprawy przez CBS - Adama A. - Ta sprawa nie ma nic wspólnego z konfliktem braci - wyjaśnia Jacek Sulikowski. - W przypadku siłowni chodziło o spółkę pozostającą pod kierownictwem Moniki W., wieloletniej partnerki Janusza S. To był spór między nimi, a nie Janusza S. z Mirosławem S.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska