Choć obie drużyny rzuciły w sumie 176 punktów, to defensywa okazała się kluczem do zwycięstwa w derbach w Toruniu. Twarde Pierniki to drużyna ofensywy, ale w derbach rzuciła 82 pkt przy skuteczności niespełna 42 proc, gdy w całym sezonie te wartości wynoszą odpowiednio 47 i 87,5. Pod względem uprzykrzania życia rywali Anwil jest najlepszy w lidze i traci niespełna 101 punktów na 100 posiadań piłki przeciwnika (dla porównania, Twarde Pierniki prawie 113 pkt).
Plan obrony ukierunkowany był przeciwko dwóm kluczowym graczom torunian: Maurice'owi Watsonowi i Aaronowi Celowi. Dzięki asekuracji i pomocy w obronie wyłączył rajdy Amerykanina, który od obrońców odbijał się jak od ściany. Torunianom przez cały mecz brakowało łamania pierwszej linii obrony i tworzenie przewag pod koszem w wykonaniu rozrywającego. Watson w wielu akcjach został zmuszony do rzucania z trudnych pozycji (4/18 z gry). Aaron Cel w ogóle nie był w stanie wykorzystać swojej najmocniejszej broni (0/3 z dystansu. Obaj liderzy Twardych Pierników zostali już w 1. połowie wytrąceni z rytmu gry (co podkreślał po meczu Watson) i po przerwie podejmowali dużo trudnych i nerwowych decyzji.
Nikt ich nie zastąpi
Twarde Pierniki są w większym stopniu uzależnione od gry swoich liderów, a zwłaszcza Watsona i Cela. To nie zarzut, a po prostu efekt szczupłego składu. Ich świetna gra zapewniła wygrane m.in. ze Stalą Ostrów czy Zastalem Zielona Góra, ale nie można oczekiwać, że tak będzie zawsze, zwłaszcza przeciwko najmocniejszej defensywie w PLK.
- Kilku naszych zawodników nie zagrało w ofensywie na poziomie, jaki do tej pory prezentowali. W kluczowych momentach nie trafialiśmy ważnych, popełnialiśmy zbyt wiele strat, zabrakło nam mądrości - przyznał trener Ivica Skelin.
Rekordową przewagę gospodarze zbudowali z rezerwowym Jahennsem Manigatem w roli głównej. Być może warto zastanowić się w Toruniu nad poszerzeniem zakresu obowiązków Michała Samsonowicza. Obrońca cały czas pracuje nad rzutem z dystansu, ma jedną z najlepszych skuteczności w lidze (48 proc. przy 31 próbach). Może już czas, aby dostał dwie, trzy dodatkowe akcje dla siebie w czasie meczu?
Drugie szable w Anwilu
Torunianie bardzo dobrze przygotowali się do gry przeciwko Jonahowi Mathewsowi, liderowi ofensywnego Anwilu. Asem trenera Przemysława Frasunkiewicza okazali się weterani Kamil Łączyński i Szymon Szewczyk. Trener świetnie radzi sobie z rotacją wysokich, w jednym z ostatnich meczów Szewczyk w ogóle nie wyszedł na parkiet. Być może dlatego torunianie wydawali się tak źle przygotowani na tak wiele akcji pick and pop (wysoki po zasłonie szuka pozycji na dystansie) duetu Łączyński - Szewczyk, a środkowy niemal wszystkie swoje rzuty oddawał z czystych pozycji. - Pokazaliśmy wielkie serce i charakter. Świetne widowisko, rewelacyjna gra obu drużyn, ale derby są dla nas - powiedział po meczu Szewczyk.
Trudne rozmowy po derbach
Obie drużyny mają bilans 9-3 i teraz prawie dwa tygodnie czasu na kilka ważnych decyzji. W Toruniu trwają rozmowy z Watsonem, który od poniedziałku, zgodnie z zapisami w kontrakcie, może zmienić klub. Jego ewentualne odejście oznaczałoby rewolucję w składzie rewelacji tego sezonu PLK, a niewykluczone, że w jego śladu poszedłby także Trevor Thompson.
We Włocławku muszą zdecydować, czy szukać zawodnika na terminowy kontrakt za kontuzjowanego Kyndalla Dykesa. Niewykluczone, że trener Frasunkiewicz postanowi jednak zagrać kilka miesięcy z Sebastianem Kowalczykiem w większej roli. W derbach to się sprawdziło całkiem nieźle.
Na pewno tego miejsca nie zajmie Ivan Almeida, który ma ważny kontrakt z Anwilem. - To świetny gracz, ale nie jestem w stanie z nim, ani on ze mną pracować. Czasami charaktery nie potrafią się dogadać. Kategorycznie nie ma szans na jego powrót do zespołu - powiedział po derbach Frasunkiewicz.
Kolejne mecze dopiero w grudniu po przerwie reprezentacyjnej. Torunianie 4 grudnia zagrają w kolejny meczu na szczycie, tym razem w Słupsku, dzień później Anwil podejmie GTK Gliwice.
