Obaj doznali kontuzji podczas ostatniego meczu ligowego z Kolejarzem Stróże. Wstępne przypuszczenia potwierdziły szczegółowe badania. - Od początku moje kolano nie wyglądało dobrze - mówi Kłus. - Często jest tak, że coś zakłuje i puszcza, ale teraz było inaczej. Próbowałem grać, ale ból nie ustępował i już wiedziałem, że z kolanem nie jest dobrze - dodaje kapitan Olimpii. - Chciałem kopnąć piłkę lewą nogą i wtedy coś mi "strzeliło" w przywodzicielu - opisuje okoliczności kontuzji Ruszkul.
Wdrodze powrotnej ze Stróży obaj zatrzymali się w Łodzi i od razu udali na na badania, które przeprowadził Marcin Domżalski, lekarz współpracujący z grudziądzkim klubem. - Nie musiałem mieć robionych żadnych szczegółowych badań - mówi Kłus. - Doktor tylko manualnie sprawdził moje kolano i od razu zalecił przynajmniej cztery tygodnie przerwy. Od środy zaczynam zabiegi fizjoterapeutyczne. Poza tym muszę zaopatrzyć się w specjalny stabilizator, który ma usztywnić kolano na około dwa tygodnie - dodaje defensywny pomocnik biało-zielonych.
Podobna przerwa czeka Ruszkula. - Badanie usg wykazało, że mam naderwanie przywodziciela drugiego stopnia na długości około pięciu centymetrów - wyjaśnia. - Szkoda, że taka kontuzja przytrafiła się mi w końcówce sezonu, kiedy wszystko się decyduje, a zespół czekają fajne mecze z Arką, Zawiszą, GKSKatowice i Termaliką. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za kolegów z zespołu - dodaje napastnik.
Brak obu graczy to duże osłabienie drużyny z Grudziądza. Ruszkul, to obok Cieślińskiego najskuteczniejszy gracz Olimpii. Z kolei Kłus to nie tylko nominalny kapitan zespołu, ale także wielki wojownik i niezwykle charyzmatyczna postać.
Ostatnie tygodnie jeśli chodzi o sprawy zdrowotne są niezwykle pechowe dla zespołu z Grudziądza. Marcinowi Stańkowi i Robertowi Szczotowi rywale złamali nosy. Dariusz Gawęcki doznał złamania ręki. Mariusz Kryszak miał przez blisko miesiąc problem z mięśniami. Z kolei Bartosz Fafiński w debiucie skręcił staw skokowy. To tylko te poważniejsze kontuzje, więc szpital w Olimpii jest coraz większy.
- Dopadł nas straszny pech - twierdzi Tomasz Asensky, trener Olimpii. - Większość kontuzji to efekt walki z rywalami. Nikt nie ma na to wpływu, że tak to się potoczyło. Mamy swoje problemy w końcówce sezonu, ale musimy sobie z nimi poradzić. Czeka nas sześć meczów. Największe kłopoty będziemy mieli z obsadą ataku. Wypadli nam dwaj czołowi strzelcy i został tylko młodzieżowiec. Strata Darka Kłusa jest znacząca, ale w środku pola mamy więcej możliwości - dodaje szkoleniowiec.
Piłkarze od dzisiaj zaczynają przygotowania do kolejnej serii meczów (5 w ciągu 14 dni).