https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec "Rocha"

Beata Korzeniewska Fot. Lech Kamiński
Lech Kamiński
Nie ma mordercy, ale jest pomocnik, który umożliwił mu ucieczkę. Bezwzględnie rozprawił się z nim toruński Sąd Okręgowy. Robert Grabowski, ps. Roch ma spędzić w więzieniu ćwierć wieku.

     7 sierpnia 2000 r. - dzień, który najbardziej zapadł w pamięci klientom i pracownikom domu handlowego "Filmar". Właśnie to miejsce wybrali toruńscy gangsterzy na ostateczną rozgrywkę z antagonistami.
     Wojna gangów - kulminacja
     
- To był moment, kiedy sytuacja w toruńskim półświatku była bardzo napięta - mówił sędzia Andrzej Rydzewski. - Właściwie wszystko wisiało na włosku. Zamach poprzedziły inne wydarzenia: bójki, demonstracje broni, podkładanie bomb. Grupy nie liczyły się z nikim i z niczym.
     _Ich celem był Paweł S. (dobrze znany na narkotykowym rynku) i Grzegorz Ch. (w maju 2000 r. w powietrze wylatuje mercedes użytkowany przez "Rocha", który woził nim Adama Rentflejsza. Obaj gangsterzy obarczają za to winą Grzegorza Ch.)
     W sierpniowy wieczór wraz z kolegami przyjechali do centrum handlowego czerwonym audi (załatwili interesy i zjedli tam posiłek). Kiedy przy wyjeździe zatrzymali się przy ograniczniku prędkości, do auta podbiegł mężczyzna. Zdjął torbę z ramienia i oddał z niej serię strzałów.
     - _Tłem wydarzeń były porachunki grup przestępczych
- tłumaczył sędzia. - Paweł S. handlował narkotykami, które brał od Adama R. Potem próbował się usamodzielnić. Wystawienie go było ewidentne. Grupa R. wiedziała, że S. i Ch. są w "Filmarze".
     **_Zabójcę uchwyciła kamera

     Paweł S. zginął od kul. Grzegorz Ch. cudem uszedł z życiem. Tymczasem egzekutor, który przez prawie minutę po strzałach obserwował jeszcze swoje dzieło, wrócił do zaparkowanego nieopodal pomarańczowego "malucha" i odjechał. Samochód porzucił kilkaset metrów dalej i zniknął. Wiadomo, jak wyglądał, bo uchwyciła go kamera.
     Wkrótce do aresztu trafili dwaj mężczyźni (Robert Grabowski i Andrzej T - użytkownik fiata). Policja zatrzymała ich, gdy próbowali odjechać małym fiatem z miejsca, w którym porzucił go zamachowiec.
     Kiedy po dwóch miesiącach Andrzej T. zaczął w końcu mówić prawdę (przez ten czas przedstawiał wersję, jaką podał mu Grabowski), okazało się, że to "Roch" pomógł mordercy, dostarczając mu fiata pożyczonego od T. -
Kazał Andrzejowi T. odebrać auto, dopiero jak odjedzie policja. Robert Grabowski był prawa ręką Adama R. - twierdził sędzia - _Siedział w tym wszystkim po uszy. Są na to dowody, których nie da się zdyskredytować.
     **_Do "malucha" wsiadał kto inny?

     Prokurator za każdym razem (proces odbywał się po raz drugi. Poprzedni wyrok - 25 lat więzienia dla 'Rocha" został uchylony przez wyższą instancję) żądał dla "Rocha" 25 lat więzienia. Tym razem słowami oskarżyciela "Roch" trochę się przejął. Stwierdził, że słabo się czuje i poprosił o kilkuminutową przerwę.
     Proces opierał się na poszlakach, co próbował wykorzystać obrońca Grabowskiego, wnoszący o uniewinnienia gangstera. Wtórował mu zresztą Grabowski, który do swojego "ostatniego słowa" przygotowywał się ze słownikiem wyrazów obcych.
     Jego obrońca szukał rozbieżności w drodze ucieczki mordercy z miejsca zbrodni. Próbował wykazać, że mężczyzna, który strzelał nie jest tym, który wsiadł za kierownicę pomarańczowego malucha.
     Mowę zaczął po łacinie: - _Ten co oskarża musi mieć dowody
- mówił mec. Jacek Krężelewski
     
Andrzej T. kłamie i to co najmniej w 12 przypadkach. _Wskazywał też na niewiarygodność zeznań świadka koronnego. - _Brak konkretnego alibi mojego klienta jest właśnie jego alibi - tłumaczył. - Gdyby Grabowski załatwił "malucha" byłoby to banalne i głupie. To bardzo awaryjne auto, a morderca pierwsze co, to zabezpiecza sobie drogę ucieczki. Zresztą, gdyby mój klient zamieszany był w tak poważne przestępstwo, po co szedłby do samochodu?
     **_Koronny wiarygodny

     Jednak gdy pękł Andrzej T. wszystko zaczęło się układać niczym puzzle. Sąd nie miał wątpliwości, że gangster pomógł mordercy. Sędzia odtworzył wydarzenia niemal z zegarmistrzowską precyzją. Łączyły się one w jeden nieprzerwany ciąg. - _Oskarżony postanowił pójść z Andrzejem T. do auta, bo był to jedyny sposób, aby nad nim panować - _replikował. - Wiedział, że jak policja zacznie go wypytywać, od razu "wysypie" wszystkoZdawał sobie sprawę, iż policja szybko ustali właściciela samochodu.Tak się składa, że świadek koronny na wszystkich procesach mówi to samo. Zeznań spisanych na prawie 400 stron nie mógł sobie wymyślić, bo mają one odniesienie w rzeczywistości.
     _Sędziowie nie dali wiary wyjaśnieniom "Rocha" - _Pan
Grabowski "pływał" po dowodach. To co mówił jest wręcz laboratoryjnie nie do wykonania - uzasadniał sędzia. - _Zresztą prawdopodobną wersję, przedstawił dopiero, gdy zapoznał się z tym, co mówił Andrzej T. Dobrze, że wszystkiego nie przewidział. Oskarżony jest z wykształcenia jest technikiem mechanikiem i widocznie przyzwyczajony jest do drobiazgowego rozumowania. To powoduje, że traci się ogląd całości.
     **_Może kiedyś?

     Sąd zaznaczył, że kara ma mieć charakter prewencyjny - Niech będzie ostrzeżeniem dla innych tego typu ludzi - mówił. - _Do zamachu doszło w biały dzień, w miejscu, gdzie przebywało dużo ludzi. Dla takich zachowań nie ma tolerancji. Każdy obywatel ma prawo czuć się tu wolny i bezpieczny.
     
"Roch" zrezygnował z obecności na wyroku. Wolał wrócić do celi. - Może kiedyś pojawi się dowód, który pozwoli na osądzenie innych osób zamieszanych w sprawę - zakończył sędzia Rydzewski. Orzeczenie jest nieprawomocne.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska